Ryś
CEGŁA • dawno temuJestem w meganiezręcznej sytuacji zawodowej. Pomimo doświadczenia nie umiem wybrnąć, nie widzę też swojej winy, może Ty mi ją wskażesz? Szef zatrudnił niedawno młodego pracownika na stanowisko telesprzedawcy i powierzył go mi, w sensie przyuczenia. Jest to rosły, przystojny 28-latek przekonany o swoim nieodpartym magnetyzmie. Nie mam siły na tego małolata!
Droga Cegło!
Jestem w meganiezręcznej sytuacji zawodowej. Pomimo doświadczenia nie umiem wybrnąć, nie widzę też swojej winy, może Ty mi ją wskażesz?
Szef zatrudnił niedawno młodego pracownika na stanowisko telesprzedawcy i powierzył go mi, w sensie przyuczenia. Jest to rosły, przystojny 28-latek, albo przekonany o swoim nieodpartym magnetyzmie, albo totalnie zakompleksiony, trudno się zorientować. W naszej firmie jest wesoło, rozmawia się o wszystkim bez skrępowania, nie ma zamordyzmu. Ja jestem towarzyska, bezpośrednia, koleżeńska, raczej na luzie. Nowy z kolei jest inteligentny, szybko to rozpracował i zaczął nadużywać, konkretnie wobec mnie – teoretycznie bezpośredniej szefowej. Dzwoni do mnie na biurko co pół godziny z „fachowymi” pytaniami, przychodzi, opowiada przy innych pracownikach o swoich problemach w pracy i poza nią. Dzwoni też na moją służbową komórkę non stop, a zaczyna, gdy jestem w drodze do domu. Podobnie w weekendy, gdy zaszywam się w domu z rodziną i zwierzakami, i chciałabym mieć spokój.
Zachowania Rysia, że tak powiem, eskalują. Publicznie zaprasza mnie do kina, przynosi kwiaty, karmę dla kotów. Zostawia mi na biurku liściki, zanim przyjdę do biura. Opowiada innym pracownikom w kuchni, niby tragizując, jak to go „lekceważę i nie mam dla niego czasu”. Mówił mi, że ma dziewczynę, która chyba go oszukuje, bo ostatnio wciąż ma jakieś egzaminy, nie ma czasu się z nim spotkać… Ja czuję się głupio jako powierniczka tych zwierzeń, powiem szczerze, że po pierwsze, mało mnie obchodzą, po drugie, mam 36 lat, męża, dzieci i takie osaczanie przez młodziaka absolutnie mi nie imponuje ani nie jest do niczego potrzebne. Przeszkadza mi też zwyczajnie w wykonywaniu mojej pracy niezwiązanej z Rysiem.
Nie mogę się go czepiać z żadnej strony. Nadaje się świetnie na sprzedawcę, błyskawicznie się uczy, ma wyniki, gdyż ma potrzebne w tej pracy tzw. gadane jak mało kto. W firmie jest pierwszy, wychodzi ostatni (i wpycha mi się często do auta, żeby go podwieźć do przystanku… A skoro podwożę innych kolegów, to na jakiej zasadzie mam odmówić jemu?). Nie jest wśród pracowników szczególnie lubiany – raczej wyśmiewany, traktowany pobłażliwie i z góry. Sam chyba sobie winien, skoro biega po pokojach, podnosi koszulę i pokazuje „kaloryfer”, jaki wypracował na siłowni. Młode dziewczyny, w jego wieku, po prostu go ignorują, gdy zaprasza na piwo czy chce się dołączyć do jakiejś grupki idącej w miasto. Ja nie mogę sobie na to pozwolić ze swoim oficjalnym podopiecznym, muszę znosić jego wyskoki i karesy. Cała firma ryje ze śmiechu, jaki to wielbiciel mi się trafił. Rysio ma taką specyficzną cechę, jakby nie dosłyszał słowa „nie” – gdy się go wykopuje drzwiami, wraca oknem, nie przejmuje się obciachem ani zniecierpliwieniem, jakie budzi. Kiedy pierwszy raz odmówiłam kina i powiedziałam, że wolałabym na ten film pójść z mężem, obraził się… na półtora dnia. Potem wszystko od nowa.
Byłam o krok od pójścia do szefa i poproszenia o zwolnienie mnie z zaszczytu dalszego przyuczania Rysia… Los mnie ustrzegł – koleżanka spytała, czy z księżyca spadłam, przecież to… syn szefa z pierwszego małżeństwa! To bym się wpakowała. Wiele to też wyjaśnia, ale nie znaczy, że mam sobie dać wejść na głowę. Tuż przed Wielkanocą jeszcze Rysio zapraszał mnie do kina po raz setny – w drugi dzień świąt! – argumentując, że nienawidzi siedzieć w domu z rodziną i się tuczyć, bo nie po to chodzi ćwiczyć… No nie ma siły na tego małolata!
Beati
***
Droga Beatko!
Aż trudno mi uwierzyć, że masz 36 lat, dlatego pozwalam sobie na zdrobnienie.
To od początku może. Nie, nie ma w tym Twojej winy, skoro jesteś sobą i niczego nie udajesz, nie starasz się wobec Rysia zachowywać inaczej niż dotąd lub wobec innych. Naturalność i uczciwość to zawsze najlepsza droga. Nie wyklucza jednak drobnych sztuczek dyplomatycznych, które mogą urozmaicić biurową monotonię.
Moja diagnoza Rysia: wartościowy, ale niedowartościowany. Prawdopodobnie krótko trzymany przez ojca, który z jakichś powodów daje mu szkołę i przed którym musi się w związku z tym wykazać. Obiegowa opinia o nepotyzmie jest taka, że krewni szefa obijają się w pracy, są kryci przez innych i wszystko im wolno. Rysio dwoi się i troi, żeby się wykazać, w niefortunny sposób stara się też pozyskać przychylność ogółu. Ten lęk przed porażką, w połączeniu z dorosłą postacią ADHD, daje znany Ci aż za dobrze efekt. Można jednak bez wielkiego wysiłku zinterpretować tę sytuację optymistycznie i wykorzystać ją na plus, z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych.
Szef, owszem, jest praprzyczyną niezręczności i kłopotów, jakie generuje jego syn, a Ty przeżywasz. Na skargę do niego nie ma jednak sensu iść – nie dlatego, że urazisz jego uczucia, podważysz kompetencje i stworzysz zagrożenie dla siebie. Raczej dlatego, że szef, dając Ci Rysia pod skrzydła, zasygnalizował wysokie mniemanie o Twoich kwalifikacjach zawodowych. Może również o dojrzałości, rozsądku i predyspozycjach psychologicznych. Nawet jeśli czujesz się trochę wykorzystana – po co wyprowadzać go z błędu? Może lepiej wykonać powierzone zadanie najlepiej, jak się da.
Uznanie szefa to pierwszy pozytyw. Drugi – Rysiowi zależy, nieważne, z jakich powodów, nie będziemy tu analizować jego problemów rodzinnych. Jest zdolny i chętny do pracy, a z Twojego punktu widzenia tylko to jest ważne. Możesz ukształtować dobrego pracownika. Rysio ma wielkie problemy z samooceną i dobre wyniki w firmie bardzo mu pomogą. Warto wykorzystać jego talent i zapał: wymagać, chwalić, pchać do przodu, pomagać w rozwoju, eliminować błędy. Wyłącznie w kwestiach zawodowych, rzecz jasna. Taką otrzymałaś rolę.
Rozumiem natomiast, że nie masz chęci ani mocy przerobowych na działania wychowawcze. Można jednak ten paranoiczny żywioł nadskakiwania i natręctwa dość łatwo poskromić.
Kwiaty i prezenty zostawiamy zawsze nietknięte na swoim biurku, nie komentujemy, nie wyrzucamy do śmieci. Milczenie jest czasem najbardziej wymowne. Dlatego też komórki służbowej nie odbieramy po wyjściu z pracy, gdy widzimy na niej numer Rysia. Potem odsłuchujemy pocztę głosową. Jeśli Rysio się nie nagrywa ani nie esemesuje – nie ma problemu. Jeśli czegoś chce – piszemy krótkiego SMS-a: porozmawiamy jutro rano w pracy. Konsekwentnie.
Nie podwozimy Rysia na przystanek. Uśmiechamy się i mówimy, że spieszymy się strasznie w przeciwnym kierunku, a Rysio ma przecież młode, silne nogi… Niech sobie Rysio widzi, że odjeżdżamy w tę stronę, co zwykle, i niech sobie myśli na ten temat, co tylko chce.
Kiedy Rysio zaprasza do kina, proponujemy mu w zamian teatr lub kurs wypalania porcelany – najlepiej w tym terminie, kiedy chadza na siłownię. Dobra będzie też wizyta w ZOO z całą Twoją rodziną… Szefa też można mimochodem dokooptować do tych planów.
Raz dziennie zaglądamy do pokoju, w którym Rysio pracuje, w celach czysto towarzyskich. Podrzucamy ciekawą książkę do przeczytania, opowiadamy kawał, pytamy (najlepiej przy kolegach) o postępy z dziewczyną, prosimy o pokazanie, jak rozwinął się kaloryfer, zaglądamy Rysiowi do kanapki i wypominamy za tłusty ser. Wszystko z kamienną twarzą i szczerym zainteresowaniem, bez ironii czy drwiny w oczach.
Nie okazujemy nikomu irytacji zachowaniami Rysia, nie rozmawiamy o nim z innymi, nie radzimy się, co robić!
Podsumowując: w sferze pozazawodowej proponuję dwie równoległe ścieżki postępowania: ignorowanie Rysia i zwalczanie go jego własną bronią. Zakładam, że jest inteligentny i w krótkim czasie pojmie przekaz, a Ty przy okazji będziesz miała trochę rozrywki – jak reszta firmy. Należy Ci się, a co!
Powodzenia!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze