Kotki puszyste
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKobiety pozostają nieczułe na los ludzi, litując się nad masakrowanymi zwierzętami. Może to i prawda, należy jednak zapytać o przyczyny, przecież tu naprawdę rodzi się zagadka? Gdyby w filmach grozy nieszczęścia dotykały jedynie mężczyzn, sprawa byłaby jasna, w końcu każda kobieta z radością obserwuje kataklizmy spadające na płeć sobie przeciwną. Skąd jednak ten lament nad zabitym, puchatym stworzonkiem?
W wypadku felietonów o kobietach, lub, co jeszcze straszniejsze, dla kobiet, istnieje jedyne właściwe rozpoczęcie; wszelkie inne otwarcia okażą się nietrafne, lub, co gorsza, prawdziwe. Rzeczone otwarcie brzmi: mam koleżankę, nie więcej, lecz też nie mniej. Więc…
Mam koleżankę rozkochaną we wszystkim, co kudłate, miękkie, cieplutkie (można zrozumieć), a nawet żywe (zrozumieć nie sposób). Serce tej zacnej kobiety mięknie na widok kotka ciśniętego w szpony wichury i spływa niby ciepłe masło, gdy w zasięgu wzroku pojawi się psiak z przetrąconym żebrem. Ta miła dziewczyna nie przejdzie obojętnie obok wyliniałego szczura i nawet śniadania do roboty nie doniesie, rozdawszy je gołębiom, a wzgardziwszy bezdomnym. Nie muszę nawet dodawać, że kotek tej słodkiej istoty opływa w rozkosze, o których my, mężczyźni nie możemy nawet śnić.
Ta cecha charakteru otwiera przede mną, człowiekiem bezdusznym, nowe perspektywy realizowania nieskrępowanego okrucieństwa. Wystarczy, na przykład, puścić na kompie wywiad z hyclem, a rzeczona panna zalewa się łzami, jakby, nie przymierzając, straciła obie nogi wpadając pod tramwaj, zaś przedstawienie szczegółów związanych z zabiegiem sterylizacji wywołuje niekontrolowane spazmy, szlochy i jęki na wzór dusz czyścowych. Z czasem, ujawnia się zacny model szantażu. Zaczynam, na przykład, taką opowieść: był sobie pewien stary, schorowany piesek, który nie miał domu. Powłócząc jedną łapką dotarł na żwirowisko, gdzie balowała grupa agresywnych wyrostków… Mam mówić dalej?
Dziewczyna wybucha płaczem i zgadza się na wszystko.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, poza okazją do prostej radości, lecz ta szczególna wrażliwość rozciąga się wyłącznie na słodkie zwierzątka: pieski, kotki, gryzonie oraz ptaszki. Los krokodyla przeznaczonego na mięcho oraz buty wywoływał reakcje sprzeczne, natomiast opowieść o pandzie, przebitej dzidą i powleczonej ku ognisku sprawił, że koleżanka cisnęła we mnie czymś ciężkim. Unikając frunącego przedmiotu zrozumiałem, że rzeczywisty charakter zwierzęcia nie odgrywa żadnej roli — wbrew powszechnej opinii panda to złośliwe bydlę, przy której tygrys jest Matką Teresą wśród zwierząt. Znaczyłoby to, że kobiety są powierzchowne: to co puchate musi być słodkie, a bezwłose bydlęta mogą udać się na zatracenie? Na pewno nie.
Próbowałem dalej i przywlokłem swoją kolekcję filmów grozy — każdy, kto zetknął się ze mną, wie, jak bardzo cenię sobie horrory. Puszczałem jeden film po drugim, w rozsądnie dobranych sekwencjach. Działy się tam rzeczy straszne: skrzeczały latające głowy, oczy wydłubywano za pomocą łyżki, ludzie rżnęli się nawzajem, bynajmniej nie w sposób, jaki obmyśliła natura, lecz używając zdobyczy cywilizacji: noży, siekier i pił tarczowych. Dzieci ginęły potopione przez złych ojców, świeżo rozdziewiczone niewiasty schodziły do piwnic, by tam rozstać się z życiem rozszarpane przez stwory spod torfu, a flaki ojców rodzin rozciągały się na trzysta metrów taśmy filmowej.
Te nieludzkie wydarzenia koleżanka obserwowała z godnym podziwu spokojem, najwyżej wykonując kontrolowany podskok, kiedy to jakaś maszkara wyskoczyła zza węgła. Wybuchała też śmiechem na widok szczególnie ozdobnie toczącej się głowy. Sam wyłem ze zgrozy i zakrywałem oczy. Wystarczyło jednak, by jakieś nieszczęście dotknęło wiernego psiaka, któregoś tam protagonisty, żeby, na przykład, to zwierzę zostało brutalnie zjedzone, rozlegał się wrzask, płynęły łzy i znów musiałem zakrywać oczy — tym razem nie swoje.
Trudno się nad tym nie zamyślić.
Nasuwa się pochopny wniosek, że kobiety pozostają nieczułe na los ludzi, litując się nad masakrowanymi zwierzętami. Może to i prawda, należy jednak zapytać o przyczyny, przecież tu naprawdę rodzi się zagadka? Gdyby w filmach grozy nieszczęścia dotykały jedynie mężczyzn, sprawa byłaby jasna, w końcu każda kobieta z radością obserwuje kataklizmy spadające na płeć sobie przeciwną. No, ale jeśliby zliczyć trupy w horrorach wyszłoby zaraz, że dziewcząt — zwłaszcza ładnych — ginie tam więcej niż facetów, być może ta sytuacja rodzi szczególne poczucie szczęśliwości, ktoś umarł bowiem, a ja żyję, wiem o tym, gdyż dalej oglądam film. Skąd jednak ten lament nad zabitym, puchatym stworzonkiem?
Jestem facetem, mimo tego nawet, że piszę felietony i zasadniczo wzbiera mnie współczucie w sytuacji, gdy przedstawicielom mej własnej płci dzieją się okropności, los kobiet oraz zwierząt ekranowych pozostaje mi obojętny. Widzę faceta porzuconego, bez pieniędzy i zaraz serce mi się łamie, a gdy za tym mężczyzną pędzi tabun zombie, wpadam w nieopisany dygot. Odczuwam więc rodzaj wspólnoty pomiędzy mną i moim kolegą z filmu i jego przerażenie staje się moim na zasadzie przeniesienia — lękam się, że mógłbym doświadczyć podobnych okrucieństw. W ten sposób dochodzimy do sedna.
Mężczyźni solidaryzują się ze sobą, kryjąc się nawzajem, śmigając do kochanek, zwierzając się przy piwie oraz zawierając braterstwo krwi. Kobieta kobiecie zawsze będzie rywalką, mało tego, można odnieść wrażenie, że każda kobieta właśnie sądzi, że jest jedynym przedstawicielem kobiet na świecie, bytem osobnym, otoczonym przez podobnie wyglądające przeciwniczki. Z nimi się nie utożsami, więc z kim jednak może? No z kim?
Siedząc z moją koleżanką, strasząc ją losem rozdeptanego pinczera i wytrwale oglądając horrory, pojąłem, że kobiety myślą o sobie jak o puchatych, ślicznych stworzonkach, które nie może spotkać nic złego, a wszelki przejaw agresji wobec nich okazuje się czymś niemożliwie strasznym. W swych własnych oczach nie są kobietami nawet, nawet nie ludźmi, lecz właśnie — czymś słodkim, kruchym, o oczach wielkich i cudnych, niby kotek ze Shreka. Gdyby było inaczej, współczułby komuś innemu: facetom, dziewczynom, jak chcecie. A tu mamy kotki.Z tego też powodu, mężczyzna mówiący swej ukochanej kotko moja - wie, że w ten sposób zaskarbi jej względy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze