Kometa
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno: ogon, który ciągnie się za kometą, nie zawsze ją upiększa. Za Twoim mężczyzną snuje się niezbyt miła przeszłość. Może i wspomina ją jako fantastyczną, szumną i owocną, ale dziś sam chyba widzi, że wiele dobrego nie zwojował. I co z takim począć?
Szanowna Pani,
Wszystkie wątki w „Ustalmy jedno” są fantastycznie ciekawe i wczytuję się w nie jak w kryminał. Oczywiście chętnie dorzucę coś od siebie.
Tym razem nie będzie studium przypadku, choć to ja mam szczęście być z wspaniałym mężczyzną o co najmniej powikłanej przeszłości. Nie sprawia mi to problemu i pogodziłam się z tym, bo już na samym początku wyznał mi, że ma za sobą imprezy, kilkadziesiąt partnerek i zdrady na koncie. Przy czym od razu dodał i wielokrotnie potwierdził to czynami, że dojrzał, zmienił się, żałuje i chce od życia czegoś innego. Czytam o problemach dziewczyn, że nie chce się angażować, że nie dzwoni. Mój partner angażuje się, dba o mnie, jest cierpliwy, wrażliwy, zmienia to, o co go poproszę. Prawie ideał. Do tego kochamy się mocno, w naszym związku ciągle iskrzy od namiętności i od chęci wspólnego budowania.
Proszę mi w takim razie powiedzieć, szanowna Pani Margolu, jak Pani myśli: czy „jak już zdradzał, to będzie zdradzał”? Te babskie mądrości mnie denerwują, ale nie ukrywam, że bywam czasami zaniepokojona. Z drugiej strony jedna mądra baba powiedziała mi, że człowiek to nie constans. I w to wolę wierzyć bardziej, bo to daje pole do popisu dla prawdziwych, wytrwałych budowniczych relacji.
No to co z takim „facetem z przeszłością”? Co Pani na to?
Serdecznie pozdrawiam,
Aaania
***
Droga Aaaniu,
O człowieku świadczą czyny. Skoro piszesz, że dowiódł wielokrotnie czynami, że dojrzał, to trzeba założyć, że tak jest. Oczywiście, nie jest łatwo żyć z kimś, o kim wiemy, że ma na sumieniu ciemne sprawki. Zdrada zawsze jest jednym z bardziej raniących doświadczeń, dlatego warto się dokładnie przyglądać kandydatowi na partnera do spędzenia reszty życia, zanim podejmie się poważniejsze kroki (do takich zaliczam np. wspólne zamieszkanie). Jednak nie należy popadać w paranoję… Osobiste przekonania (i doświadczenia obserwowane w otoczeniu) pchają mnie ku optymistycznym stwierdzeniom, że człowiek może się zmienić na lepsze, kiedy wreszcie uświadomi sobie, gdzie w jego postępowaniu tkwi zło i w jaki sposób odbija się ono na bliskich osobach. I wierzę, że przemiana taka jest dogłębna. Sądzę, że powiedzenie „jak już zdradzał, to będzie zdradzał” jest mocno na wyrost. Statystycznie pewnie sporo w nim racji, ale nie zakłada najgłębszej istoty ludzkiego rozwoju, jaką jest (powinno być) stałe dążenie do tego, by stawać się lepszym. Twój partner najwyraźniej stawia na bycie lepszym człowiekiem. Oby to było szczerze i oby wytrwał.
Słusznie dostrzegasz pewną dozę sceptycyzmu w powyższym zdaniu. Bo druga strona medalu, o której nie wolno zapomnieć, jest taka, że na pewno bariery łatwiej przekraczać temu, kto to już raz uczynił. Może to dotyczyć konkretnego związku, ale może też dotyczyć ogólnej mentalności danego człowieka. Co prawda nie wierzę, żeby to akurat w geny mężczyźni mieli wpisaną zdradę, bo na pokuszenie w ciągu swego życia wodzony jest każdy człowiek bez wyjątku. Jednak na pewno skłonność do zdrad stanowi pewną cechę osobniczą, nieważne, czy wynikającą z uwarunkowań „biologicznych” (pozwolę sobie powątpiewać), czy z ogólnego profilu charakterologicznego (ku czemu się skłaniam). To drugie uwarunkowanie rokuje bardziej optymistycznie, bo nad charakterem właśnie można pracować.
Myślę sobie, że wchodząc w związek, trzeba wierzyć. Że nie powinno się z góry zakładać najgorszego (zwłaszcza że negatywne myślenie przyciąga negatywne zdarzenia). Nie należy podejrzliwie patrzyć na partnera przez pryzmat dawnych grzechów. Natomiast nie można całkowicie uśpić czujności, zakładając, że deklaracje są pewnikiem. Chodzi mi o sytuacje, w których ewidentnie pojawia się flirt z kobietą spoza związku, a partner wpiera: „to nie moja ręka”. Lepiej wówczas, dla własnego zdrowia, wycofać się od razu. To powinno być klarownie przez Was ustalone na samym początku. Partner jak alkoholik powinien mieć świadomość, że nie wolno nawet umoczyć ust w kieliszku, bo ten mechanizm wciąga. Jeżeli jest człowiekiem honoru, sam będzie o to dbał. I naprawdę jestem dobrej myśli. Różne rzeczy w życiu widziałam, i to na tyle dużo optymistycznych, że nie sposób uznać bezwzględnej prawdziwości powiedzenia przytaczanego w tzw. babskiej mądrości. Chociaż nie zapominaj, że ta babska mądrość oparta jest na latach doświadczeń i obserwacji.
Zatem: czujnie, acz optymistycznie!
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze