Niektórzy mężczyźni są dziećmi
MAŁGORZATA SULARCZYK • dawno temuUstalmy jedno, droga Jagodo – niektórzy mężczyźni są dziećmi. A dzieci o dzieciach nie myślą. Dzieci chcą mieć zabawki, dużo zabawek, i tylko dla siebie. Czy to będzie nowa superkolejka z imitacją stacji, gór i drzew, czy Nissan Patrol, pożądanie posiadania jest tak samo silne.
Drogie czytelniczki i czytelnicy Kafeterii,
Mamy przyjemność przedstawić nową kolumnę „Ustalmy jedno”. Pod tą enigmatyczną nazwą kryje się kącik porad, który poprowadzi znana wam już z cyklu felietonów „Zezem na wprost” Margola — Małgorzata Sularczyk. Nie od dziś Margola doradza tym, którzy porady szukają; przyjaciołom, anonimowym Internautom na grupach dyskusyjnych oraz czytelniczkom Kafeterii pomaga rozstrzygać dylematy sercowe i moralne, zawodowe i rodzinne, podpowiada, jak poruszać się w sferach savoir-vivre i po grząskim gruncie mniejszego zła.
Mamy nadzieję, że „zinstytucjonalizowanie” Margoli ośmieli nieśmiałych, rozwieje wątpliwości powątpiewających i zachęci wiecznie niezdecydowanych, by poprosić ją o radę, bądź po prostu obiektywny i szczery osąd ich sytuacji. Najciekawsze listy i odpowiedzi na nie będziemy publikować z zachowaniem reguł dyskrecji. A dlaczego szyld poradni głosi „Ustalmy jedno”? Ustalcie to sami.
* * *
Droga Margolu,
Mam 27 lat i coraz częściej głos wewnętrzny podpowiada mi, że czas myśleć ozałożeniu rodziny. Niestety mój chłopak, choć snujemy luźne plany, by siępobrać, zapowiada, że nie chce mieć dzieci. Ostatnio wypalił przy naszejwspólnej koleżance, że mógłby się ze mną już teraz ożenić, ale boi się, żewtedy ja będę miała "argument w ręku, by wymóc dziecko" na nim. Być możeumarłabym z zażenowania, gdyby nie to, że partner owej koleżanki nie rokujelepiej, przynajmniej jako ojciec. Stale powtarza, że dzieci śmierdzą i sąwstrętne i dlatego nigdy nie założy rodziny. A przepraszam, jest jeszczeważniejszy powód — on się nie dorobił. To tak samo jak mój mężczyzna, który,gdy desperacko próbuję rozbudzić w nim instynkt ojcowski (czy w ogóle cośtakiego istnieje w naturze?!), odpowiada: "kochanie, nie stać nas na dziecko". Koleżanki partner do tego stopnia jest na dorobku, że nie stać gona czułość, nie wspominając o seksie. Koleżanka mówi, że jej mężczyzna maochotę się kochać średnio raz w miesiącu, co komunikuje w ten sposób, żedrapie stopą po jej nodze oczekując, że ona przejmie inicjatywę, a przezpozostałe dni, gdy ona próbuje przytulić się do niego, mówi: "seks jest dlabogatych". Tak się zachwycił tym swoim powiedzeniem, że powtarza je przykażdej okazji w towarzystwie.
Po tym wstępie, z którego można wysnuć wniosek, że Ci nasi mężczyźni, a my znimi, ledwie koniec z końcem wiążemy, muszę wyjaśnić, że tak nie jest, a wręcz przeciwnie.
Mój chłopak ma świetną pracę, bez wyrzeczeń w ciągu 3 lat spłacił kredyt na50-metrowe mieszkanie. Teraz zresztą je wynajmuje, bo mieszkamy w jednym zmoich 2 mieszkań, które mam w spadku po babciach. Ja też zarabiam całkiemnieźle i, co ważniejsze, wiem, że mogę liczyć na rodziców, którzy są dosyćzamożni. Oboje mamy dobre samochody, stać nas na to, by zaszaleć od czasu doczasu na zakupach i jeszcze coś z tego odłożyć. W przypadku znajomychmówienie, że ich na coś nie stać, zakrawa na bluźnierstwo. Partner koleżankijest 28-letnim, prężnym menagerem, który nie dość, że świetnie zarabia, tojest dziedzicem sporej fortuny. Kiedyś pani Bukowska napisała felietonzatytułowany "Logika ogrzewania w podłodze", którego głównym bohaterem jestWujek Chłodek. Gdyby nie to, że partner koleżanki nie ma na imię Włodek i wprzeciwieństwie do Wujka Chłodka ma willę w Konstancinie, dla ścisłości 5kilometrów od, myślałabym, że to o nim pisała pani Bukowska. Kolega potrafiirytować nowopoznanych ludzi, gdy wzdycha na dzień dobry: "Jestem biednymczłowiekiem", po tym jak wysiada ze swojego Nissana Patrola. Wtajemniczeniwiedzą, że "biedny" odnosi się do tego, że go nie stać na Bentleya (dlategomusi się zadowolić Patrolem) i że w jego wieku Tom Cruise miał już ze 100milionów dolarów. Po części go rozumiem, bo przecież mamy taki punkt odniesienia, na jaki sobie zarobimy…
Rozumiem, ale nie zgadzam się. Tysiąc razy zadawałam sobie pytanie: jeśli nas nie stać na dzieci, to kogo stać? Chciałabym, żeby to pytanie nie pozostało retorycznym i właśnie dlatego odważyłam się napisać ten list.
Opisałam całą sytuację dosyć dokładnie, bo już sama nie wiem, co o tymmyśleć. Czy niechęć do dzieci jest jakoś powiązana z apetytem na dobramaterialne, z potrzebą wzbogacenia się. Czy tylko facet, któregorzeczywiście nie będzie stać, by utrzymać rodzinę, zdecyduje się na "takiwydatek"?
Twoja czytelniczka,
Jagoda
* * *
Detronizacja związana z pojawieniem się „młodszego rodzeństwa” może być zabójcza. Bo co taki dorosły dzieciak może mieć do zyskania? Radość ojcostwa? Do radości ojcostwa dorasta się wraz z dorastaniem dziecka – rzadko jest tak, że pomarszczony i nieskoordynowany noworodek budzi więcej niż zaciekawienie i co najwyżej rozczulenie, że taki nieporadny…. A jak do radości ojcostwa może dorosnąć ktoś, kto ma jasność głównie w kwestii wyrzeczeń finansowych, czasowych, emocjonalnych? Kto świadomie zdaje sobie sprawę, że pojawienie się dzieciaka zdetronizuje go absolutnie, odbierze mu pozycję domowego króla, któremu wystarczy podrapanie po łydce, żeby mieć co chce?? Wiem, że piszę raczej o Twoim znajomym, a nie mężczyźnie, z którym jesteś związana, ale zauważ, że Ty też napisałaś o nim więcej, niż o swoim partnerze, kochana. Czy to nie widomy znak, że nie chcesz myśleć o tym, że problem dotyczy przede wszystkim Waszego związku? Zresztą, pewne teorie w psychologii mówią, że otoczenie (przyjaciół, znajomych) dobiera się na swoje podobieństwo, więc pozwalam sobie ten sam klucz włożyć w dwa zamki.
Zegar biologiczny ma tę nieprzyjemną właściwość, że tyka głównie, o ile nie wyłącznie, kobietom. I rozwija się z postępem technicznym: najpierw mamy nieprecyzyjną klepsydrę, później pojawia się tarcza i wskazówki godzinowe, minutowe, sekundnik, a na końcu widzimy zwariowany zegar elektronowy, który przerzuca miliardowe części sekundy uświadamiając nieubłagany upływ czasu, i nagle zaczyna bić na alarm, a mężczyźni czują, że bije głównie w nich. W ich pozycję, kieszeń, wolność. W czasach, w których mamy niewątpliwą przyjemność żyć, rzeczy naturalne jak cykl biologiczny stają się coraz mniej naturalne, skoro człowiek może panować nad swoją rozrodczością, to powinien z tego korzystać, zdaniem mężczyzn, a najlepiej ograniczyć do zera, bo to przecież koniec beztroski, dziecko to obowiązek i problem, a po co wchodzić z własnej woli w kierat? Tak sobie myślą ci nasi panowie luźni i swobodni, a na nas ciąży obowiązek zachowania gatunku ludzkiego, nawet jeśli częściowo zachowywać go trzeba wbrew jego woli. Na szczęście Bóg, stwarzając ulepszony model człowieka na bazie części zamiennych z poprzedniego, wyposażył go w udogodnienia na miarę zadań, jakie go czekają, i tak mamy: spore przyśpieszenie i bezpieczne hamulce z systemem ADS (Absolutnie Dopnę Swego, nawet jeśli na chwilę będę musiała przyhamować), poduszki powietrzne dla zmniejszenia impetu uderzenia (męskie łzy zaskoczenia i rozczarowania można utulić w macierzyńskim już niebawem biuście), a nade wszystko nowoczesną, sportową lub elegancką, jak kto woli, w każdym razie pociągającą, przyjemną dla oka i dłoni, linię. W najgorszym przypadku Auto Casco, z którego od biedy można wykroić jako taki byt. Tak wyposażone ruszamy w świat. A świat, jaki jest, każdy widzi. Teraz modnie jest mieć więcej i więcej, trendy jest porównywać stan posiadania i wszystko wygląda jak wielka gra w Monopol, gdzie każdy gracz afiszuje się ze zdobytym majątkiem i niemiłosiernie z pozostałych graczy zdziera ostatni papierowy dolar, bo to przecież tylko gra. Zagalopowała się ta nasza ludzkość mieszając rzeczywistość z fikcją. A mężczyźni kochają grać, zdobywać, łupić. Stracili tylko gdzieś po drodze poczucie klanowości. I to poczucie trzeba w nich odbudowywać, nabudowywać, rozdmuchiwać. Czyż Twój chłopak nie lubi być dumnym ze swoich osiągnięć? Nie chciałby przekazywać wiedzy, hodować następcy? Któryż mężczyzna nie chciałby zbudować rodowej potęgi? Najchętniej oczywiście mając od razu dorosłych synów do zarządzania przedsiębiorstwem i dorosłe córki do obsypywania klejnotami, ale to już kobiety w tym głowa, żeby ten proces dojrzewania synów i córek jakoś mężczyźnie uprzyjemnić.
Co Ci pozostaje, droga Jagodo? Damska broń, czyli przebiegłość. I świadomość celu. Odradzam luźne plany dotyczące małżeństwa, podobnie jak luźne plany dotyczące dzieci, głównie dlatego, że sprawy, o których mowa, luźne absolutnie nie są, rzekłabym że dość wiążące nawet. Jeśli liczysz na zmiany w Waszym związku, musisz się liczyć także i ze zmianą najbardziej dogłębną z możliwych, absolutną, czyli zmianą partnera. Może tak się okazać, gdyż przeprowadzanie planów prokreacyjnych wbrew woli zainteresowanego jest niemożliwe (nie chcemy dziecku fundować rozbitej rodziny na dzień dobry albo rodziców będących z sobą tylko z tego powodu, iż są rodzicami). Odrzucamy taką koncepcję z góry jako niemoralną i nierozsądną. Pozostaje przekonywanie partnera metodą drobnych kroczków. Skutecznym może być np. folder z prezentami gwiazdkowymi dla dzieci (normalnemu mężczyźnie powinny zapłonąć oczy na widok tych wszystkich żołnierzyków, pociągów, koparek i garaży z autkami każdej marki). Odradzam natomiast wciskanie mu na siłę w ręce śpiącego ufnie niemowlaka u kuzynostwa (lalkami bawią się dziewczynki). Pokaż mu ojcostwo także jako świetną zabawę – z obowiązków i ograniczeń zdaje sobie już sprawę, ale co wie o przyjemnych stronach tego stanu? Uświadamiaj, pokazuj, a jeśli nadal będzie się wzdragał i żądał od Ciebie rezygnacji z takich planów, to pozostaje, no cóż, pozostaje westchnąć i zmienić na lepszy model. Tańszy, ale sprawdzony.
Margola
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze