Ja chcę się przytulić!
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuNigdy się nie przytulam, powiedziała koleżanka. Jej zdaniem, przytulanie jest oznaką słabości.
Zdębiałem, gdy to usłyszałem. Nie dlatego, że bardzo chciałem przytulić akurat tę panią. W gruncie rzeczy bez kłopotu dopuściłbym możliwość, aby przytulił ją ktoś inny, a ja poszedłbym spać nieprzytulony. Zawsze też mógłbym przytulić samego siebie. Zdumiał mnie pogląd wyrażony przez tę dziewczynę, to znaczy, zrównanie przytulania z okazywaniem słabości. W tym ujęciu, byłoby czymś na kształt odsłonięcia brzucha w świecie zwierząt. Ktoś, kto się przytula, jednocześnie daje dowód własnej bezbronności. Więcej nawet, składa swoje życie, swój los, w dłonie przytulającego.
W moim życiu było bardzo różnie z tym całym przytulaniem. Powiem od razu. Bardzo lubię się przytulać, choć jestem raczej silnym facetem. Przynajmniej bliscy tak uważają.
Pamiętam, że niektóre dziewczyny były zaskoczone tą moją chętką na przytulanie, zapewne dlatego, że wyglądam jak małpa i mam grubiański sposób bycia. Po prostu nie spodziewały się tego. Niektóre nie bardzo wiedziały co z tym fantem zrobić, ale większość reagowała życzliwie. Nie każdy miał tyle szczęścia.
Na przykład, w pornolach ludzie wcale się nie przytulają. Trochę tego widziałem i nie przypominam sobie, aby aktorzy okazali sobie ten rodzaj czułości, zaraz po fikołach. No dobrze, myślę, w końcu te filmy raczej nie opowiadają o szukaniu ciepła. Poza tym dlaczego muskularny dostawca pizzy miałby przytulać szczympa z cycami zapełnionymi silikonem? Po cholerę szczympowi takie przytulenie? Niemniej, porno jest pewną wariacją na temat seksualnego aktu i najczęściej ma konstrukcję trójdzielną – inicjacja, rąbanka, epilog. Ostatnia część niemal zawsze przebiega w ten sam sposób. Samiec znaczy samicę nasieniem, a następnie, po tym symbolicznie prostackim zagraniu, następuje rozdzielenie. Ona wciąż klęczy, on się ubiera. Cały pornol przypomina klaśnięcie. Dłonie się schodzą, pac, rozchodzą. Tyle.
Znałem taką parę, którą dzielił właśnie stosunek do przytulania się. Na co dzień okazywali sobie tyle czułości, że patrzyć się na nich nie dało. Wieczorem następowała zmiana. Ona nie chciała słyszeć o żadnym przytulaniu, tylko owijała się we własną kołdrę jak w kokon, w który próbowała się skryć przed światem całym. On zaś jęczał, wiercił się, próbując zasnąć. W końcu się rozeszli, bez krzyku i awantur, po angielsku, czyli tak jak teraz ludzie się rozchodzą. Prowadzi to do prostego wniosku. Może, nim się z kimś zwiążemy, powinniśmy najpierw uzgodnić wzajemny stosunek do przytulania? Jedna trzecia życia schodzi na sen. Tę jedną trzecią spędzimy przytuleni, albo wprost przeciwnie.
Co z tą słabością? Nie uważam, by miała rację, ta cała moja koleżanka. Źle rozumie słabość i chyba niewiele wie o przytulaniu. Słabi jesteśmy wtedy, gdy zawodzimy siebie i innych, gdy nie dopełniamy swoich obowiązków, albo krzywdzimy innych, żeby uniknąć jakiejś nieprzyjemności. Słaby człowiek to taki, który zawsze płynie z nurtem i panicznie boi się jakiejkolwiek odpowiedzialności. Słabość jest domeną uzależnień i brakiem zgody na własne cierpienie. Słabeusz mówi – nie zakocham się, bo na pewno zostanę skrzywdzony. Nie mam, do diabła, pojęcia jak wcisnąć w to wszystko przytulanie.
Na upartego, powiedziałbym nawet, że przytulanie jest przywilejem człowieka silnego. To bardzo naciągana teza. Ale silnego człowieka poznajemy także po zdolności do ujawniania własnych emocji. Silny człowiek nie boi się okazywać uczuć, gdyż wie, że potrafi znieść zawód miłosny i wytrzyma każdą ranę w swoim sercu. Udawanie nawet nie przyjdzie do głowy silnego człowieka. On jest sobą i cześć. Jeśli inni uznają, że jest słaby – tym lepiej dla niego.
Ponadto uważam, że w świecie każdego człowieka istnieje specjalna strefa, gdzie obowiązują nieco inne prawa niż gdzie indziej. Taka anomalia, czarna dziura naszego losu. Jest to oczywiście sfera seksualna, gdzie ujawniamy inną stronę naszej osobowości. Niektórzy, na przykład, lubią na ostro. Walą się po gębach i podduszają. Facet, który w pościeli leje swoją kochankę jak złoto (na jej wyraźne życzenie i ku uciesze tejże) raczej nie bije kobiet na co dzień, w pracy albo na zakupach. Jeśli dziewczyna lubi zwisanie z haków przeciągniętych przez skórę na plecach nie znaczy to, że ucieszy się, jeśli przejadę jej brzytwą przez dekolt na niedzielnym spacerze. I tak dalej, i tak dalej.
Przytulenie (jako trzeci, ostatni akt stosunku seksualnego) mieści się w ramach tego konwenansu. W łóżku wolno wszystko, na co zgodzą się dorośli ludzie. Jeśli istnieje zgoda na haki i lanie po gębie, to na przytulanie chyba tym bardziej. Nie jest to dowód słabości (tak jak lanie po gębie nie stanowi dowodu nienawiści, czy też złości na kochankę/kochanka), ale zwyczajny odruch, powodowany potrzebą serca. Poza tym nie świadczy o czymkolwiek, dobrym albo złym. Przytulali się słabi i silni. Być może Hitler też przytulał Ewę Braun. Co z tego?
Nie przydawajmy prostym gestom przesadnego znaczenia, dobrze?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze