„Ostatni wyścig”, Jean Hatzfeld
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temu"Ostatni wyścig" doskonale wpisuje się w krąg tematów fascynujących Jeana Hatzfelda. Obcujemy z literaturą przemyślaną, świadomą tego, że oprócz faktu, liczby, lakonicznej informacji, jest jeszcze coś, co interesuje czytelnika, a co ukrywa się między słowami. Polecam tę książkę nie tylko wielbicielom biegania, lecz i tym czytelnikom, którzy uwielbiają świetny reportaż i wciągającą literaturę.
Jean Hatzfeld to autor, którego znamy za sprawą jego doskonałych reporterskich książek, poświęconych rwandyjskiej wojnie domowej ("Strategia antylop", "Nagość życia" i "Sezon maczet"). W wydawnictwie Czarne ukazała się kolejna jego publikacja, poświęcona etiopskiemu biegaczowi Ayanlehowi Makedzie. Tym razem jest to powieść, a nie klasyczny reportaż. Dlatego w książce "Ostatni wyścig", oprócz Makedy równie ważnym bohaterem jest narrator Frédérico – dziennikarz, który przyjeżdża do Etiopii, by opisać toczącą się tam wojnę. Przez przypadek na linii frontu spotyka słynnego maratończyka, który kopie okopy i zajmuje się umacnianiem opozycji obronnych. Dlaczego gwiazda współczesnego sportu znalazł się w takim miejscu?
Już od dzieciństwa Ayanleh Makeda osiągał niebywałe wyniki w bieganiu. Jego organizm wydawał się być stworzony do pokonywania długich jednostajnych dystansów (w książce pada nawet stwierdzenie, że Makeda w zadziwiający sposób potrafił gospodarować zawartością glukozy w ciele, a jego krew szybciej wchłaniała tlen). Etiopczyk zaczął biegać zainspirowany historiami słynnych maratończyków, m. in. Abebe Bikili – sportowca, który nie tylko osiągał magiczne wyniki podczas maratonów, ale i rozsławił Etiopię, stając się jej narodowym bohaterem. Makeda postanowił pójść jego śladem. Chociaż bycie sportowcem było szansą na wyrwanie się z biedy, Makeda traktował bieganie jak obrzęd, medytację, modlitwę. Może dlatego mordercze treningi, wytrwałość i konsekwencja pozwoliły mu odnieść sportowy sukces. Po wielu udanych występach Etiopczyk zaczął wygrywać najbardziej prestiżowe maratony na świecie, później dwukrotnie zdobywając olimpijskie złoto. Jego karierę przerwała niestety afera dopingowa. W trakcie olimpiady w Pekinie okazało się, że Makeda miał w organizmie niedozwolony środek dopingujący. Został więc zdyskwalifikowany i natychmiast trafił na wojnę w Etiopii.
Wszystkie te informacje poznajemy za sprawą francuskiego dziennikarza, który postanawia opisać życie Ayanleha Makedy. To z nim próbuje ustalić fakty związane z aferą dopingową, dowiadując się m.in. tego, że Makeda nie wiedział nic o niedozwolonych środkach, które znalazły się w jego organizmie. Może była to zemsta rywala, a może niefrasobliwość komisji prowadzącej badania? Ważne jest to, że sportowiec natychmiast znalazł się na pierwszych stronach gazet, pod ostrzałem nieprzyjaznych mediów. Nie miał także wsparcia ze strony rządu, który najwyraźniej chciał szybko zapomnieć o problemie. Frederic próbuje zrozumieć, dlaczego tak się stało. Pyta o to żonę Makedy, rozmawia z księdzem z jego wioski – osobą, która zachęciła go do biegania. Spotyka się z trenerami i fizjoterapeutami, którzy opiekowali się Ayanlehem Makedą, kiedy ten brał udział w zawodach. Szuka informacji w internecie, grzebie w archiwalnych wydaniach gazet. Wszystko po to, by zrozumieć fenomen Ayanleha Makedy i to, co stało się po tym, jak zdyskwalifikowano go na olimpiadzie w Pekinie.
Ktoś mógłby zapytać, dlaczego po trzech książkach o Rwandzie, Hatzfeld zajął się innym tematem? To przypadek, a może świadoma rezygnacja z tematu? Cóż, w obu przypadkach odpowiedź musi być negatywna. Bo "Ostatni wyścig" doskonale wpisuje się w krąg tematów fascynujących Jeana Hatzfelda. Autor ten pisze bowiem o ludziach, którzy znaleźli się w ekstremalnych życiowych sytuacjach, tracąc wszystko to, w co dotychczas wierzyli. Wspólnym mianownikiem jego historii jest wojna, która na kontynencie afrykańskim zawsze miała brutalny, niszczący charakter. Hatzfeld, wymyślając postać Frederica (w pewnym sensie swoje alter ego), pozwolił sobie na emocjonalne, sugestywne opisy, których nie znajdziemy w chłodnym, obiektywnym reportażu. To pozwala nam obcować z literaturą przemyślaną, świadomą tego, że oprócz faktu, liczby, lakonicznej informacji, jest jeszcze coś, co interesuje czytelnika, a co ukrywa się między słowami. Polecam tę książkę nie tylko wielbicielom biegania, lecz i tym czytelnikom, którzy uwielbiają świetny reportaż i wciągającą literaturę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze