„Mokradełko”, Katarzyna Surmiak-Domańska
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuBohaterką reportażu jest autorka książki Kato-tata. Halszka Opfer opisała w niej, jak w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie przez ojca. Nie znajdziemy tu wyjaśnienia, dlaczego człowiek potrafi skrzywdzić bliską osobę. Surmiak-Domańska nie chce bawić się w psychologiczno-socjologiczne rozważania. Lektura nikomu nie sprawi przyjemności, lecz pozwoli dogłębnie przyjrzeć się faktom.
Naszym społeczeństwem wciąż wstrząsają niepokojące wiadomości: ktoś znęcał się nad dzieckiem lub doprowadził do jego śmierci, w jakiejś rodzinie dochodziło do gwałtów na nieletnich, gdzieś na głębokiej wsi ktoś znalazł zwłoki schowane w beczkach. Kiedy docierają do nas takie informacje, zastanawiamy się nad kondycją moralną współczesnego człowieka, który działa wbrew instynktowi, bo krzywdzi dzieci, czyli niszczy swoją przyszłości. Właśnie temu niepokojącemu zjawisku swoją książkę poświęciła Katarzyna Surmiak-Domańska, jedna z najciekawszych polskich reportażystek, dziennikarka „Gazety Wyborczej” i wykładowczyni w Polskiej Szkole Reportażu. Jej Mokradełko opublikowane zostało przez wydawnictwo Czarne, które od dawna z pełną premedytacją wydaje polski reportaż, zyskując tym samym grono wiernych czytelników, także wśród dziennikarzy. Autor poniższej recenzji należy do wielbicieli reportażu, ceniąc w nim chłodny obiektywizm i rzetelną próbę dotarcia do źródła.
Paweł Goźliński, szef działu kultury „Gazety Wyborczej”, powiedział kiedyś, że reportażysta pojawia się na miejscu zdarzenia zawsze wtedy, gdy opuszczą je dziennikarze newsowi, goniący za szybką, często niesprawdzoną do końca informacją. Bo prawdziwy reportażysta musi naprawdę poznać swoich bohaterów, wejść w ich skórę lub się z nimi zaprzyjaźnić. Tak właśnie robi Katarzyna Surmiak-Domańska.
Bohaterką jej reportażu jest autorka książki Kato-tata. Halszka Opfer opisała w niej, jak w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie przez swojego ojca. Surmiak-Domańska postanawia sprawdzić, kim jest owa kobieta i dlaczego zdecydowała się na tak drastyczne ujawnienie swoich przeżyć. Aby mieć pełny obraz sytuacji Surmiak-Domańska spotyka się nie tylko z Halszką Opfer, ale i odwiedza wioskę, w której miały miejsce wstrząsające wydarzenia (autorka nie ujawnia prawdziwych nazwisk postaci ani nazwy miejscowości). Rozmawia przede wszystkim z matką Halszki Opfer, z jej teściową, mężem i najbliższą przyjaciółką. Każda z tych postaci ma swoją wizję tego, co wydarzyło się w Mokradełku. Niektórzy bohaterowie książki są przekonani, że Opfer częściowo lub całkowicie wymyśliła historię, bo – parafrazując ich słowa – z głową kobiety nigdy nie było w porządku (jednym z takich symptomów był fakt, że ponoć Opfer opalała się nago na balkonie). Inni są przekonani, że drastyczne wydarzenia naprawdę miały miejsce, a autorka Kato-taty wykazała się odwagą, by opowiedzieć o seksualnych prześladowaniach. Znajdą się też tacy, którzy stwierdzą, że Halszka Opfer nie powinna ujawniać gorzkich szczegółów ze swojego życia, bo jest się albo ofiarą albo medialną gwiazdą. Wszystkie te opowieści spaja relacja bohaterki, która próbuje opisać swoje życie i wyjaśnić motywy, które skłoniły ją do publikacji książki. Katarzyna Surmiak-Domańska zderza ze sobą wszystkie te narracje, pozwalając swoim czytelnikom na wyciągnięcie wniosków. Jak przystało na wytrawną reporterkę, nie pozwala sobie na subiektywny odautorski komentarz, będąc wyłącznie tą osobą, która z precyzją i wiernością odtworzyła atmosferę panującą w Mokradełku.
W książce tej nie znajdziemy wyjaśnienia, dlaczego człowiek potrafi skrzywdzić bliską sobie osobę. Surmiak-Domańska nie chce bawić się w psychologiczno-socjologiczne rozważania, pozostawiając je naukowcom. Ale jej książka ma w sobie to coś, co pozwala zastanowić się nad kondycją dzisiejszego człowieka, który zagubił gdzieś kodeks moralny, bardziej fascynując się swoją cielesnością niż duchowością. Lektura tej książki nikomu nie sprawi przyjemności, lecz pozwoli dogłębnie przyjrzeć się faktom. Wyczytamy z niej więcej niż z krótkiego telewizyjnego newsa, który ślizga się po powierzchni faktów, a nie dociera do ich przyczyny. A jest to przecież zadanie prawdziwego reportera.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze