Kobiety przedsiębiorcze
EWA ORACZ • dawno temuCzy przynajmniej raz w życiu pomyślałyście o własnej firmie? Rynek coraz bardziej otwiera się na kobiety, pojawiają się nowe projekty unijne przeznaczone wyłącznie dla kobiet oraz związane z tym pieniądze do zdobycia. Co powstrzymuje nas przed spróbowaniem pracy na własne konto? Brak pomysłu, brak środków a może brak odwagi? Początki zawsze są trudne, ale może warto zrobić pierwszy krok.
Irena Neumueler jest koordynatorką Status Feminae, Programu edukacyjno-formacyjnego dla kobiet w Trójmieście. SF prowadzi m. in. konferencje, warsztaty biblijne, sesje dla kobiet, mężczyzn i małżeństw.
— Chodziłam z tym pomysłem w sercu co najmniej rok. Pytałam bliskich mi osób, co o tym myślą. Otrzymywałam pozytywne potwierdzenia od wielu osób, ale najważniejsze było dla mnie spotkanie z pewną kobietą, która wyzwoliła we mnie odwagę i nadzieję. Od razu pojawiła się nazwa – Status Feminae, czyli Piękno kobiety, coś dla ciała, psychiki i duszy. Zaczął powstawać program „kobiecych spotkań” – konferencji, sesji tematycznych, warsztatów psychologicznych, warsztatów rozwoju osobistego. Zobaczyłam, że poruszanie zagadnienia kobiecości na płaszczyźnie antropologii, psychologii i duchowości jest absolutnie niszowe. Mówiła o tym przede wszystkim frekwencja kobiet uczestniczących w spotkaniach – dochodziło do 70–90 osób. Utwierdzałam się w celowości swoich działań – rulon wizji rozwijał się.
Marta Zakrzewska prowadzi kwiaciarnię w urokliwej dzielnicy Gdańska – Oliwie. Sote to bardzo nowatorskie wnętrze o surowym klimacie. Urządzone według projektu Marty.
— W moim przypadku pomysł na działalność podsunęło po trosze samo życie. Kiedy 4 lata temu postanowiłam związać swoją drogę zawodową z kwiatami, raczej nie planowałam otwarcia własnej kwiaciarni. Po 3 latach pracy właścicielka postanowiła zamknąć kwiaciarnię. Wtedy do głowy przyszła mi myśl — może by zaryzykować…
Marta jest bardzo młodą osobą, czasami trudno uwierzyć, że ta mała i drobna kobietka jest odpowiedzialna za tyle spraw. Praca w kwiaciarni, to nie tylko obsługa klientów przychodzących po kwiaty, to także poranne zakupy na giełdzie kwiatowej, zamówienia do hoteli i firm. Marta wspomogła się dofinansowaniem z Urzędu Miasta.
— W Polsce biurokracja dalej jest potężnym problemem, więc przebicie się przez urzędy, które decydowały o przyznaniu dotacji, było bardzo pracochłonne i nerwowe. Jeśli chodzi o stworzenie biznes planu, to mnóstwo informacji z tego zakresu jest dostępnych w Internecie. Istnieje także dużo firm, które oferują (za nieduże pieniądze) pomoc w jego napisaniu. Podsumowując jednak całą sytuację związaną z pozyskaniem dotacji, mogę powiedzieć, że opłaca się starać o tego typu formy finansowania.
Marlena Bhandari jest właścicielką firmy Avanti, w skład której wchodzi sklep z bielizną (w Elblągu) i sieć sklepów internetowych.
— Zaczynałam od tego co miałam: mały kilkunastometrowy sklepik z bielizną w centrum miasta (funkcjonuje do dziś). Moje oszczędności były niezwykle skromne (jakieś tysiąc dolarów), dawne znajomości się wykruszyły, nie miałam samochodu, no i byłam kobietą samotną z małym dzieckiem: nie było łatwo. Cały czas miałam jednak nieodparte wrażenie, że ten niewielki sklepik to tylko początek przygody i faktycznie tak się stało: firma rozwijała się najpierw powoli, potem coraz szybciej, głównie dzięki sklepom internetowym, na które przeznaczyłam na początku ciasne zaplecze sklepowe o wymiarach mniej więcej 3m x 1,5m. Potem przyszedł czas na pierwsze biuro handlowe (50m2), które po dwóch latach intensywnej pracy w pierwszych dniach listopada b.r. przeniesione zostało do nowej siedziby 200m2. Ciekawe — kiedy znów zrobi się ciasno?
Marlena pochodzi z rodziny w której rodzice byli przedsiębiorcami od połowy lat siedemdziesiątych.
— W domu odkąd pamiętam panowała biznesowa atmosfera, codziennie rozmawiało się o pracy, zaś duszą firmy była Mama (z wykształcenia prawnik, z zamiłowania bizneswoman), która żelazną ręką wszystkim zarządzała. To chyba po niej odziedziczyłam żyłkę do interesów, upór i samozaparcie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, abym mogła spędzić życie na ciepłej posadce: we własnej firmie ciągle coś się dzieje, codziennie pojawiają się nowe wyzwania. To jest jak narkotyk, bez którego po jakimś czasie trudno żyć.
Spytałam o początek Agnieszkę Kornas właścicielkę Macte! Projekty Komunikacyjne. Prowadzi firmę przy wsparciu trzech koleżanek. Swoją opowieść nazwała : „Historia przedsiębiorczych kobiet z Tarczyńskiej w Warszawie”.
— Zaczęło się w pewien marcowy poranek 2007 roku. Kończyła się moja współpraca z agencją PR a zaczynała podróż do Brukseli u boku mamy. Było więc z kim obgadać plany kolejnej podróży — po bezdrożach ekonomii i ludzkiej psychiki, czyli założenie własnej firmy. Decyzja zapadła na tak i w maju już Macte! miało logo i składało oferty, a od 14 czerwca oficjalnie istnieje na mapie małych i średnich agencji PR.
Decyzji by nie było, gdyby nie kolejne kobiety — przede wszystkim moja ex — klientka z przeszłości. To ona w ten marcowy poranek zadzwoniła i zapytała — Gdzie Pani właściwie jest… bo ja lubię z Panią współpracować. Wtedy powiedziałam — właściwie nigdzie, ale mogę być na swoim. To nieuświadomione dążenie do bycia na swoim, musiała widzieć w moich oczach i słyszeć w słowach moja przyjaciółka Ania, bo pewnego dnia oświadczyła — Musisz poznać Gosię, idziemy do Cafe X. Poznałam, na wspólnej herbacie. Ania swoją piła coraz głośniej, bo tak zatopiłyśmy się z Gosią w rozmowie i tak mocno swingowałyśmy branżowym kodem, że… Ania musiała przypomnieć, że też tam jest. Gosia ofiarowywała dodatkowe kontakty, doświadczenie, wolny czas i podobne spojrzenie na to, jak należy po kobiecemu, ale stanowczo walczyć o klientów a potem o ich sprawy. Jeszcze tylko te nocne euforyczne SMS-y z 17 wersją nazwy firmy, jeszcze kilka takich podlewanych kawą narad, jak ciąć finanse i skąd wziąć pieniądze, jeszcze kilka opcji porozumienia między nami i… moje życie zmieniło się w ciąg odpowiedzialności, wściekłości, dumy, klęsk, wyzwań, ochów i achów znajomych.
Irena Neumueler na początku też wspomogła się przyjaciółkami.
— Zaryzykowałam zwołanie pierwszego spotkania. Zaprosiłam na nie moje przyjaciółki, koleżanki, znajome – poszła „w świat” informacja o spotkaniu dla kobiet. Była to nowość, zatem przyszło 60 kobiet na konferencję, którą zatytułowałam: Czy kobieta jest tylko kobietą? Konferencję wygłosiła wyjątkowa kobieta – dr Dorota Dźwig. Jej wystąpienie sprawiło, że odbiór spotkania był więcej niż udany. Entuzjazm uczestniczek obudził w kobietach pragnienie zgłębiania własnej kobiecości, poszukiwania odpowiedzi na nurtujące pytania – jaka powinna być kobieta; jak radzić sobie z kobiecymi nastrojami, trudnościami, kryzysami; co zrobić by czuć się osobą spełnioną, wartościową, pełną, szczęśliwą, mimo niepowodzeń i problemów życiowych.
W taki sposób wszystko się zaczęło, ku mojej radości. Rozwiały się moje obawy i lęki, a rozpoczęła się konkretna praca.
Marta Zakrzewska wstaje bardzo wcześnie, żeby dojechać na giełdę kwiatową na 7.00 rano. Giełda jest czynna od 3.00 w nocy. Koło godziny 9.00 nie ma już w czym wybierać.
— Zakupy trwają średnio około 2 godzin. Potem praca w kwiaciarni do 18. Niestety, czasami brakuje czasu na spotkania ze znajomymi, jak to bywało wcześniej. Ale czas jest, zdaje się, nie tylko dla mnie towarem bardzo deficytowym…
Marlena Bhandari — Pobudka około 6.30, odprowadzenie synka do przedszkola. Powrót do domu, kawa, śniadanie, przeglądanie korespondencji elektronicznej i papierowej. O 10.00 otwiera się zarówno sklep stacjonarny jak i biuro handlowe obsługujące zamówienia internetowe. Na zmianę spędzam w jednym lub drugim cały dzień. O 18.00 zamknięcie, podsumowanie dnia. Spędzam jeszcze minimum dwie godziny na planowaniu i analizach statystyk. Czasem do późna w nocy, zdarza się, że do drugiej-trzeciej nad ranem. Część pracy mogę jednak wykonać z domu, zwykle kiedy dzieci już śpią. Raz na kilka tygodni spotykam się ze wszystkimi członkami zespołu aby omówić dalsze plany i podsumować wykonane ostatnio zadania.
Agnieszka Kornas współpracuje z trzema kobietami, spytałam jak razem im się pracuje i jak sobie radzą z podziałem obowiązków.
— Każda z nas robi coś innego, ma inny sposób rozmowy — ja jestem od otwierania kontaktów, uwiedzenia klienta czy potencjalnego współpracownika konkretami podanymi w intelektualnym sosie. Aga wykorzystuje doświadczenie w pracy w banku, mówi miękko, "z dołu", grzecznie, zadaje dużo pytań i wreszcie ustala to, co chce. Magda wykorzystuje potęgę młodości i brak naleciałości, branżowej nowomowy — pędzi do celu, jakby się jej wszystko na tym świcie należało. Ela była długo szlifowana, ale i tak ciągle zachowuje styl kumpelski, nawet mówiąc "będę mieć przyjemność z Panem współpracować" potrafi wybuchnąć szczerym, głośnym, budzącym moją grozę, ale często zjednującym sympatię mężczyzn, śmiechem.
Jestem autorytarnym zarządzającym i ciągle wydaje mi się, że na wszystko mamy tak mało czasu, więc popycham sprawy w wytyczonym kierunku. Comiesięczna książka przychodów i rozchodów uświadamia mi, że nie ma czasu na długą naukę! Trzeba natychmiast więcej zarabiać, mieć więcej klientów i być bardziej skutecznym w relacjach z mediami, bo za to głównie klienci płacą. Dlatego może zbyt rzadko szukam pomysłów w głowach moich dzielnych Maktanek. Za to na pewno wykorzystuję ich talenty — Magda ładnie pisze i maluje, Agnieszka chce poznać nowe technologie, lubi czytać i dowiadywać się o masie rzeczy, wiec robi research. Współpracująca z nami przez część tygodnia Ania kończy doktorat filologiczny, jest więc idealną osobą, by poprawić nasze entuzjastyczne pomysły wcielone w prezentacje Power Point.
Irena Neumueler pracuje sześć dni w tygodniu.
— Spotykamy się głównie w soboty. Obecnie pracuję nad założeniem fundacji na rzecz rozwoju kobiety (rozwoju szeroko pojętego). Zakres naszych działań będzie znacznie większy, więc będzie to praca rozłożona na cały tydzień.
Zastanawiałam się jak grupę złożoną z samych kobiet odbierają klienci.
Agnieszka Kornas — Kobiety nie mają z tym problemu — chwytają w lot. My jesteśmy Maktanki, same baby w biurze, ale prawie wszyscy podwykonawcy to mężczyźni. Mężczyźni trochę się dziwią, ale i tak przyznają, że do ich obsługi w innych firmach zwykle była oddelegowana kobieta.
Marlena Bhandari - Czy płeć w biznesie jest istotna? I tak i nie. Kobiety mają większą wrażliwość, inne poczucie estetyki, są bardziej uporządkowane, drobiazgowe i szczegółowe w tym, co robią. Jednocześnie męski punkt widzenia czasem się przydaje. Tak na wszelki wypadek, co by nie zwariować. I vice versa. W biznesach prowadzonych przez mężczyzn czasem aż kuje w oczy brak kobiecej ręki. Najlepiej moim zdaniem sprawdzają się biznesy prowadzone przez damsko-męski tandem.
Wszelkie przejawy seksizmu momentalnie ukrócam. Nie czuję się gorsza ani głupsza, ani mniej zdolna od mężczyzny. Niejeden z nich na moim miejscu rzuciłby interesy i odszedłby na stabilną, ciepłą posadkę. Szczególnie, gdy urodziłby drugie dziecko w momencie intensywnego rozwoju firmy, jednocześnie zmagając się z remontem generalnym siedziby. Jeden z budowlańców odezwał się do mnie kiedyś: — Kto tu jest szefem? Ach, pani. Ale ja wolałbym jednak porozmawiać z jakimś mężczyzną. Jednak rozmawiał ze mną, nie miał wyjścia.
Irena Neumueler — To, że jestem kobietą ma ogromne znaczenie. Żaden mężczyzna nie wykona pewnych prac tak jak kobieta i odwrotnie. Absolutnie nie mam na myśli porównywania i oceniania – lepiej, czy gorzej – nie myślę w tych kategoriach. Uważam, że kobieta w biznesie działa inaczej niż mężczyzna, ponieważ ma inne predyspozycje, inną wrażliwość, inaczej rozkłada akcenty w działaniu. Zdarzało się, że na konferencję Status Feminae zapraszałam mężczyzn, kierując się ich intelektem – wiedzą, autentyczną mądrością. Jednak dało się zauważyć, że o kobiecości może trafnie i najpełniej powiedzieć tylko kobieta. Ona nie mówi teorii z książek i z obserwacji, ale z głębi siebie, z doświadczenia własnego, a to jest nieuchwytne dla mężczyzny.
Zastanawiałam się w jaki sposób klienci odbierają fakt, że właścicielką jest młoda kobieta?
Marta Zakrzewska — Często widzę zaskoczenie na ich twarzach, kiedy chcą rozmawiać z szefową i nagle dowiadują się, że właśnie rozmawiają, ale zaskoczenie szybko mija i zaczynamy rozmawiać o konkretnych sprawach.
Cztery kobiety, cztery różne historie. Wszystkie pełne entuzjazmu i nadziei. Doświadczenie nauczyło je ciężkiej pracy na własny rachunek. Irena planuje otworzyć fundację. Agnieszka zdecydowanie i z entuzjazmem rozwija Macte! Marlena co rusz znajduje niszę na rynku i otwiera kolejny sklep.
Marlena Bhandari - Nawiązałam współpracę z jedynym w Polsce producentem skarpetek zapobiegających powstawaniu niemiłych zapachów. Produkt okazał się hitem: wszyscy chcieli wypróbować skarpetki, przez cały dzień utrzymujące świeżość stóp i obuwia. Klienci powracali na dalsze zakupy i mówili o skarpetkach swoim znajomym, krąg klientów powiększał się. Latem 2006 wpadłam na pomysł, by wyodrębnić dla nich asortyment niezwykłych skarpetek do osobnego sklepu i tak wiosną 2007 powstało Skarpetkowo.pl (wraz ze swoim globalnym odpowiednikiem Sockscity.com) jako jedyny autoryzowany sklep internetowy producenta, wraz ze sklepem powstał skarpetkowy blog (zajął II miejsce w Konkursie “Firmowy Blog Roku 2008"). Pomysł, aby z ogólnej oferty wyodrębniać kolejne niszowe sklepy sprawdził się na tyle, że idąc za ciosem otwierane były kolejne sklepy internetowe: jesienią 2007 powstał sklep, w którym znalazło się około 300 wzorów trendy bluzek i bawełnianych koszulek — Bluzki24.pl, wiosną 2008 natomiast powstał kolejny ciekawy niszowy sklep, tym razem z bielizną dla osób noszących większe rozmiary (od L wzwyż) - BieliznaXXL.pl. Obydwa sklepy zostały przyjęte niezmiernie ciepło przez internautów płci obojga, ale szczególnie przez panie. Ostatnio otwartym (wrzesień 2008) sklepem niszowym jest sklep z bielizną dla prawdziwych kusicielek Sexy-Bielizna.eu oraz perfumeria internetowa Perfumino.pl. W trakcie prac wdrożeniowych jest Sockscity.co.uk, który będzie odpowiednikiem Skarpetkowo.pl przeznaczonym na rynek brytyjski. W dalszych planach jest niemiecki odpowiednik. Na chwilę obecną jest więc sześć w pełni działających sklepów internetowych i cztery konta ze statusem Super Sprzedawcy w serwisie aukcyjnym Allegro.
Marta Zakrzewska — Myślę, że mogę być dumna z tego, co osiągnęłam, jest jednak wciąż mnóstwo do zrobienia. Jestem osobą młodą i mam jeszcze sporo innych pomysłów, które chciałabym zrealizować, również związanych z kwiaciarnią, ale nie będę ich zdradzać. Trzeba mieć świadomość, że bycie właścicielem firmy, to ciężka praca, ale przynosząca sporo satysfakcji.
Dla osób lubiących wyzwania, wytrwałych i dążących do celu to na pewno odpowiednia forma realizacji.
Agnieszka Kornas — Plany na przyszłość … Plany są u mnie blisko marzeń. Czasem dlatego, że skutecznie zmieniam marzenia na plany, a czasem dlatego, że to co się wydaje takie łatwe i oczywiste w rozwoju firmy, po bliższym przyjrzeniu przechodzi do sfery marzeń. Mieszana lista jednych i drugich wygląda tak… Wreszcie skończyć jakąś przyzwoitą wersję strony internetowej, szewc może chodzić bez butów, ale kobieta? A tym bardziej kilka? Uruchomić nasz tajny projekt społeczności internetowej, który się będzie tak nasilać, że nawet Nasza Klasa i Grono odczują na sobie te wibracje. Spotkać wreszcie te zdolne, młode, urokliwe przez telefon i wysoko reprezentacyjne na pierwszy rzut oka, wytrwałe i z otwartymi głowami a poza tym chętne do pracy w PR nie tylko w ramach listu motywacyjnego. Zatrudnić, nauczyć, przywiązać słowem — przekonwertować na Maktanki. I czasem móc oddać sprawy w ich ręce. Wymyślać i organizować więcej imprez kulturalnych (Matce! jest autorem cyklu Taneczne Kawiarenki dla Wydziałów Kultury), które przynoszą radość i wiedzę mieszkańcom miasta a Matce! możliwość współpracy z wieloma ciekawymi ludźmi. Znaleźć sklep z zaopatrzeniem biur, w którym sprzedają jedzenie dla kota.
Irena Neumueler — To jest bardzo miłe, gdy kobiety podchodzą do mnie po zajęciach dziękując za kolejne spotkanie, które stało się inspiracją do podjęcia zmian. Słowa uznania motywują mnie i dają siłę do dalszego działania. W ramach Programu Status Feminae, prowadziłam w roku akademickim 2007/2008 wykłady o tematyce Filozofia kobiety na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Gdyni. W zajęciach, przez dwa semestry wzięło udział 55 kobiet. Te spotkania z kobietami w wielu 55+, dawały mi ogromną radość i satysfakcję. Ich wdzięczność i zaangażowanie, gotowość do zmian w swoim życiu była wielka. Mówiły, że nigdy nie jest za późno, by podejmować rzeczy nowe, by odkrywać w sobie siłę i wewnętrzne piękno.
www.statusfeminae.plwww.sote.gda.pl targetwww.pinkday1.macte.plwww.skarpetkowo.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze