Jestem bezpłodny
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuWiele uwagi poświęca się zjawisku bezpłodności i niepłodności kobiet. Bezpłodność mężczyzn zdaje się wciąż być tabu. Naukowcy szacują, że nawet w 40% przypadków niepłodności wśród par winę za niemożliwość poczęcia może ponosić mężczyzna. Jakie są psychiczne skutki męskiej niepłodności?
Krystian (32 lata, stomatolog z Lublina):
— Mam nadzieję, że przeczyta to jakiś facet z takim samym problemem jak mój i poczuje się lepiej. Ja musiałem przejść przez wszystko sam.
Siedem lat temu wziąłem ślub z najwspanialszą kobietą na świecie. Znaliśmy się jeszcze z czasów liceum, zakochaliśmy się w sobie w pierwszej klasie i od tamtej pory byliśmy ze sobą. Już w wieku szesnastu lat wiedzieliśmy, że będziemy razem do końca życia. Wiedzieliśmy, gdzie będziemy mieszkać, jak będą miały na imię nasze dzieci, jak się zestarzejemy… Kiedy sobie przypomnę nasze plany, chce mi się płakać. Co im położyło kres? Plemniki, a raczej ich witki. Ściślej – moje plemniki i ich leniwe witki.
Dwa lata po ślubie staraliśmy się o dziecko. Znaczy – wcale się jakoś specjalnie nie staraliśmy, po prostu kochaliśmy się jak szaleni każdego prawie wieczora – bez zabezpieczenia. I nic, Ania ciągle nie zachodziła w ciążę. Po roku skontaktowaliśmy się z lekarzem, który uznał, że jeszcze mamy czas. Wyjaśniał, że fakt, że nie mamy dziecka, wynika ze stresu, jaki żona czuje w związku z tym, że nie ma pracy. Brzmiało logicznie, Anka faktycznie była załamana, bo wcześniej wyobrażała sobie, że jak tylko skończy tę swoją pedagogikę, w każdym przedszkolu przyjmą ją z otwartymi ramionami… Właściwie decyzję o dziecku podjęliśmy właśnie wtedy, bo pracy nie było. Chcieliśmy przeczekać. Taka strategia.
Ale czas mijał i nic się nie zmieniało. Byliśmy już tak wyczuleni i tak co miesiąc czekaliśmy na dobrą nowinę, że po minie Anki widziałem, kiedy ma okres. Każdego miesiąca jej rozpacz pogłębiała się, a ja czułem się bezradny.
W końcu lekarz uznał, że może jednak przyczyna jest inna niż bezrobocie Anki – może dlatego, że Anka znalazła pracę? Nie wiem. Mówię z taką złością, bo może gdyby ten lekarz tak nie zbagatelizował naszego problemu wtedy, za pierwszym razem, moje życie dziś wyglądałoby inaczej? A może tak się tylko pocieszam, żeby nie czuć tego, co czuję? Staram się znaleźć winnego, żeby pozbyć się swojego poczucia winy?
Dostaliśmy różne skierowania na badania. Umierałem ze strachu, co się stanie, jeśli okaże się, że Ania jest bezpłodna? Wiedziałem, jak bardzo chce mieć dzieci, jak bardzo dzieci są dla niej ważne… Śmieszne, ale wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że to ze mną może być coś nie tak.
Kiedy dowiedziałem się, że produkowane przeze mnie nasienie jest bezwartościowe, bo moje plemniki w ogóle się nie ruszają, załamałem się. Wiedziałem, że nic już nie możemy zrobić.
Ania przyjęła tę wiadomość ze spokojem, który mnie zdumiał. Wiedziałem dobrze, że posiadanie własnego dziecka jest jej wielkim marzeniem graniczącym z obsesją, więc dlaczego teraz odpuściła z taką łatwością? Mówiła coś, że wyroki losu należy przyjmować z pokorą. Uwierzyłem jej. Przez jakiś czas szukaliśmy innego rozwiązania. Myśleliśmy o adopcji albo banku spermy, jednak nie byliśmy przekonani do żadnej z tych opcji.
Kiedy minęła pierwsza rozpacz, zostawiliśmy sprawę dziecka: zajęliśmy się naszym życiem zawodowym, zaczęliśmy podróżować, realizować swoje pasje. Przyznam, że nie myślałem o dziecku. Czasem robiło mi się przykro, kiedy widziałem dumnych ojców z synami, ale już nie rozpaczałem. Wydawało mi się, że Anka też. Wyglądała na szczęśliwą.
Dwa lata temu, kilka dni po naszej rocznicy ślubu, Ania oznajmiła mi, że jest w ciąży. Oczywiście nie ja byłem ojcem. Powiedziała mi z płaczem, że od dwóch lat ma romans z nauczycielem muzyki z przedszkola, w którym pracuje. Dodała, że jest z nim szczęśliwa, że go kocha, że właściwie kocha nas obu, ale skoro ja nie mogę dać jej dziecka, los wybrał za nią. Okazało się, że od dwóch lat uprawia seks z nami dwoma – bez żadnych zabezpieczeń. Powiedziała sobie, że jeśli zajdzie w ciążę, zostawi mnie i założy rodzinę z kochankiem. Przez dwa lata była ze mną tylko dlatego, że nie zachodziła w ciążę…
Oczywiście świat mi się zawalił. Wydawało mi się, że jesteśmy razem szczęśliwi, we dwoje, bez dziecka. Że przyjęliśmy i zaakceptowaliśmy fakt, że nigdy nie będziemy mieli dzieci. Okazało się, że szczęśliwy byłem tylko ja…
Nie walczyłem o nią. Jeszcze tego samego wieczora spakowałem się i wyprowadziłem. Nigdy jeszcze nie czułem się tak upokorzony, poniżony, odrzucony i co jeszcze, nie wiem. Przez chwilę nawet myślałem o samobójstwie. Byłem nic niewartym mężczyzną, skoro nie potrafiłem dać dziecka kobiecie mojego życia. Jakie mogłem mieć argumenty? Mogłem jej dać wszystko, oprócz tego, czego pragnęła najbardziej. Byłem do niczego.
Rozwiedliśmy się. Urodziła syna. Słyszałem, że jest w trakcie sprawy rozwodowej, bo okazało się, że ojciec jej dziecka jest hazardzistą. Wiem, że może to świństwo, ale cieszę się. Dlaczego? Może dlatego, że nigdy nie przestałem jej kochać?
To śmieszne, ale ja ją w pewnym sensie nawet rozumiem. Chciała dziecka i sobie je zrobiła. Mam pretensję do siebie, że nie zauważyłem, że moja bezpłodność to dla niej taki wielki problem… I czuję się winny, że to przeze mnie to wszystko. Przez moje plemniki.
Mirek (28 lat, kierowca z Koszalina):
— Od ośmiu lat jeżdżę na tirach. Jak mi na początku chłopaki z pracy mówili, że mogę mieć kłopoty z płodnością, chciało mi się śmiać. Myślałem, że to taki żart. Mówili, że kierowcom, zwłaszcza tym, co jeżdżą długo, przegrzewają się jądra i stąd problemy.
Kilka lat temu wziąłem ślub. Kiedy po roku moja nie była w ciąży, przypomniałem sobie, co mówili koledzy. Trafiłem na mądrego lekarza, który pokierował mnie na właściwe badania. Okazało się, że rzeczywiście, wystarczyło kilka lat pracy w zawodzie, żeby moje plemniki przestały nadawać się do czegokolwiek…
Teraz cały czas zastanawiamy się z żoną, co robić. Adoptować? To trudna decyzja. Czuję się źle, bo co ze mnie za facet? Boję się, że ona mnie zostawi, znajdzie sobie innego. Jakiegoś ogiera, który da jej tyle dzieci, ile sobie zamarzy. Żona pociesza mnie i mówi, że jest ze mną dla mnie, a nie dla moich plemników, ale słyszałem bardzo wiele historii o tym, że związki, w którym jeden z partnerów jest bezpłodny, często się rozpadają.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze