Pan położny przy porodzie
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuZaciera się granica między męskimi i kobiecymi zawodami. W Polsce na 30 tysięcy osób pracujących w tej sfeminizowanej profesji zaledwie niecałe 40 osób to panowie. Choć dla wielu osób położny to wciąż egzotyczna atrakcja, to przecież liczy się wiedza i umiejętności a nie płeć.
Zaciera się granica między męskimi i kobiecymi zawodami. W Polsce na 30 tysięcy osób pracujących w tej sfeminizowanej profesji zaledwie niecałe 40 osób to panowie. Choć dla wielu osób położny to wciąż egzotyczna atrakcja, to przecież liczy się wiedza i umiejętności a nie płeć.
Panowie długo nie byli w ogóle dopuszczani do tego zawodu. Do szkół dla położnych przyjmowano wyłącznie dziewczęta. Zmieniło się to dopiero w 1996 roku. A i wtedy trudno było przełamać tabu mężczyzny asystującego przy porodzie. Przez wieki to inne kobiety wspierały rodzącą. Pokutowały opinie, że przy obcym facecie rodząca kobieta jest bardziej skrępowana i zawstydzona, a poza tym mężczyzna nigdy nie dorówna położnej, bo sam nie rodził i nie wie, co ona wtedy czuje.
Pacjentka zawsze ma prawo do wyboru, czy chce, aby podczas porodu asystowała jej położna czy położny. Jak pokazują doświadczenia, tylko w sporadycznych przypadkach zdarza się, że rodząca wyprasza położnego z sali. Dla większości przyszłych matek płeć personelu medycznego nie ma znaczenia. W ginekologii jest wszakże wielu mężczyzn, często rozchwytywanych specjalistów. Niewiele jest raczej kobiet, które w wyborze lekarza kierują się płcią a nie kompetencjami. Nie ma więc powodu, żeby specjaliści średniego personelu medycznego nie mogli pracować zarówno na bloku porodowym jak i na oddziale noworodków. Wiadomo bowiem, że ani kobiety ani mężczyźni nie rodzą się z umiejętnościami opieki nad dziećmi, niezależnie od płci tej roli trzeba się nauczyć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze