Wszystko na sprzedaż
CEGŁA • dawno temuZdarzyła się dziwna akcja, w wyniku której "stałam się bohaterką gazetki ściennej w naszym zakładzie pracy". Nie mam pojęcia, czy powinnam się tym serio martwić, bo na razie jestem w fazie gniewu. Zostawiłam w pracy kosmetyczkę z bardzo osobistymi rzeczami. Poprosiłam koleżankę, by ją wzięła ze sobą. Zgodziła się, ale bez mojej wiedzy zajrzała do środka. Teraz jestem w pracy obiektem plotek.
Droga Cegło!
Zdarzyła się dziwna akcja, w wyniku której stałam się bohaterką gazetki ściennej w naszym zakładzie pracy, że tak się sarkastycznie wyrażę. Nie mam pojęcia, czy powinnam się tym serio martwić, bo na razie jestem, jak Wy to mówicie swoim żargonem, w fazie gniewu:).
Akcja jest taka, że pracuję w małej firmie – mało ludzi, mało pięter, mało (o dziwo, w końcu to nie korporacja) autentycznej życzliwości. Jest jak jest. Zostawiłam przed weekendem na biurku taki swój „niezbędnik” – dużą kosmetyczkę, a w niej wszystko oprócz dziada i baby: kremy, pudry, perfumy, tusze, szminki, ładowarka do komórki, świstki z bankomatów etc. Ale nie tylko. Także plastry na rzucanie palenia, tabletki antykoncepcyjne i niewykupiona recepta na psychotropy – to ostatnie akurat nie dla mnie, tylko na wszelki wypadek dla ojca, który mieszka na wsi i do lekarzy z zasady nie chadza, a ostatnio kochani sąsiedzi otruli mu psa, więc był w kiepskim stanie no i poprosiłam „swojego” internistę o plan awaryjny…
Nie muszę chyba tłumaczyć, że bez niezbędnika jak bez ręki. No to zadzwoniłam do koleżanki z pokoju, która ma poczucie misji i prawie zawsze pracuje w soboty (ma klucz do willi, którą wynajmujemy), czy się nie wybiera przypadkiem, bo pilnie muszę coś zabrać z biura. Ona – ocean życzliwości – była akurat na miejscu i zaofiarowała się po skończeniu pracy podwieźć mi kosmetyczkę prawie pod dom… Co też uczyniła.
U nas jest tak, że życie, pożal się Boże, towarzyskie w godzinach pracy toczy się w piwnicy, gdzie mamy palarnię dwa metry na dwa z hakiem. No i zaraz od poniedziałku po tej historii z kosmetyczką zaczęły się jakieś wyjazdy koleżanek w moją stronę, niby żartem, ale… A to, że jestem mistrzynią kamuflażu, bo nigdy by się nie domyśliły, że ja się tapetuję – tak naturalnie wyglądam… A to, że smutno będzie beze mnie w piwnicy, jak rzucę palenie i ich miłe towarzystwo… A to, że nie wiedziały, że ja mam chłopaka, taki ze mnie milczek… A czy to tę spódnicę kupiłam w Zarze? A jakieś kłopoty mam – bo taka jakaś chodzę przygnębiona…
Te głupie gadki trwają już drugi tydzień, nie bardzo czaję czy to są drwiny, czy zwykła, plotkarska bezczelność. Jedno wiem: suwaczek panienka rozsunęła, rączki zaświerzbiły i nie wytrzymały! Jakim, kuśwa, prawem? Wyrwałabym jej ten głupi jęzor, póki co uśmiecham się „tajemniczym półgębkiem” i udaję, że spływa jak po kaczce. Ale może powinnam mieć oczy z tyłu głowy, czy ktoś mi nie trzepie kompa, gdy tylko się odwrócę? Co to są w ogóle za maniery? A może spadłam z księżyca? Oświeć mnie może…
Aktualnie wściekła suka
***
Moja droga!
Nie ty tu zasłużyłaś na pieszczotliwe miano suki – to po pierwsze.
Po drugie, powiem Ci, że mam jedną zasadę, za którą chyba nie wszyscy mnie lubią (zwłaszcza, że to takie obrzydliwie babskie i nie-babskie jednocześnie). Otóż, nikomu na świecie nie pozwolę nigdy dotknąć swojej torby, a podobnie jak Ty, taszczę w niej „cały swój świat”. Jeśli ktoś chce pożyczyć chusteczkę higieniczną czy długopis, to ja nie mówię: „Tam leży torebka, poszukaj sobie” – o nie! Ja wstaję, choćbym była nie wiem jak zajęta czymś innym, sama otwieram SWOJĄ torbę i znajduję potrzebną rzecz. Nie ma wyjątków od tej reguły – dla narzeczonego ani dla mamusi. Dobrze mi z tym i basta. Dzielę się wszystkim innym, jestem więc w normie krajowej. Ale od torebki wara. Bo fakt, że JA nikomu nigdzie nie grzebię, nie oznacza wcale, że reszta świata jest podobna do mnie.
I takie swoje własne „coś” ma – może raczej powinien mieć – każdy z nas. To święte prawo człowieka do ułamka intymności w świecie, gdzie samo to słowo traci sens. Niech to będzie głupawa męska skrzynka z narzędziami albo damska szufladka w sekretarzyku. Ale niech będzie. Sedno w tym, że ta świętość sama się nie uchowa. To właściciel musi jej osobiście pilnować, jak oka w głowie. I na wszelki wypadek przekręcać kluczyk… Bo najdrobniejszy przejaw beztroski skończy się kiedyś marnie. A Ty właśnie dostałaś nauczkę – mam nadzieję, że pierwszą i ostatnią.
Sprawiasz wrażenie trzeźwo myślącej, znającej życie dziewczyny – tym bardziej nie rozumiem ani tej dziecinnej wpadki, ani Twojego zdumienia i oburzenia. Na co liczyłaś, nie znając osoby i nie przyjaźniąc się z nią nawet? Owszem i niestety, lepkie paluszki to pospolita przypadłość. A w tej kosmetyczce jest kawał Twojego najbardziej prywatnego życia w, nomen omen, pigułce! Nie rozumiem, czemu naturalnym Twoim odruchem na wieść, że koleżanka jest akurat w biurze, nie było natychmiastowe wskoczenie w tramwaj czy taksówkę i podjechanie po zgubę? Nie dość, że te rzeczy są Ci na co dzień potrzebne, to jeszcze mówią o Tobie więcej, niż chciałabyś zdradzić komuś postronnemu, prawda? Przydałaby się więc, jak na drodze, zdrowa zasada ograniczonego zaufania.
Nie chcę burzyć Twojego idealizmu w ocenie ludzi, zresztą wcale mi na idealistkę nie wyglądasz. Nie zamierzam też demonizować ich wad. Są jacy są – Ty trafiłaś akurat do stadka ciekawskich, nie najlepiej wychowanych srok bez specjalnych hamulców, rozplotkowanych po sufit, pozbawionych dyskrecji i taktu. Stąd radosne aluzje do zawartości Twojej kosmetyczki, rozwleczonej po okolicy jak sroczy łup… Smutne, niemiłe, frustrujące, żałosne – gdy pomyśleć o nich, ale co poradzisz? Rozmowa z „życzliwą” nic nie da – panna zamieni się w jedno wielkie zaprzeczenie, a może jeszcze się obrazi i zacznie szukać odwetu, albo zrobi z Ciebie wariatkę – po co Ci takie nadprogramowe rozrywki w pracy?
Dopóki panie nie przestaną kłapać wścibskimi dziobkami na Twój temat, nie chodź z nimi na kawusię ani w żaden inny sposób (poza obowiązkami służbowymi) się nie brataj. Na zaczepki nie reaguj – wkrótce zrozumieją i zacznie im się nudzić. Twojej reputacji ten incydent raczej nie zrujnuje, ale następnym razem bądź ostrożniejsza. Jeszcze nie wszystkie kobiety są siostrami, walka jest w toku:). Póki co – najważniejsze karty przy orderach.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze