Embargo na edukację seksualną
ANNA PAŁASZ • dawno temuCzego przeciętnie dociekliwy nastolatek może się bez problemu dowiedzieć o seksie? Ano tego, że nie powinien go uprawiać. Bo seks jest zły, brudny, kończy się chorobami, a w najgorszym wypadku ciążą. Seks jest narzędziem manipulacji, a przy tym krzywdzi i wynaturza. Jeżeli już człowiek musi go uprawiać, to co najwyżej po ślubie, w dodatku przy zgaszonym świetle i zasłoniętych oknach, w ciszy i poczuciu wstydu. I tylko w celu poczęcia, nie dla prymitywnej, złudnej i egoistycznej przyjemności.
Szkoła – źródło (nie)wiedzy
Rodzice ograniczają edukację seksualną dziecka do stwierdzenia, że jest na seks za młode i tyle. I nie powinno się TYM interesować. W ich pojęciu, najlepszą metodą antykoncepcji jest kubeł zimnej wody przed. Skąd więc młodzi ludzie czerpią wiedzę o seksie? Na pewno źródłem nie są lekcje opatrzone enigmatyczną nazwą „Wychowania do życia w rodzinie”. Na owych zajęciach człowiek może się co najwyżej dowiedzieć, że jak mężczyzna kobietę kocha, to są z tego dzieci. Zagadnienia podejmowane na zajęciach są nudne, przewidywalne i krążą wokół samego seksu, nie podejmując konkretnych tematów z nim związanych. Gimnazjalne zajęcia budzą niechęć. Klasa zwykle liczniej i z większym entuzjazmem uczęszcza na religię, tym bardziej, że lekcje „Wychowania…” odbywają się gdzieś pod koniec dnia, prowadzone przez kompletnie przypadkowych pedagogów. W dodatku warunkiem uczęszczania jest (o zgrozo!) zgoda rodziców. Zgoda ludzi, którzy punktem honoru uczynili szczelne odgradzanie swojej pociechy od demoralizującego świata seksu. W liceum na takie zajęcia nie uczęszcza już prawie nikt, bo i po co? A nauczyciele odczuwają ulgę.
Internet – biblia dla dociekliwych
Co bardziej zdeterminowany nastolatek chętnie wertuje Internet i czasopisma młodzieżowe chcąc poszerzyć swoją zerową wiedzę seksualną. Znaczna część nabywa wiedzę „po ludziach”, podejmując temat wśród znajomych, co przyczynia się do powstawania naprawdę przerażających mitów. Na forach internetowych roi się od nastolatek dopatrujących się u siebie absurdalnych syndromów ciąży. Młodzi ludzie nie mają dostępu do gruntownej edukacji seksualnej, opartej nie na mitach, ale na faktach. Straszy się ich piekłem i ciążami zamiast zwiększać świadomość seksualną. Groźby palcem są mało skuteczną metodą antykoncepcji czy szerzenia wstrzemięźliwości. Młodzi ludzie tym chętniej podejmują życie seksualne, im bardziej odmawia im się wiedzy na jego temat. Idea przedślubnej abstynencji seksualnej brzmi pięknie i wzniośle, ale jest raczej ideą niszową, bliższą utopii niż rzeczywistości. Wszyscy widzą problem, ale nikt nie próbuje go rozwiązać. Dlaczego o seksie mówi się przez zaciśnięte zęby? Zupełnie, jakby seks służył jedynie małżeńskiej prokreacji. Społeczeństwo jest pod tym względem szalenie pruderyjne. Nikt nie chce otwarcie przyznać, że lubi seks i uprawia go dla przyjemności.
Zakazany owoc odbija się czkawką
Młodzi ludzie chętnie eksperymentują w poszukiwaniu tej zakazanej przyjemności. Często traktują seks jak sport, nie widząc powodu, dla którego mieliby go traktować inaczej. Nikt nie mówi im, że powinni ostrożniej dobierać partnerów, większą uwagę przywiązywać do emocji, budować związki na zaufaniu i uczuciach a nie przypadkowych stosunkach. Nikt nie mówi im, jak postępować, by uniknąć niechcianej ciąży. Ciąża staje się dramatem stale rosnącej liczby nastolatek, które nie mają pojęcia o antykoncepcji albo ogranicza ją do myślenia, że dziewica w ciążę zajść nie może. Problemy nastolatków związane z seksualnością zamiata się pod dywan. To przykre, że w XXI wieku młodym ludziom odmawia się wiedzy o tym, co i tak robią, kiedy czujne oko rodzica nie patrzy. Niedługo doczekamy się chwili, kiedy genialną formą antykoncepcji stosowaną przymusowo wśród nieletnich dziewcząt staną się legendarne pasy cnoty. Oczywiście fakt, że życie seksualne podejmują dziewczęta i chłopcy w wieku poniżej 16 lat nie jest powodem do radości, a jedynie kolejnym argumentem przemawiającym za tym, że trzeba znacznie poszerzyć świadomość seksualną młodych ludzi. Gdyby umożliwiono im dostęp do wiedzy, której tak potrzebują, wiek inicjacji seksualnej z pewnością by wzrósł, a młodzi ludzie podejmowaliby współżycie świadomie, zadbawszy o antykoncepcję. Niestety, w naszym kraju młodzież najpierw podejmuje praktykę, a dopiero potem sięga po ubogą, wybiórczą teorię. Dopóki rodzice naiwnie będą wierzyć, że ich dziecko się TYM nie interesuje, niechciane ciąże, choroby weneryczne i przypadkowe stosunki seksualne będą się mnożyć jak kraj długi i szeroki.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze