Dziecko na dwa domy
EWA ORACZ • dawno temuMama tu, tata tam. Dziecko najczęściej zostaje z matką, ojciec ma rolę dochodzącego. Każda kobieta, która wychowuje dziecko z dochodzącym ojcem, powie zawsze to samo. Jeśli się rozstajecie, a dziecko zostaje z tobą, jak najszybciej powinnaś złożyć pozew o alimenty. Mężczyźni, chyba chcąc ukarać swoją byłą partnerkę, proponują na dziecko sumy niewystarczające nawet na pieluchy.
Stało się. Dwoje ludzi, którzy przysięgali sobie miłość i wierność przed ołtarzem, urzędnikiem czy też kominkiem, rozstaje się. Miało być tak pięknie, tymczasem codzienność okazała się nieznośna. Rozstanie to zawsze dramat, niezależnie od tego z czyjej jest inicjatywy, winy, jak zostało ustalone, to zawsze niesie za sobą poczucie porażki, straconego czasu i ogromny żal.
Żal do siebie, partnera, losu. I nawet jeśli rozstanie jest wyzwoleniem z patologicznego związku i pojawia się uczucie ulgi, pozostaje pustka. Do tego wszystkiego jeszcze dochodzi szarpanina związana z podziałem majątku, niespłaconymi kredytami i hipoteką za dom. I w tym dziecko. Już na starcie dostaje kopniaka od życia, w zasadzie od rodziców. Mama tu, tata tam. Dziecko najczęściej zostaje z matką, ojciec ma rolę dochodzącego. Są oczywiście inne sytuacje, często ojcowie w Polsce są poszkodowani, ale nie o takich przypadkach dzisiaj piszę. Bazuję tylko na własnych doświadczeniach i na tym co widzę u znajomych. I to, co widzę, wcale nie jest dobre. Niestety panom znów się oberwie.
Każda kobieta, która wychowuje dziecko z dochodzącym ojcem, powie zawsze to samo. Jeśli się rozstajecie, a dziecko zostaje z tobą, jak najszybciej powinnaś złożyć pozew o alimenty. Niezależnie od tego w jakim kontakcie pozostajesz z ojcem dziecka. Dziwne jest, ale prawdziwe niestety to, że mężczyźni, chyba chcąc ukarać swoją byłą partnerkę, proponują na dziecko sumy niewystarczające nawet na pieluchy, no czasem na pieluchy wystarczy i na paczkę chusteczek do tyłka.
Mariola ma 38 lat, dwuletnią córeczkę, rozstała się z partnerem kilka miesięcy temu, szuka pracy, obecnie zajmuje się dzieckiem w domu i dorywczo dorabia:
— Zapowiedział, że będzie płacił 200 złotych miesięcznie do czasu, aż mała pójdzie do przedszkola. Wyśmiałam go. Powiedział, że mogę iść do sądu, ale i tak więcej niż 500 złotych na pewno nie dostanę, bo mieszkam w małym mieście. Ostatecznie pierwsze dwa miesiące nie przelał ani złotówki, nie przejął się tym, że nie miałam pracy, nigdy nie zapytał czy dziecku niczego nie brakuje. Potem wpłacił 250 złotych. Powiedział też, żebym sprzedała sprzęt, bo i tak z niego nie korzystam, to będę miała pieniądze. A nasza córka jest przewlekle chora, na leki i smarowidła wydaję około 200 złotych miesięcznie. Nie założyłam sprawy o alimenty, bo mam nadzieję, że jakoś się to ułoży i będzie normalnie płacił. Ostatnio zobowiązał się do płacenia po 700 miesięcznie. Zobaczymy, czy dotrzyma słowa.
Iza ma 36 lat i siedmioletniego syna. Pracuje w branży artystycznej, tak jak jej były partner, co wiąże się z próbami do późnej nocy i pracą w weekendy. Walczyła o pieniądze w sądzie. Eks nie ujawnił wszystkich dochodów, tylko te etatowe. Wygrała 600 złotych miesięcznie. W tym czasie synek chodził do prywatnego przedszkola z angielskim, które wybrali razem wcześniej, kosztowało co miesiąc 600 złotych. Jeśli miała próby popołudniami, musiała brać opiekunkę, a to kolejny wydatek minimum 600 miesięcznie.
— Mam wrażenie, że dla niektórych mężczyzn utrzymanie dziecka to trochę jedzenia, pieluchy i ciuszki ze szmateksu. Najlepiej, żeby cała suma nie przekraczała owych 200 złotych. Jak powszechnie wiadomo, dzieci nie korzystają z prądu, wody, gazu, nie potrzebują też mebli, książek, nie chorują czyli nie biorą leków, nie chodzą do kina i na basen, nie jedzą lodów, nie wyjeżdżają na wakacje i nie robią tych wszystkich innych rzeczy, które towarzyszą dzieciństwu, za które niestety ktoś musi zapłacić.
Iza nie ochrzciła dziecka, bo jego ojciec się na to nie zgodził. Kto podejmuje decyzje dotyczące dziecka w rozbitej rodzinie? Teoretycznie oboje rodzice mają takie samo prawo. Jest to jednak bardzo trudne w praktyce. Szczególnie w przypadku takich ciężkich tematów jak religia. Zakładając, że ojciec chce, aby dziecko było ochrzczone a matka nie, kto będzie chodził z dzieckiem do kościoła? To przecież nie tylko niedzielne msze, ale także inne religijne rytuały, pierwsza komunia, bierzmowanie, to całokształt wychowania w wierze katolickiej. W tym temacie nie ma prostych odpowiedzi. Jeśli do tego jeszcze dodamy nieszczególną sympatię między rodzicami, odległość, bo przecież często rodzice mieszkają w innych miastach, to tragedia gotowa. Oczywiście tragedia dziecka. Tata ma w rękach argument finansowy, dlatego należy złożyć pozew o alimenty, mama też ma argument, może ograniczyć kontakt z dzieckiem. Obie rzeczy są bardzo paskudne i ostatecznie uderzają w dziecko.
Początki po rozstaniu są najgorsze. Z czasem, gdy emocje ulegają wyciszeniu, sytuacja się normuje. Kluczem do sukcesu jest ustalenie zasad obowiązujących w obu domach. Niestety najczęściej jeden dom jest powszedni, drugi weekendowy. Tata widząc dziecko raz na tydzień, stara się to wynagrodzić, często prezentami, słodyczami, pozwalając na więcej. Mama potem to prostuje, nie poznając swojego potomka po powrocie od ojca. Maluch oczywiście nie rozumie całej sytuacji, widzi natomiast, że mama jest od rzeczy przykrych, każe sprzątać w pokoju, zabrania wielu rzeczy, karmi brokułami, kładzie spać, zmusza do mycia zębów i tak dalej. Tata staje się idolem, bo z tatą spędza się miło czas, chodzi na pizzę, to w zasadzie same przyjemności.
Były partner mojej znajomej kupił synkowi rower, ale nie pozwolił go zabrać do domu powszedniego, w związku z tym maluch jeździł na rowerze tylko, gdy był u taty. Inny obcinał alimenty, jeśli dziecko zostało u niego dłużej, niż było to ustalone wcześniej, odliczał koszt nadprogramowych dni. Rozgrywki między, zdawałoby się dorosłymi, ludźmi bywają żenujące. Tak łatwo w tym wszystkim zapomnieć, że chodzi przecież o dziecko. Pamiętajmy o jednym, za kilka lat, jak nasze dzieci dorosną, zaczną zadawać pytania.
Miło byłoby się zaprzyjaźnić z eks i z jego nową rodziną, na tyle, żeby można było razem kiedyś spędzić święta przy jednym stole z przyrodnim rodzeństwem. Być może naiwna to wizja, ale czyż nie jest ciepła i rodzinna?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze