Wakacyjny wyjazd = seks?
MARTA KOWALIK • dawno temuPo co jedziemy na wakacje? Podobno, żeby odpocząć, ewentualnie coś zwiedzić i zobaczyć. Ale część z nas przyznaje się do turystyki seksualnej. Chcemy przeżyć romans, przelotną znajomość, albo po prostu zapłacić komuś za seks. Z dala od domu łatwiej puszczają wszelkie hamulce. I dotyczy to obu płci.
Iwona, młoda urzędniczka spod Warszawy, ma na te wakacje specjalny plan. Chce się wyszaleć przed wrześniowym ślubem. Narzeczony zostaje w domu, bo nie dostał urlopu. Iwona uświadomiła sobie, że był on jej jedynym partnerem seksualnym. Póki nie jest żoną, chce to zmienić. Trudno uwierzyć, że takie plany ma drobna blondyneczka mówiąca cichym głosem:
— Chcę się w te wakacje wyszaleć. Jadę z koleżanka, która jest wtajemniczona w plan. Wybrałam Hiszpanię, więc na pewno znajdzie się jakiś latynoski kochanek. W końcu jestem naturalną blondynką, a oni takie lubią. Jakieś tam wyrzuty sumienia są, nie powiem. Ale z drugiego punktu widzenia: jak nie teraz, to kiedy? Mój facet miał kilka kobiet i nie będzie go kusiło sprawdzanie, jak byłoby z kimś innym. A mnie tak, bardzo. Lepiej, tak myślę, przed ślubem niż po, na przykład wtedy gdy są dzieci. Ale kocham go, to tylko jednorazowa przygoda.
W moim miasteczku nie mam szans na żadną przygodę. Wszyscy się znają. Zaraz ktoś doniósłby Wojtkowi. A tak mam zapewnioną dyskrecję. Zresztą, wakacje są dobre też dlatego, że łatwiej się zaprezentować na plaży. W moim urzędzie nie chodzę topless i nie pokazuję nóg. A to są moje największe atuty. No i w Hiszpanii jest większy wybór facetów. W Polsce nie ma takich przystojniaków.
Na wakacyjną przygodę liczy też Piotr, małżonek z trzynastoletnim stażem. Ma dwoje dzieci i mieszka z teściami. Nie ukrywa, że życie małżeńskie trochę mu się znudziło. Ale rozwodów w jego rodzinie nie ma. Dlatego przekonał żonę do osobnych wyjazdów:
— Zgodziła się, bo jadę ze szwagrem, mężem jej siostry. Ona jedzie właśnie z Basią, starszą siostrą. Mamy się nawzajem pilnować. Ale żony nie wiedzą, że raczej będziemy się dopingować. Mariusz ma ten sam cel, co ja. Poznać jakąś fajną dziewczynę i skonsumować związek w szybkim tempie. Nie jakieś tam wielkie romanse, kłopotów nie potrzebujemy. Po prostu obaj już się nudzimy. Nie jesteśmy złymi facetami, ale po tych kilkunastu latach… tak się zgadaliśmy przy piwie, że to już nie to. Nasze żony to już nie te laski z fajnymi cyckami. Wiem, że po dzieciach kobieta nie może wyglądać dokładnie tak samo jak przed. Ale dwadzieścia dodatkowych kilogramów to chyba przesada? Sam się dziwię, że dotąd nie zrobiłem skoku w bok. No, dobra, jeden, ale po pijanemu się nie liczy. To też kwestia lokalowa – mieszkam z teściami, w małym miasteczku… trudno tu o jakieś romanse.
Jedziemy do Mielna. Imprezowa letnia stolica Polski, podobno. Szukamy oczywiście jakichś młodszych dziewczyn, czterdziestolatki mamy w domu. No, trzydziestki też byłyby ok. Chyba mamy u nich szanse. Nie jest chyba tak źle. Obaj się dobrze trzymamy, nie wyglądamy na swój wiek. Mnie ostatnio ktoś ocenił na trzydzieści pięć, więc jakieś szanse są? W ostateczności, możemy zapłacić. Ale wolałbym nie, bo to jednak trochę wstyd, prawda? Jeszcze przecież tacy najgorsi nie jesteśmy.
Nie boję się, że żona też chce mi przyprawić rogi na urlopie. Moja Ola? Niemożliwe! Zresztą, kto by ją chciał w tym wieku? Chyba jakiś napalony emeryt. I jedzie przecież z siostrą.
Są jednak i tacy, którzy nieciekawie wspominają swoje wakacyjne przygody erotyczne i nikomu nie mogą polecić takiego letniego rozluźnienia obyczajów. Weronika, studentka zarządzania, do tej pory pamięta strach, jakiego się najadła czekając na wyniki testu na HIV. Miało być miło i niezobowiązująco. I było. Ale we wrześniu dowiedziała się, że od przystojnego Włocha prawdopodobnie dostała również niechciany prezent:
— Przystojny był. I taki luzak, wesoły. Typowy gadatliwy Włoch. Alessandro poznałam pod fontanną we włoskim miasteczku. Byłam z dwiema koleżankami, a on z dwoma kolegami. Potem się okazało, że Alessandro spał też z Gośką i Martyną! A ten drugi tylko z Martyną. To wszystko w ciągu czterech dni.
Jak teraz o tym myślę, to nie wiem, co mi odbiło. Nigdy nie miałam takich jednorazowych przygód, jak Boga kocham! Słońce, plaża, drinki… No i się stało. To był dosłownie jeden raz, bo zrobiło mi się strasznie głupio. Dziewczyny też mówiły, że pora zmienić pole namiotowe. Nie dziwię się teraz, że wszystkie chciałyśmy wyjechać. My się przecież poznałyśmy w duszpasterstwie akademickim, a w planach na lato była jeszcze pielgrzymka! Żadna się nie przyznała, ale każda się wstydziła. Nie chciałyśmy wpaść na tego chłopaka ani jego kolegów.
Po powrocie stwierdziłam, że co tam, przynajmniej mam wspomnienia. Każdej dziewczynie mogło się to zdarzyć. I wszystko w porządku, aż do chwili, gdy zadzwoniła Martyna. Kluczyła, kluczyła, aż w końcu wydukała, że miała jakąś dziwną wysypkę i poszła do ginekologa. Ten dał jej skierowanie na kilka badań, w tym na obecność wirusa HIV. Martyna powiedziała, że głupio jej pytać, ale chyba też zaznajomiłam się jakoś bliżej z Alessandro. Zaraz dodała, że nie jest pewna i nie chce mnie obrażać, ale może jednak też poszłabym do lekarza… Myślałam, że dostanę zawału! Pobiegłam do lekarza tego samego dnia. W końcu okazało się, że wszystkie trzy byłyśmy „czyste”. Martyna miała zwykłą wysypkę. Ale tego stresu nigdy nie zapomnę. Przez taką głupotę mogłabym sobie zrujnować życie!
Na tegoroczne wakacje planuję pielgrzymkę. Tylko i wyłącznie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze