Rodzice lubili skok w bok
CEGŁA • dawno temuOd pewnego czasu na moją pocztę elektroniczną przychodzą oferty programów szpiegujących SMS-y chłopaka czy dziewczyny. To, co kiedyś było tematem dyskusji, rozterek moralnych, źródłem oburzenia (pamiętam, że i w Twojej rubryce), teraz stało się oczywistością. Podejrzewasz ukochanego? To po prostu sprawdź, co robi! Martwi mnie to i współczuję ludziom, którzy się na to nabierają. Ja też mam problem z zazdrością.
Droga Cegło!
Od pewnego czasu na moją pocztę elektroniczną przychodzą oferty programów szpiegujących SMS-y chłopaka czy dziewczyny. Nawet do tych maili nie zaglądam, od razu je wyrzucam do kosza, ale nasuwa się niezbyt ciekawa refleksja. To, co kiedyś było tematem dyskusji, rozterek moralnych, źródłem oburzenia (pamiętam, że i w Twojej rubryce), teraz stało się oczywistością. Podejrzewasz ukochanego? To po prostu sprawdź, co robi! Martwi mnie to i współczuję ludziom, którzy się na to nabierają, wierzą, że to w czymkolwiek pomoże, dają sobie prawo do korzystania z takich „udogodnień”.
Miałam problem z zazdrością w moim pierwszym związku. Zniszczyłam go podejrzeniami, potem przez dwa lata z przerwami chodziłam na terapię, bo kogo nie spotkałam, zaczynało się wszystko od początku. Wszyscy mężczyźni byli oszustami, ja w swoim odbiorze byłam jedyna święta. Nigdy nie znalazłam twardych dowodów. Wydawało mi się, że opieram się na jakichś podstawach, przecież nie ma dymu bez ognia. Okazało się jednak, że opierałam się wyłącznie na swoich kompleksach, nabytych podczas obserwacji życia rodziców, też zresztą nieuważnej i płytkiej.
Dla mnie tata był zdrajcą, a mama męczennicą. Po latach zrozumiałam, że nie była to gra do jednej bramki, lecz ostry tenis na wyrównanym poziomie. Oboje się ranili i rywalizowali o palmę pierwszeństwa w tym, kto komu mocniej dokopie. Chyba ich to rajcowało, tak teraz myślę, gdy trochę więcej rozumiem, a oni tymczasem postarzeli się i już im się tak bardzo nie chce.
Niestety, mimo że pojęłam chyba wszystkie zasady zaufania, pozytywnego myślenia i odróżniania wolności drugiej osoby od samowoli, jest mi trudno uzyskać spokój. Pozornie życie mam ułożone – solidny partner, dom, dziecko. Ciągle jednak tkwi we mnie cząstka tamtej młodziutkiej, niezdecydowanej, co myśleć o sobie i innych dziewczyny. Zastanawiam się, czy nie dokłada się do tego medialny styl życia: trójkąty, czworokąty, swoboda, odkładanie stabilizacji. Nie dostrzegam, jak inni, zbyt wielkiego wpływu kościoła na naszą mentalność. Dążymy do maksimum urozmaicenia i przyjemności. Jeśli coś jest nawet złe, nazywamy to „skomplikowanym” lub „względnym”. Dajemy sobie przyzwolenie na wiele rzeczy.
Gdyby moi rodzice żyli w komunie i pokazali mi, że to jest jakaś wersja szczęścia, pewnie myślałabym inaczej, mniej rygorystycznie. Oni jednak sprawiali sobie ból, nie było w tym radości ani wolności. Dlatego w opozycji do nich nabrałam obrzydzenia do poligamii, luzu, lekceważenia tego, czym jest oddanie się jednej osobie — dobrowolne i rozumne, nie podyktowane fanatyzmem religijnym. Pozostałam bezwzględną idealistką. Bardzo pilnuję swoich granic i zwracam baczną uwagę na to, czy pilnuje ich mój partner. Myślę, że bywam w tym groteskowa. Nie umiem tego opanować.
Z tego między innymi powodu – może to nielogiczne – odmówiłam ślubu. Jako osoba po udanej terapii uważałam, że to z mojej strony dowód wyleczenia i wspaniałomyślności. Nie będziemy się pętać formalnymi więzami, wszystko będzie dobrowolne, a gdy coś się zdarzy, ktoś zmieni zdanie – łatwiej będzie się rozstać.
Oczywiście myliłam się. Ja nigdy nie zmieniłabym zdania, jestem już tak zaprogramowana. Nie dla mnie udawany liberalizm. Tylko on może popełnić błąd. Nie śledzę go, brzydzę się samą myślą o podjęciu środków kontroli. Ale myśl o zagrożeniu pozostaje i nie umiem jej zwalczyć ani, co gorsza, ukryć. Wiem, że on wie, wiem, że go to męczy. Czy kiedykolwiek zdołam temu zaradzić, czy też mam się szykować na kolejną porażkę?
Rózga
***
Droga Róziu!
Żyjesz w dość szkodliwej iluzji na własny temat. Moim zdaniem bowiem jak najbardziej udajesz liberalizm. Po co, przed kim? Przecież oboje wiecie, jak jest naprawdę, a inni się w tej grze nie liczą. Ważne tylko, ile lat ma Wasze dziecko i ile rozumie – to przede wszystkim powinnaś brać teraz pod uwagę, pamiętając o własnej traumie. Dziecko jak sejsmograf zarejestruje najdrobniejszą odchyłkę od sytuacji bezpiecznej.
Zrezygnowałaś z małżeństwa, nadludzkimi siłami powstrzymujesz się od jakichkolwiek działań kontrolnych wobec swojego mężczyzny. Tym samym… naśladujesz wzorce, których zasadniczo nie akceptujesz, i budujesz życie, w którym nigdy nie poczujesz się dobrze ani silnie. To ślepy zaułek, jak sama zauważyłaś. Nie można skutecznie udawać ufnej czy „wyzwolonej”, inteligentna i wrażliwa druga strona się na to nie nabierze.
Czy nigdy nie przyszło Ci do głowy, że żyjesz z człowiekiem równie spragnionym uczciwości, monogamii i tradycji jak Ty? Z własnymi doświadczeniami, przemyśleniami i oczekiwaniami w tej kwestii? On jednak uszanował Twoje lęki, zaakceptował rezerwę. W rezultacie oboje funkcjonujecie nie do końca tak, jak byście chcieli, i to jest absurd. Warto to uporządkować.
Nie namawiam Cię do odkłamania spokoju i do powrotu do schematów działania zazdrosnej kobiety – nie o takie otwarcie tu idzie i dla Twojego partnera nie byłoby to raczej afrodyzjakiem. Nie widzę również sensu w wiwisekcji związku rodziców. Nie zmienisz ich już, niczego pożytecznego się nie dowiesz. Trzymajmy się tego, że z pewnych rzeczy naprawdę się wyleczyłaś. Zrozumiałaś wadliwy schemat działania mózgu i emocji, oduczyłaś się konfabulacji, uprzedzania wypadków i reagowania bez bodźców. Przyjmijmy, że wierzysz w miłość w tej wersji, która nie przewiduje „odskoków” w żadnej postaci.
Standardy są w tym momencie wyśrubowane i musisz zdawać sobie z tego sprawę. Dla jednych zdrada to pełny stosunek seksualny z penetracją, dla innych – trzyminutowy taniec czy przypadkowe spojrzenie. Po drodze jest jeszcze mnóstwo wariantów pośrednich: zdawkowy komplement, całus w policzek, tajemniczy telefon po 22.00, szczera kilkugodzinna rozmowa przy winie… Jeżeli przeszkadza Ci WSZYSTKO, to skazujesz Wasz związek na izolację i niespełnienie. Jednym z największych ciosów dla zakochanego faceta jest podejrzenie o niewierność. Takie zakochanie może trwać do grobowej deski, zawsze jednak będzie skażone poczuciem krzywdy. Po obu stronach zresztą.
Moje rady? 1. Ponownie podejmij terapię. 2. Poinformuj o tym partnera. Ja zrobiłabym to w tej właśnie kolejności, by nie czuł, że tylko On stwarza problem. Szczera rozmowa może Wam wskazać kolejne kierunki działania. Mogą się ujawnić bezsensowne i bezpodstawne obawy po obu stronach, przyczyny niepokojących zachowań, wzajemnego kryzysu wiary w związek. Nie jest tak, że Wasze problemy magicznie rozwiąże ślub. On zabezpiecza trwałość związku tylko pozornie. Z tym mitem właśnie musisz się rozprawić, uwolnić się od swoich obsesji i wynikającego z nich poczucia winy.
Będę trzymać za Was kciuki!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze