Wakacje od dzieci
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuCzy ja naprawdę kiedyś spałam do ósmej? Czy zdarzało mi się malować paznokcie i oglądać seriale? Picie porannej kawy w spokoju przytrafiało się też chyba innej osobie? Czytałam coś innego niż „Dzieci z Bullerbyn” i „Ferdynanda Wspaniałego? Zrobię sobie wakacje od dzieci. Niech się matki Polki oburzają. Niech mąż kręci nosem. Niech sąsiedzi gadają. Wyjadę na weekend. Tak. To postanowione. Wyjadę sama.
No nareszcie wolne! Padam na fotel i zastanawiam się, jak wykorzystać tę najszczęśliwszą chwilę dnia. Jest około 21.00. Nieletni zostali nakarmieni i zapakowani do łóżek. Koty dostały kolację, pies wyprowadzony, a w kuchni szumi zmywarka (muszę kiedyś z wdzięczności pocałować piętę wynalazcy tej maszyny). Obiad na jutro ogarnięty, pranie suszy się na balkonie, dywan odkurzony. Co prawda prasowanie czeka od tygodnia i wypadałoby kiedyś umyć okna, ale dzisiaj sobie już odpuszczę. Ta chwila należy tylko do mnie.
W pierwszych minutach wolności nie wiem, co ze sobą począć. Poczytałabym książkę. Nieprzeczytana literatura ułożona w pokaźny stosik zdążyła już przykryć się kurzem. Może więc najpierw zetrę ten kurz? Idę po szmatę zbierając po drodze porozrzucane zabawki. Jakieś takie klejące są. Trzeba je umyć. Szoruję grzechotki, a mój wzrok pada na przypalony garnek. Zostawiłam go kilka godzin temu, by się odmoczył. Szoruję więc i garnek. No i mam kilka minut na myślenie. O kurcze! Zapomniałam odebrać paszport córki. Jak skończę z tym garem, to muszę wpisać sobie przypomnienie w komórkę. Paszport, paszport, paszport – powtarzam. Odkładam wyszorowane naczynie i ruszam do telefonu. Wbijam krótką notatkę, ale odkrywam stare zapiski. Miałam mamie zamówić przez Internet filiżanki, które widziała u swojej przyjaciółki. Jeżeli tego nie zrobię, to znów zapomnę. Gdzie jest mój laptop? Chyba zostawiłam go w pokoju syna. Jest! Ale co to za plama na stole? No nie, znów rozlał sok. Zaraz przyschnie i będę miała więcej sprzątania. Znów ruszam po szmatę, wycieram plamę. Zanoszę szmatę na miejsce. Jest laptop. Włączam sprzęt, znajduję filiżanki, zamawiam. W międzyczasie zaglądam na konto. Którego dzisiaj mamy? Chyba trzeba zapłacić zaległe rachunki. No to płacę. Wieczór się kończy, ale jeszcze mogę mieć chwilę dla siebie.
Jakoś odechciewa mi się książek. Włączę sobie telewizor i obejrzę ciekawy program. Pstryk. Już leci reklama. Pstryk. Smażą kotlety na kanale kulinarnym. Pstryk. Ktoś tańczy z idolem, gwiazdą czy kimś innym, kogo i tak nie znam. Pstryk. Wyłączam telewizor, bo nagle stwierdzam, że szkoda na niego mojego cennego czasu. Dochodzi 22.00. Dzwoni koleżanka. Masz czas? Tak, tak. Nareszcie mam. I słucham. O dzieciach, kredytach, pracy i planach urlopowych. Mija pół godziny. Z pokoju córki dobiega głośne stukanie. Muszę sprawdzić, czym się dziecię zabawia. Ostatnio lubi wstawać i pukać we wszystkie sprzęty znajdujące się w pobliżu łóżeczka. Żegnam koleżankę i zaglądam do mojej dziesięciomiesięcznej pociechy. Spania już nie będzie. Mojego wolnego wieczoru też nie będzie. Stukamy razem grzechotką w kaloryfer, a potem zmęczone zasypiamy. Tak, jak prawie każdego wieczoru. Jutro wstaniemy razem z ptaszkami, czyli o czwartej lub piątej nad ranem. Pobawimy się grzechotką. Zrobimy kaszkę. Przygotujemy śniadanie dla starszego syna. Pomachamy mężowi przez okno. Przywitamy nianię.
Czy ja naprawdę kiedyś spałam do ósmej? Czy zdarzało mi się malować paznokcie i oglądać seriale? Picie porannej kawy w spokoju przytrafiało się też chyba innej osobie? Czytałam coś innego niż „Dzieci z Bullerbyn” i „Ferdynanda Wspaniałego?
Spokojniejsze chwile, czyli czas, kiedy jadę na spotkanie samochodem, wykorzystuję na wielkie plany. Zrobię sobie wakacje od dzieci. Niech się matki Polki oburzają. Niech mąż kręci nosem. Niech sąsiedzi gadają.
Ogarnia mnie euforia. Czuję przypływ mocy i ekscytację godną planowania wyprawy do amazońskiej dżungli. Zapominam o świecie. Marzę na całego. Wyjadę na weekend. Tak. To postanowione. Wyjadę sama. Będę piła kawę w jakiejś uroczej kawiarni z widokiem na plac pełen ludzi. Będę chodziła ciasnymi uliczkami wielkiego miasta. Może nawet kupię sobie kapelusz. Nigdzie się nie będę spieszyć. Nic nie będę musiała, a już na pewno nikt mnie nie zmusi do gotowania. Założę buty na obcasie i pójdę do kina. Będę mogła czytać kolorowy magazyn w parku na ławce lub pobujać się na huśtawce. Może pogadam z kimś nieznajomym? Nikt niczego ode mnie nie będzie chciał. Ach, jaka piękna wizja. Uśmiecham się do chytrego planu. Uśmiecham szeroko.
Dzwoni telefon. Tak, tak – zaraz przyjadę do szkoły. Dzwoni wychowawczyni syna. Chłopiec ma gorączkę i trzeba go odebrać ze szkoły. Trzeba wziąć dzień wolny. Wakacje matki poczekają.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze