Poranny striptiz
CEGŁA • dawno temuDlaczego wmawia się nam, że można sobie kogokolwiek wychować, na przykład na partnera? Dorośli ludzie zostali już dawno wychowani, bo są dorośli. Przeraża mnie, gdy pomyślę, że beznadziejni faceci z mojej pracy nie urwali się z kosmosu, lecz spod naszej polskiej wierzby. A ja dla nich? Byłabym kryptolesbą z włosami nie tylko pod nosem.
Droga Cegło!
Przez dwa lata z górką lubiłam budzić się do życia i pracy przy dźwiękach pewnej alternatywnej stacji radiowej: kawka, gazetka, śniadanko (samotne lub niekoniecznie), karmienie kota. Ktoś mnie kiedyś zaraził czarnym i śmiałym, obrazoburczym humorem tej fali, oraz dobrym rockowym repertuarem – kupiłam, nawet się trochę uzależniłam. Nie przypuszczałam, że jednego pięknego dnia pożegnam się i z uzależnieniem (nałogi po raz kolejny udowodniły swoją szkodliwość!), i przy okazji z „materiałem” na być może coś więcej niż znajomość.
Wczesnym rankiem ja i kilkoro ludzi ode mnie z firmy wylądowaliśmy w całodobowej knajpce po odprowadzeniu naszych byznesowych gości na samolot. Było super i nierealnie zarazem, zasadniczo lubię takie świtańcowe klimaty. Umęczeni, ładnie, ale już nieświeżo ubrani, pełni nadziei na kontrakcik, złaknieni kawy i wiary w sukces, bo zaraz znów trzeba do roboty. Zwykłe pracowe gierki, całkiem zresztą przyjemne, jeśli ktoś na siłę nie idealizuje świata, a ja tego zwyczaju nie mam. I nagle… znalazłam granicę swoich kompromisów. Jakby mnie walnęło, ale z całkiem innej beczki.
Pan Dowcipny Komentator z radia opowiedział tego ranka jako ciekawostkę o striptizie feministek z Kijowa. Podobno na znak protestu przeciwko zalewowi pornografii i damskiej golizny zrobiły manifę, rozbierając się do naga. Pan Komentator zaznaczył, że strasznie się cieszy, iż ich nie widział, bo feministki mają przecież wąsy już na twarzy, więc strach pomyśleć, co się dzieje „tam niżej”. A potem ogłosił sondę mailową pod hasłem: czy naprawdę komuś przeszkadzają gołe baby w Internecie? Wymowy i konkluzji dominujących komentarzy (męskich, bo tylko te radośnie przytaczał) możesz się domyśleć.
Pan, nawet ten z ukochanego radia, może w każdej chwili okazać się głupi. Jego i stacji prawo, a ja się za to mogę przełączyć. Niestety, w naszej grupce byli naprawdę fajni ludzie, w tym jeden chłopak, na którego się czaiłam od pewnego czasu: inteligentny, odlotowy, profesjonalny i fair w pracy, co tu gadać, w stu procentach mój typ… No i to on właśnie dał największą plamę, chociaż wszyscy mniej więcej równo rechotali nad „żałością” kijowskich feministek. Rozpętała się dyskusja o samobójczej głupocie kobiet, parytetach, gejowskich skłonnościach feministek etc. Od schematów rozbolały mnie zdrowe zęby. Dziewczyny sekundowały chłopakom – nie wiem, może każda z nas się na kogoś w firmie czai, więc chciały się przymilić… i utrwalić stereotyp? Zgroza, Cegło, zgroza. Ostatecznie stanęło na tym, że mój były idol przejął prym i zaczął się przechwalać, jaki to jest ostrożny z laskami, żeby nie „nadziać się” na jedną z tych wojujących „kryptolesb”. Męska solidarność, tu szacuneczek, bo jak zawsze punkt dla płci przeciwnej, też sięgnęła zenitu, gdy inny kolega zapalił papierosa i powiedział z tajemniczą miną: ty, a co ty myślisz, że ja swojej Sylwii najpierw nie prześwietliłem? Gdyby mi kolejna zaczęła wstawiać teksty o rzekomej męskiej dominacji, mógłbym puścić pawia.
Dyskusję spuentował jednak Facet w Moim Typie – jak ktoś chce mieć ch…, to niech idzie na operację. Jeśli go stać, hehehe, i ma dobrego psychiatrę oraz prawnika, hehehe.
Mi teraz paw podchodzi do gardła, Cegło, gdy widzę te kochane, mądre gębusie w pracy i pamiętam. Jasne, nie muszę się z nimi pozazawodowo minglować. Ale tkwi we mnie ta wspomniana zgroza: dlaczego wmawia się nam, że można sobie kogokolwiek wychować, na przykład na partnera? Ci ludzie zostali już dawno wychowani, są dorośli. Przeraża mnie, gdy pomyślę, że nie urwali się z kosmosu, lecz spod naszej polskiej wierzby. A ja dla nich? Byłabym kryptolesbą – gdybym zadała sobie trud, by się wtedy odezwać. Na szczęście byłam zbyt skacowana.
Ironi
***
Szacuneczek Ironii:)
Bez względu na to, czy pan z radia żartował konkretnie z feministek kijowskich, czy w ogóle z kobiet, które o coś walczą, atak był prymitywny i dowodził głównie głupoty oraz niewiedzy tego pana. Ja również bym nie chciała, by on oglądał mnie nagą :). Ale – nie o feminizm przecież szło przy Waszym stoliku.
W epizodzie, który tak przeżyłaś, było dużo chamstwa, brawury, popisywania się przed sobą swoimi pseudomęskimi i pseudokobiecymi opiniami, zjednywania sobie płytkiej zbiorowej sympatii, która owocuje na przykład niezłymi układami w pracy (jest to niestety kapitał na krótki dystans, w dłuższej perspektywie bowiem i tak liczą się najbardziej umiejętności oraz wyniki).
Co do Wybranka. Smutek, rozumiem, jest dotkliwy, bo opisanej sytuacji nie da się usprawiedliwić Waszym zbiorowym kacem. Cieszysz się, że w porę uniknęłaś fatalnego zauroczenia: hormony wykipiały koledze uszami, zanim zdążyłaś się zaangażować. I fajnie, masz to z głowy. Tylko nie podchodź do tego tak emocjonalnie, szkoda nerwów. Była to w końcu, wybacz banalne porównanie, zaledwie garść wulgarnych kawiarnianych poglądów. Skoro twierdzisz, że nie idealizujesz świata – nie rób tego nadal. Na głupotę nie ma lekarstwa.
Pewien szowinistyczny model mężczyzny sugestywnie opisała Kayah w piosence Testosteron – sugestywnie, ponieważ miała, jak podejrzewam, solidny materiał dowodowy, a przynajmniej obserwacyjny, i mnóstwo przemyśleń na ten temat. Tymczasem, jednorazowe kogucie popisy kolegów z pracy to dobry powód do pobłażliwego uśmiechu, ale czy na tej podstawie warto od razu się zżymać i kategorycznie ich definiować? Ludzie manifestujący otwarcie swój indywidualizm zawsze są w mniejszości. Podobieństwo, przynależność do grupy daje poczucie siły tym, którym pojedynczo tej siły i pewności brakuje. Sondujemy się nawzajem i dobieramy, ponieważ grupa daje poczucie bezpieczeństwa. Robimy to nie z wyrachowania, lecz instynktownie. Jesteśmy „tylko” ludźmi.
Zastanów się, z jakich przyczyn sama czasem posługujesz się kliszami: nie piszesz na przykład, że spodobał Ci się chłopak, tylko że się na niego „czaisz” – jak byś chciała zaznaczyć swój dystans do romantycznego odbierania rzeczywistości. W ten sposób mimowolnie wpisujesz się w jedną z panujących mód na mówienie o uczuciach… Prawdopodobnie coś Ci to na co dzień upraszcza, i niech tak zostanie. Bierz z pracy i ze współpracowników to, co najlepsze, nie przejmując się zbytnio rzeczami, na które nie masz wpływu i które szczęśliwie nie kolidują z Twoim życiem prywatnym. Najzdrowiej jest te dwie sfery rozdzielać, co szczerze Ci doradzam.
A tak na marginesie — moim zdaniem wielka szkoda, że się jednak nie odezwałaś. Warto było jednym celnym strzałem położyć towarzystwo na łopatki – ot tak, dla wprowadzenia odrobiny fermentu do rozmowy, w której wszyscy się ze sobą tak obrzydliwie zgadzają, nie sądzisz? Następnym razem spróbuj nie być „ponad to”. Nie ma sensu na siłę zmieniać świata, ale można czasem zaznaczyć swoją na nim obecność:). A Ty z pewnością to potrafisz.
Pozdrawiam mocno,
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze