Tylko ja marzyłam o powrocie
CEGŁA • dawno temuKocha się wiele razy, ale tylko jedna z tych miłości zostaje jak drzazga, jątrzy i nie pozwala zapomnieć – ta prawdziwa. To słowa mojej babci, z których się podśmiewałam jako nastolatka, dziś wiem, że były mądre, nawet jeśli mówione ogólnie.
Droga Cegło!
Kocha się wiele razy, ale tylko jedna z tych miłości zostaje jak drzazga, jątrzy i nie pozwala zapomnieć – ta prawdziwa. To słowa mojej babci, z których się podśmiewałam jako nastolatka, dziś wiem, że były mądre, nawet jeśli mówione ogólnie. Moja babcia nigdy nie opowiadała o żadnej zawiedzionej miłości czy o kimś, kto nie był dziadkiem. Może z dumy, może z rozsądku. Już nie poznam prawdy, mogę się tylko oprzeć na własnym życiu.
Nie miałam wielu związków. W każdym razie, przez przypadek czy nie, ten pierwszy pozostał jak na razie najważniejszy. Następne uczucia tylko pustoszyły mnie i napawały tęsknotą za tym pierwszym. Najsmutniejsze jest to, że kiedy się rozmawia, jak my ostatnio po latach – żadne nie pamięta tak dokładnie, o co poszło. Wiadomo tylko, że ja go pogoniłam, a on ani wtedy, ani teraz nie wie, za co. To nieudawane.
Pamiętam, że odchodząc mój ukochany powiedział, że zawsze mogę na niego liczyć – taka patetyczna obietnica mężczyzny, który czuje się skrzywdzony, lecz umie się wznieść ponad to. Nie wzięłam tego serio. Dopiero po kilku latach ustawicznego doła uczepiłam się tych słów jak brzytwy, a może uległam namowom „doświadczonych” koleżanek? W każdym razie zadzwoniłam z imprezy, że go potrzebuję. Alkohol mnie nie usprawiedliwia i wiem o tym.
Spędziliśmy ze sobą noc. Wydawało się z początku, że to będzie tylko gadanie, picie, wspominanie, ale w końcu zaczęliśmy się kochać i było tak, jakby cofnął się czas. Wychodząc rano, powtórzył jak echo, że jest do dyspozycji, na posterunku, gdybym potrzebowała pomocy, wsparcia, wypłakania się. Zrozumiałam to tak, jak mi było wygodnie. Byłam rozanielona seksem, jakbym dostała nową parę skrzydeł. Ale pozytywne bodźce trzeba powtarzać, jeden to za mało, odzyskany apetyt rośnie.
Dzwoniłam coraz częściej, a on przyjeżdżał. Wreszcie częstotliwość spotkań ustaliła się na poziomie dwóch w tygodniu. To już był regularny związek, czyli powrót. Dla mnie. Snułam plany, szukałam większego mieszkania, było dla mnie oczywiste, że do tego zmierzamy i on czuje podobnie.
Otrzeźwiałam w swoje 28. urodziny. Zaprosiłam gości, przede wszystkim jego. Nie przyszedł. Zadzwonił wcześnie, żeby spotkać się ze mną rano tego dnia. Przyniósł kwiaty, powiedział, że nie jest wolny, ma kogoś od dawna, zaplanował już weekend. Ona jest jego przyszłością, rodziną…
Nie wiem, co jest dla mnie gorsze: to, że uwiodłam go, wykorzystałam i zmusiłam do zdrady, czy to, że nie powiedział mi prawdy, pozwolił mi marzyć. Czuję wyrzuty sumienia i wielką, bezsilną złość, mam żal. Kiedy zamierzał się przyznać, uciąć to? Czy rzeczywiście robił mi nadzieje, czy to była tylko moja wyobraźnia? Czuję się jak szmata. Jako ta, co odbiera komuś mężczyznę, i ta, która jest tą trzecią, nieistotną. Na dodatek chyba kocham go dalej. Myślę ciągle o popełnionym dawno błędzie: rozstaniu. A on zafundował mi kolejne.
Ksawi
***
Droga Wiero!
Wbrew swojej woli wpadliście w schemat, opisywany (nierzadko cynicznie) przez osobników płci obojga jako „pogotowie seksualne”. Wyszedł z tego przykry galimatias, który zafundowaliście sobie wspólnie. Nie jest ważne, czy dzwoniąc do byłej miłości, zaanonsowałaś, że jesteś singielką. Ważniejsze, czy rozwój wypadków był oczywisty dla Was obojga. Myślę, że nie. I myślę, że jakkolwiek trudne by to było, musicie sobie nawzajem wybaczyć.
Sytuacja potoczyła się zgodnie z logiką kuli śnieżnej. Gdzieś jednak musi się ona zatrzymać, napotkać przeszkodę. Najpierw zrozumieliście, jak silne jest to, co Was łączyło, dużo później – że jeszcze silniejsza jest teraźniejszość. To bardzo bolesne doświadczenie, lecz nie sądzę, by którekolwiek z Was można posądzić o premedytację czy egoizm. Raczej zbiegły się tu w czasie dwie chwile zwątpienia i słabości. Oboje skorzystaliście z okazji, by poczuć się lepiej. Czasem trudno o rozsądek i uświadomienie sobie, że taka „reaktywacja” to rozwiązanie doraźne, pożegnalna aria kochanków, a nie początek nowego rozdziału tej samej książki.
Można gdybać… Gdyby On również był wolny… Może wtedy, po pierwszej wspólnej nocy powiedzielibyście sobie spontanicznie, że chcecie do siebie wrócić. Tak się jednak nie stało, każde z Was zataiło prawdę o odczuciach i realiach. Nie bój się powiedzieć, że z różnych względów było to dla obojga wygodne i potrzebne. To nie czyni z Was potworów ani ludzi beztroskich i nieodpowiedzialnych. Moim zdaniem niesłusznie pogrążasz się w poczuciu winy, a zarazem w pretensjach do Niego. Ale oboje musicie zapłacić za to, co się zdarzyło, a rachunki macie osobne.
Nie mogłaś skrzywdzić kobiety, o której istnieniu nie wiedziałaś. Chyba jesteś dość mądra i dorosła, by to rozumieć? On – owszem, zarówno naraził swój obecny związek, jak i przymknął oczy na Twoje zaangażowanie. Nie po raz pierwszy rozminęły się też Wasze oceny. On ma teraz swoje sprawy do załatwienia – głównie sam ze sobą, ale to Jego decyzja. Ty powinnaś skoncentrować się na zdefiniowaniu swoich uczuć. Czy to faktycznie ostry nawrót zaleczonej miłości, czy raczej nostalgia z domieszką egzaltacji?
Osobiście zalecam blokadę spotkań i poszukanie wsparcia pod innym adresem – Wasze kontakty, nawet jeśli bardzo przyjacielskie, są zbyt obciążone emocjami. Takimi, których nie warto podsycać. Trzeba zapanować nad nimi, nim staną się obsesją. Być może zadrę, o której mówiła babcia, trzeba wyrwać u specjalisty.
Życzę Ci uspokojenia, równowagi i otwarcia na nowy etap życia.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze