Jak wychować mężczyznę?
EWA ORACZ • dawno temuPatrzę teraz na mojego dwuletniego synka. Bardzo ciężko jest mi sobie wyobrazić go jako dorosłego człowieka, mężczyznę. Nie chcę, żeby mój syn za trzydzieści lat wracał do swojego domu, rzucał teczkę w kąt i czekał na podanie obiadu. Chcę, żeby był samodzielną istotą, która nie wykorzystuje nikogo pod patronatem płci.
Wszystkie psioczymy na mamuśki, skaczące wokół swoich dorosłych synalków. Obwiniamy je za ich pasożytnictwo, wygodnictwo i inne wady. Za nieporadność, nieumiejętność obsługiwania pralki, odkurzacza, niemycie zębów. Wszystkiemu winne matki. Co jakiś czas pojawia się jednak zdanie z drugiej, matczynej strony.
Wychowałam mojego syna tak, że jego przyszła żona to będzie miała z nim dobrze. Ugotuje nawet, potrafi uprasować koszulę, zakupy zrobi i rachunki zapłaci.
Nie wiem dlaczego cechy, które powinien posiadać każdy dorosły człowiek, raptem stają się czymś wyjątkowym. Czy rzeczywiście matki ponoszą winę za męskie grzechy?
Patrzę teraz na mojego dwuletniego synka. Bardzo ciężko jest mi sobie wyobrazić go jako dorosłego człowieka, mężczyznę. Nie przejawia żadnych cech uznawanych za męskie, tak samo interesuje się jeżdżeniem samochodami jak zamiataniem podłogi. Obie te czynności są dla niego świetną zabawą. Lubi się przytulać, rzucać piłką, układać klocki i pluszowe misie. Z zacięciem usiłuje pomagać dziadkowi wkręcać śrubki i mieszać ciasto, jeśli mu tylko na to pozwolę. Gdzie zatem po drodze następuje ten podział na „męskie” zabawy, kolory i zachowania? Dlaczego różowy jest dziewczyński, a chłopaki nie płaczą? Jakie cechy posiada prawdziwy mężczyzna i jak wychować syna na takiego?
Odcinam się zupełnie od spraw genederowych w polskim wydaniu, mam wrażenie, że cały świat się z nas śmieje i wymyślonej przez kogoś ideologii gender. O ile część nauki może być ideologią, to ja obstaję przy ideologii botanicznej, a co mi tam. Równie to nielogiczne, jak powoływanie się na nieistniejącą ideologię gender. Jakby ktoś miał wątpliwości, co to jest owo złowieszcze gender, zachęcam do użycia wyszukiwarki Google z wykluczeniem stron w języku polskim.
Wracając do tematu. Jak wychować syna? Jakbym miała córkę, wiedziałabym chyba co jej przekazać. Z synkiem o tyle jest problem, że większość znanych mi mężczyzn to kosmici. Mam gdzieś w głowie obraz faceta idealnego, któremu nadaję pewne cechy. Czy to ten prawdziwy mężczyzna? Kim jest, czy mógłby być przykładem dla mojego dziecka? Czy tak ciężko być normalnym facetem? Czy to ja mam za wysokie wymagania?
Nie chcę, żeby mój syn za trzydzieści lat wracał do swojego domu, rzucał teczkę w kąt i czekał na podanie obiadu. Chcę, żeby był samodzielną istotą, która nie wykorzystuje nikogo pod przykrywką płci. Jak to jest, że coraz więcej mężczyzn mieszka ze swoimi rodzicami do trzydziestki albo i dłużej? Nie znam statystyk, ale wydaje mi się, że dziewczyny szybciej wyfruwają z domu nie patrząc na to, że będą klepały biedę. Argument, który często słyszałam od kolegów po trzydziestce, wciąż mieszkających z rodziną, to bo mi się nie opłaca. A dlaczego się nie opłaca? Czy chodzi tylko o finansową opłacalność? Czy może o pewność upranych ubrań, zapłaconych rachunków i pełnej lodówki? Nie chcę, aby moje dziecko w przyszłości miało takie podejście. Jaki mam na to realny wpływ?
Jak mam wpoić mojemu aniołkowi z głową w blond loczkach, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny i decyzje? Pozwolić mu je jak najwcześniej podejmować? To znaczy kiedy? Chciałabym, żeby mój syn był wrażliwy, jak to pogodzić z twardością, która teoretycznie jest przypisana męskości?
„Nie maż się jak baba”
„Delikatny jak dziewczynka”
Znamy to, prawda? Okazuje się, że nie tylko dziewczynkom robi się od małego pranie mózgu. Niedawno na spacerze z dziadkiem moje dwuletnie dziecko okazało zainteresowanie przechodzącą koło nas starszą dziewczynką. Dziadek sobie zażartował ta dla ciebie za stara, ty się zajmij jakąś półtoraroczną. Zastanawiam się czy to tylko niewinny żart, czy przesyłając takie informacje można zasiać jakieś niedobre ziarenko. Moje dziecko niewiele zrozumiało z tej sytuacji, może jedynie, że dziewczynka nie jest dobra z jakiegoś powodu. Gdyby jednak był starszy, a jego autorytet czyli dziadek mówi takie rzeczy, to cała sprawa nie byłaby niewinnym żartem.
Wychowanie dziecka to taki rodzaj odpowiedzialności, który mnie przeraża. Patrząc na dzieci moich znajomych, którzy byli szybsi ode mnie w rodzicielstwie, wiem na pewno, czego nie chcę dla mojego dziecka. Nie chcę być zrzędzącą matką, która wybiera swojemu synowi partnerki pod kątem ich przydatności, która mu pierze gacie, sprząta w pokoju i mówi co jest w życiu najważniejsze i co należy robić po kolei. Chciałabym, żeby sam wybierał, co jest dla niego najlepsze, sam doświadczał (oczywiście nie mam na myśli wyborów dwulatka, ale np. wybór szkoły przez nastolatka). I w zasadzie jakbym miała córkę, to wychowywałabym ją w taki sam sposób. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo nie mam córki. Czym różni się wychowanie córki od wychowania syna? Może inaczej zapytam, czym powinno się różnić? Czy będę mu czytać inne książeczki? Innych rzeczy go będę uczyła? Nie. Zakładam, że nauczę go samodzielności tak samo jak nauczyłabym dziewczynkę. Nie będę omijać kuchni i łazienki.
Moja znajoma ostatnio była załamana, bo w trzeciej ciąży okazało się, że będzie miała chłopczyka, trzeciego. Myślałam, że jak będzie dziewczynka, to przynajmniej pomoże mi w domu. Uwierzycie, że można mieć takie podejście do dzieci? I, że można planować życie dziewczynce zanim się urodzi, nadać jej określoną funkcję w rodzinie? A co z jej synami? Dla mnie to potencjalne pasożyty społeczne. Ma dwóch nastoletnich synów, którzy absolutnie nic nie robią w domu, nawet nie potrafią. Zresztą taki mają wzorzec, bo ich tatuś doskonale wpisuje się w ten podział ról. Podział – z przymrużeniem oka oczywiście, bo zrzucenie całej domowej roboty na kobietę, w dodatku pracującą, nie jest podziałem.
Mam tylko nadzieję, że moje wszystkie teoretyczne założenia uda mi się wprowadzić w życie. Będę się kierowała szczęściem mojego dziecka, bo to jest w tym wszystkim najważniejsze. Pozwolę mu już niedługo decydować, w jakim kolorze chce ubranka, nawet jeśli to będzie różowy. Pozwolę mu wybierać, czy chce się bawić lalką czy samochodem i nie będę tego komentować i „uświadamiać” go, że lalki są dla dziewcząt. Jego siedmioletni kuzyn uwielbia kucyki Pony, ale robi z tego małą tajemnicę, bo są dziewczyńskie. Świat zszedł na psy już dawno temu, dokąd teraz zmierza?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze