Mój chłopak jest gejem?
CEGŁA • dawno temuMam 40 lat, mój partner 38. Mieszkamy razem od 5 lat. Niedawno przeczytałam, że 50% Polaków szpieguje swoich partnerów, grzebiąc im w komputerach i komórkach, też do nich należę. Wyjechałam na weekend i po powrocie zauważyłam w mieszkaniu zastanawiające szczegóły. Ledwo ruszył pociąg, a mój partner zaczął czatować z gejami. Nie wiem, czy ktoś odwiedził tamtej nocy nasze mieszkanie i czy coś się wydarzyło. Jestem zdruzgotana, nie umiem zacząć rozmowy na ten temat.
Witaj, Cegło!
Zanim zwrócę się do seksuologa — w nie swojej zresztą sprawie — chcę poradzić się Ciebie:
Mam 40 lat, mój partner 38. Mieszkamy razem od 5 lat. Oboje jesteśmy rozwiedzeni, przy czym On ma dzieci, ja nie. Pomiędzy nami również było kilka poważniejszych tarć, kończących się Jego czasową wyprowadzką, ale z biegiem lat sytuacja unormowała się, a ostrzejsze konflikty ustały. „Zgodziliśmy się” na siebie i zakończyliśmy burzliwy okres, przechodząc w stan stabilizacji. Pozornej, niestety.
Niedawno przeczytałam w renomowanym tygodniku, że 50 proc. Polaków szpieguje swoich partnerów, grzebiąc im w komputerach i komórkach… Skoro nie jestem pierwsza ani ostatnia, to przyznam, że też do nich należę. Raz, na początku znajomości, zmusiłam partnera do zmiany numeru, gdyż nie podobały mi się zbyt częste telefony i SMS-y od jednej z jego byłych (nie żony!). Nie były to kontakty „obojętne”, raczej sentymentalne, nawiązujące do przeszłości – jakby tamta pani nie pogodziła się do końca z rozstaniem — i nie podobało mi się to, czemu dałam wyraz.
Przez lata był spokój, aż teraz wyjechałam na weekend do znajomych do innego miasta i po powrocie zauważyłam w mieszkaniu jakieś zastanawiające szczegóły, o których nie chciałabym teraz mówić. Gorsze jest to, co znalazłam w komórce. Ledwo ruszył mój pociąg w piątek, mój partner zaczął czatować z… gejami. Kontakt zawęził się na 1 konkretnej osobie, panowie wymienili, że tak powiem, parametry – rodzaj owłosienia, budowę ciała – po czym nastąpiło hasło „zapraszam uległego”. O ile się orientuję, była to chęć i propozycja odbycia niekonwencjonalnego stosunku seksualnego.
Nie wiem, czym się takie czaty kończą, nie załapałam się nigdy na tę pasję i nie nawiązywałam kontaktów tą drogą. Nie wiem, czy ktoś obcy odwiedził tamtej nocy nasze mieszkanie i czy coś się wydarzyło… Reszta szczegółów mogła przecież zostać dograna w rozmowie. Nie wiem również, czy mój partner próbował tego po raz pierwszy czy setny, i dlaczego to robi. Gejem przecież nie jest. Ale jestem zdruzgotana i nie umiem zacząć sensownej rozmowy na ten temat. Poza tym, chyba na wszelki wypadek brzydzę się seksu z nim i unikam zbliżeń, zastanawiam się ciągle, np. czy jeśli do czegoś doszło, to została użyta prezerwatywa. My ich nie używamy ze sobą już od 3 lat, ale to co innego przecież i nie mam pewności, czy mój partner to rozumie… Czuję się upokorzona i odrzucona, i jakoś tam oszukana – nie tylko zdradzona trywialnie, lecz z takim „podwójnym dnem”.
Wiem, że na dłuższą metę nie da się w tej sprawie milczeć i jak gdyby nigdy nic żyć pod jednym dachem. Jak ugryźć taki temat z osobą, którą uważałam za najbliższą i której wreszcie, po wielu zawirowaniach, zdołałam zaufać? Zaznaczam, że mój partner w żadnym sensie się wobec mnie nie zmienił – jest miły, czuły, troskliwy, nie czuję z Jego strony oddalenia czy zagrożenia odejściem. Zachowuje się całkowicie naturalnie, jak mężczyzna, którego dotychczas znałam i któremu wierzyłam…
Nieuległa
***
Nieuległa kobieto!
Sprawa faktycznie i delikatna, i szokująca. Również dlatego, że seksuolog chciałby zapewne rozmawiać z Wami obojgiem, wbrew temu, co sądzisz… Nie opisałaś intymnych szczegółów Waszej więzi i rozumiem, że to rzecz bardzo prywatna, indywidualna. Niewykluczone jednak, że odpowiedź na swoje pytania znalazłabyś w rzetelnym i szczerym zanalizowaniu tego, jak Wam jest w łóżku, i odpowiedź ta byłaby mniej lub bardziej trywialna.
Ale wszystko zależy od tego, jakiego rodzaju „problem” ma Twój partner. Może być bowiem np. utajonym homoseksualistą, który trwałych związków z kobietami używa jako zasłony dymnej. Może być biseksualistą lub hetero, który preferuje czynny seks analny (związany czasem z inklinacjami sadystycznymi), a nie trafia na partnerki skłonne tę formę współżycia zaakceptować. Równie dobrze może być „tylko” eksperymentatorem lub seksoholikiem. Obecnie podkreśla się, jak bardzo płynna i niejednoznaczna (a zarazem niezbadana) jest kwestia zdefiniowania płci oraz seksualności człowieka. Nauka nie zajmuje się wybranianiem złych osobników z wyroku „winien”, tylko badaniem statystycznych zachowań i skłonności, dlatego takiego stanowiska nie warto w czambuł potępiać.
Statystyka jednak to nauka ścisła, a życie z drugim człowiekiem to świat emocji, oczekiwań i wartości. Erotyczne czatowanie bardzo często zastępuje oglądanie pornografii: sprowadza się do wymiany pieprznych tekścików — i na nich się kończy. Co innego przejście do realu, a rozumiem, że odczytałaś SMS-y jako świadczące o próbie spotkania. Tak czy inaczej, w obu wypadkach mamy do czynienia ze zdradą – kwestia do rozstrzygnięcia przez Ciebie, czy namacalną i czy wybaczalną…
Domyślam się, że czujesz się niezręcznie, ponieważ sposób, w jaki zdobyłaś informacje, też nie jest fair. Kiepski punkt wyjścia do rozmowy, przede wszystkim. Nawet jeśli czyni tak połowa ludzkości, dla mnie nie do końca zrozumiałe jest to, czemu kobieta po dwudniowej nieobecności czujnie bada wzrokiem mieszkanie i sprawdza komórkę mężczyzny. Czy to jest rutynowe zachowanie? Bo jeśli jest rutynowe w konkretnym związku, to chyba… coś w tym związku nie gra? Nawet jeśli piszesz mi, że Wasze problemy już się uleżały i jest fajnie.
Problemy z wiernością i zazdrością bowiem z reguły nigdy się nie kończą tak naprawdę a sączą się, jak powoli zabijająca trucizna. Mechanizm działa prosto: jeśli raz partnera na czymś „przyłapałaś”, to nawet po przeprosinach, pogodzeniu i „zapomnieniu” u większości ludzi – tych ze strony pokrzywdzonych — pozostaje jątrząca zadra – a może oszukuje mnie nadal, skoro zrobił/a to raz? Reszta to już kwestia interpretacji ujawnionych danych przez oboje.
Bolesny, nierozstrzygalny paradoks tych sytuacji polega na tym, że bycie lub niebycie okłamywaną/ym znajduje się bardziej w sferze zaufania niż faktów. Można mieć partnera, który miewa niewinne wpadki, tłumaczy się szczerze z niefortunnych sytuacji i nigdy nie ma nic poważnego na sumieniu, a mimo to oskarżać go o najgorsze i zadręczać pretensjami. Można też przeżyć całe życie z notorycznym kłamcą i mieć przed oczami żywe dowody jego winy, a wierzyć mu bezgranicznie i nie przyjmować do wiadomości niepokojących sygnałów. Sporo mówi się o tym, że zaufanie mają zwykle osoby pewne siebie, którym szkoda czasu na szpiegowanie partnerów. Natomiast te „trzepiące telefony” to ludzie pełni kompleksów i fatalnie doświadczeni przez poprzednich ukochanych. To chyba jednak bardziej złożone. Osoba zakompleksiona wydaje się bardziej skłonna do przymykania oczu na wszystko, byle zachować związek.
Niezależnie jednak od tego, jak definiujesz swoją pozycję w Waszej relacji, niezwłocznie musisz zebrać siły do rozmowy z partnerem (sformułuj jakieś możliwie bliskie prawdy wyjaśnienie, czemu po raz kolejny sprawdziłaś komórkę). Nie daj się zbyć urazą, nie pozwól Mu też bagatelizować sprawy żartem. Zaskakująco wiele osób usprawiedliwia swoje nawet dość drastyczne poczynania chęcią „spróbowania, jak to jest”. Istotne są jednak tylko dwie rzeczy: skąd ta chęć i jak dalece spróbowali. Postaraj się tego dowiedzieć, zanim ocenisz, co dalej z tym fantem zrobić. Problem wydaje się poważny, ale możliwy do rozwiązania przez specjalistę. Zwłaszcza jeśli nadal chcecie być razem, bo to chyba podstawa wszystkiego?
Powodzenia życzę…
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze