Jak uskrzydlić własne dziecko?
EWA ORACZ • dawno temuCzy dziecko jest już „jakieś” od urodzenia? Człowiek to połączenie wychowania, środowiska i doświadczeń czy raczej predyspozycji i ich zderzenia z życiowymi wydarzeniami? To pytania, na które nigdy nie będzie odpowiedzi, możliwe są jedynie hipotezy. Zapisujemy też własne dzieci, podobnie jak zapisali nas nasi rodzice?
Czy dziecko jest już „jakieś” od urodzenia? Człowiek to połączenie wychowania, środowiska i doświadczeń czy raczej predyspozycji i ich zderzenia z życiowymi wydarzeniami? To pytania, na które nigdy nie będzie odpowiedzi, możliwe są jedynie hipotezy. Jesteśmy tabula rasa, zapisywani przez codzienność? Zapisujemy też własne dzieci, podobnie jak zapisali nas nasi rodzice?
Zdumiewające, jak pojawienie się na świecie dziecka zmienia podejście do rodziców. Otwiera oczy na przeszłość, pomaga zrozumieć, co znaczy bezgraniczna miłość. Jest furtką do wiedzy, której nie da się inaczej zdobyć, niż przez własne rodzicielstwo. Próbą cierpliwości, spokoju, mądrości i wyrozumiałości. I jednocześnie przypomina te szczenięce przeżycia, chwile pomyłek, które niestety są jak szpilka pod paznokciem. Czasem to tylko kilkusekundowe przebłyski, wyrwane z kontekstu, nawet nie obraz, ale zapis emocji, takich wyjątkowo bolesnych. Patrząc na moje dziecko obiecuję sobie, że ja nie popełnię takich błędów. I pewnie nie popełnię błędów moich rodziców, popełnię za to własne. Już to zapewne zrobiłam nie raz, nieświadomie, słowa dorosłych mają inną wagę dla dzieci. Rzucone coś ze zniecierpliwieniem, ze zmęczenia, znużenia codziennością dla nas nieistotne dla dziecka bywa bardzo raniące. Nie sposób tego uniknąć. Jednego bardzo pilnuję, nie kłamię, nawet w najdrobniejszych sprawach i oby nigdy mi się to nie przytrafiło, choć jestem przecież tylko człowiekiem. Kłamstwo rodzicielskie jest okropne w podwójny sposób. Zrzuca rodzica z piedestału, zabiera najważniejsze zaufanie i pozostawia pytanie bez odpowiedzi, dlaczego? Bo tłumaczenie, że dla twojego dobra, nie jest przekonujące w żaden sposób. To bolesny moment w życiu każdego dziecka, gdy uświadamia sobie, że rodzice nie dość, że nie zawsze mają rację, to jeszcze do tego kłamią. A dzieci momentalnie wyczuwają kłamstwo, mają swój dziecięcy radar.
A może to jest tak, że szukając usprawiedliwienia dla własnych niepowodzeń zaczynamy grzebać w przeszłości z nadzieją na znalezienie odpowiedzi? Czy rodzice podcinają nam skrzydła? Mam koleżankę, jedynaczkę, która zawsze obrywała za czwórki, bo jej mama uważała, że stać ją na piątki i szóstki. Taki banał w zasadzie. Cicha, zakompleksiona klasowa ofiara, która obecnie jest panią doktor i wykłada ekonomię na uczelni wyższej. Oczywiście sukces zawodowy nie jest wyznacznikiem szczęśliwego życia i spełnienia. Inna znajoma ma bardzo nerwową matkę, wiecznie strofującą, niezadowoloną, porównującą życie swojej córki do życia innych. I teraz ta córka ma córkę i też ją strofuje, choć to dopiero maleństwo i nie może się wyplatać z porównywania jej do innych. Nie istnieje, jeśli nie ma tła w postaci innych osób. Stawia sobie poprzeczkę niewiele wyżej od znajomych, cudze życie wyznacza jej granice. Jej córeczka dostaje pochwały, gdy zrobi coś lepiej od koleżanek, w każdym innym przypadku słyszy „postaraj się bardziej”. Daleka jestem od oceniania kogokolwiek, na pewno każda matka i ojciec chcą jak najlepiej dla swoich pociech, poza ewidentnymi patologiami. Jednak mogą dać z siebie tyle, ile sami dostali. Co, jeśli dostali bardzo mało? Jak przerwać ten smutny łańcuszek? Kiedy chwalić i jak, żeby nie przesadzić? Jak zbudować w dziecku poczucie własnej wartości, tak aby nie przegiąć i nie zrobić z niego małego zarozumialca? Ta granica jest bardzo subtelna. To niezmiernie trudne zachować rozsądek w stresującej sytuacji, gdy nasze dziecko po raz setny robi tę samą rzecz, zakazaną oczywiście. Jak zapanować nad sobą i nie podnieść głosu? W takich kryzysowych sytuacjach, które są dość częste w życiu trzylatka, muszę zaciskać niejednokrotnie zęby i przypominam sobie wtedy, jak dawno temu moi rodzice wyśmiali moją dziecięcą rozpacz. Powodu jej już nie pamiętam, za to na zawsze wbiło mi się w pamięć to okropne uczucie, moja potrzeba wsparcia i łzy zostały sfotografowane, ja ośmieszona, bo oboje się wtedy ze mnie śmiali, a zdjęcie do dzisiaj jest w albumie rodzinnym. Chyba tylko ja pamiętam teraz okoliczności. Ta wizja skutecznie studzi moje nerwy i pomaga nie zrobić kilku paskudnych rzeczy, które mi przychodzą do głowy, nie wypowiedzieć słów, które nie powinny padać w stosunku do dziecka. Przemoc werbalna to coś, co jest na porządku dziennym w wielu domach. Słowa, które ranią i kołaczą w głowie potem przez całe dorosłe życie. Może wystarczy traktowanie małego dziecka z szacunkiem? Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielkie znaczenie dla samooceny ma poniżanie i ośmieszanie dziecka, ignorowanie jego potrzeb, choćby wydawały się nam dorosłym bezsensowne, czy też szantaż emocjonalny. Znacie to? Zapewne. Takie traktowanie maluchów to najczęściej wyraz naszej bezsilności i frustracji, ale też powtarzany schemat wyniesiony z domu. Trzeba postarać się to przerwać. Nie ma na to przepisu, to codzienna praca nad sobą i z dzieckiem. A wychowanie to najtrudniejsza rzecz, jaka może nam się przytrafić w życiu. Ważmy każde słowo, bo mają one niezwykłą moc. Zawsze i nigdy czy mają rację bytu w codzienności? Pamiętajmy, że zachowania naszych dzieci to odbicie lustrzane naszego zachowania. Dzieci zapisują wzorce, które widzą w domu, także relacje między rodzicami.
Tu jest test, który pomaga zwrócić uwagę na słowa, które mogą skrzywdzić dziecko, jak często popełniamy takie błędy?
Zobacz: testy.rodziceprzyszlosci.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze