Alimenty. Mężczyznę poznajemy po tym, jak dba o własne dzieci
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuMężczyznę poznajemy po tym, jak dba o własne dzieci. To kluczowy wyznacznik. Nie znajdziecie niczego ważniejszego. Mężczyźnie wolno kobietę zdradzić, albo porzucić. To sprawa między nim a kobietą. Mężczyzna może pić na umór i radośnie rozpieprzać fortunę odziedziczoną po przodkach. Mężczyźnie wolno nawet odwrócić się od własnych rodziców, jeśli uważa, że nie zasłużyli na jego miłość i troskę. Właściwie, mężczyźnie wolno wszystko. Z tym jednym wyjątkiem. Musi dbać o dzieci. Koniec i kropka.
Niedługo stuknie mi osiem lat, odkąd zostałem alimenciarzem. Doskonale pamiętam chwilę wykonywania pierwszego przelewu, ten trzepot podekscytowanego serca, te drżące, mokre dłonie z trudem wybijające numer konta byłej na klawiaturze. Towarzyszyło mi przekonanie uczestniczenia w czymś wielce słusznym, ale i awansu społecznego. Oto zostałem alimenciarzem! W moim wyobrażeniu, alimenciarz był kimś szczególnym, depozytariuszem jakiejś opowieści, facetem który coś przeżył. Radowałem się z dołączenia do tego elitarnego grona. Jak się okazało, zrobiłem błąd.
Jak podaje Gazeta Wyborcza (dane z 2013 roku), tylko 12 procent rodziców otrzymuje zasądzone alimenty na czas. Zadłużenie moich pobratymców wyniosło w grudniu minionego roku 2,5 miliarda złotych.
Stawia to polskie matki w trudnej sytuacji (piszę o matkach tylko dlatego, że kobiety płacące alimenty są w mniejszości). Portal natemat.pl pisze nawet o tym, jak uciekają w prostytucję, zasłaniając się perspektywą biedy. W tym znów dostrzegam pewną przesadę. W Polsce owszem, się nie przelewa. Ale nie aż tak, by dorabiać sobie tyłkiem, zasłaniając się dobrem dzieci, celem łatwego usprawiedliwienia się.
Bywa i tak, że ojciec uchylający się przez całe życie od płacenia na brzdące sam domaga się od niego pieniędzy. Dziecko bowiem dorosło, a jego zaskoczyła starość. Jak podaje wzmiankowany wyżej portal, pani Iwona z Opolszczyzny musi opłacać pobyt tatuśka w domu opieki, choć ten nie widywał jej i nie dał ani grosza, zainteresowany wyłącznie spożywaniem alkoholu. Wrodzone poczucie przyzwoitości wzbrania mnie przed namawianiem do samobójstwa, zwłaszcza osób w jesieni życia. W tym wypadku pozwolę sobie uczynić wyjątek. Niemniej, generalna perspektywa jest jasna: chłopy nie płacą na własne dzieci, płacą za mało, za późno i jeszcze mają pretensje.
W pewien sposób ich rozumiem. Wydawanie ciężko zarobionej forsy na niewdzięcznego bachora nie należy do przyjemności. Matki, dawne partnerki chętnie ujawniają swoją wredność: utrudniają kontakt z dzieckiem, oczerniają ojca (ten bydlak porzucił nas bez środków do życia) i nieustannie dzwonią z prośbą o jeszcze. Słyszałem nawet o matkach traktujących swoje dzieci jako źródło zarobku. Mój przyjaciel, ojciec bliźniąt, odszedł dla innej. Targany wyrzutami sumienia sam zaproponował wysokie alimenty. Prócz tego płacił za szkołę, ubrania, zabawki, lekarza i wakacje. Biedaczyna sądził, że dzieciom niczego nie będzie brakowało. Tymczasem smarkacze chodziły w tym, co kupił, żarły byle co, a mama, po jakiejś dekadzie wybudowała sobie całkiem przyjemny domek, w którym zamieszkuje z nowym, wyraźnie młodszym partnerem. Kumpel mój toczy teraz skazaną na klęskę walkę o dzieci. Nie, żeby je przejąć, ale o ich serca – ich matka oczerniła go dokumentnie.
Tak, to wszystko jest bardzo smutne. Już napisałem – rozumiem.
Mężczyznę poznajemy po tym, jak dba o własne dzieci. To kluczowy wyznacznik. Nie znajdziecie niczego ważniejszego. Mężczyźnie wolno kobietę zdradzić, albo porzucić. To sprawa między nim a kobietą. Mężczyzna może pić na umór i radośnie rozpieprzać fortunę odziedziczoną po przodkach. Mężczyźnie wolno nawet odwrócić się od własnych rodziców, jeśli uważa, że nie zasłużyli na jego miłość i troskę. Właściwie, mężczyźnie wolno wszystko. Z tym jednym wyjątkiem. Musi dbać o dzieci. Koniec i kropka.
Dbanie o dzieci nie oznacza poświęcenia całego życia. Zdumiewają mnie ci, którzy żenią się, ponieważ zmajstrowali dziecko lub trwają w nieudanym związku na rzekomego dobra potomstwa. Odpowiedzialność wobec partnera tak daleko nie sięga. Chcesz chłopie odejść, a idź w cholerę. Tylko zadbaj o dzieci. A dbanie zaczyna się od pieniędzy. Musi być ich tyle, by tym wstrętnym, nudnym bachorom niczego nie brakowało. Zadłuż się chłopie, sprzedaj nerkę, pracuj na trzy etaty i obrabuj bank, jeśli inne możliwości się skończyły. Ale płać. Od tego się zaczyna.
To dużo i niektórzy zatrzymują się na tym etapie. Płacą i unikają kontaktu. Niekiedy taka postawa jest wskazana. Nie każdy nadaje się na ojca, niektórzy wręcz zostali stworzeni tak, by nie mieć do czynienia z ojcostwem. Niech spróbują swoich sił, a jeśli zawiodą – mówi się trudno. Dzieci wyczuwają fałsz. Lepszy ojciec nieobecny, niż taki, który na każdym kroku daje do zrozumienia, iż kontakt z brzdącem stanowi udrękę ponad miarę. Niech idzie w cholerę. Ale, powtórzę: niech płaci.
Wysokość tej kwoty pozostaje dyskusyjna. Zależy choćby od liczby rodzeństwa i miejsca w którym dorasta potomek. Inne są koszta na prowincji, a inne w Warszawie. Dzieciak musi mieć co jeść, w co się ubrać, nie może pozostawać wykluczony pod względem gadżetów i zabawek, dorzućmy do tego wakacje, lekarza, jakieś zajęcia pozaszkolne i inne ewidentnie szkodliwe, demoralizujące dyrdymały. Trochę się tego zbierze. Na pewno wszystkiego nie wymieniłem.
Owszem, znajdą się matki, które będą doić kasę od ojca swoich dzieci. Znajdą się matki chciwe, w rodzaju byłej mojego przyjaciela. Jeśli nawet urwie parę stówek, co z tego? Lepiej dać za dużo niż za mało. Alimenty powinny być hojne. Nie szczodre, nie rozrzutne, nie rozpustne. Hojne i tyle.
A ponieważ mężczyznę poznajemy po tym, jak dba o dzieci, ci, którzy unikają płacenia, powinni dostać lanie pasem od własnych matek, a potem pójść spać bez kolacji. Nie podawajmy im rąk i oblewajmy ich nogawki przy pisuarze. To samo powinno dotyczyć ich sojuszników: szefa wypłacającego pensję pod stołem, kumpla, który przepisał na siebie dom zagrożony komornikiem i tym podobnych. Nie podawajmy im rąk, wypalmy wielkie „A” na policzku i wypędźmy do lepianek, poza miejskie mury.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze