„Jul”, Paweł Goźliński
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPolski kryminał romantyczny i wielka wojna z mesjanizmem. Autor wnika głęboko w ponure strony Wielkiej Emigracji. Dowiadujemy się o konflikcie między Mickiewiczem i Słowackim oraz o ich działalności w sekcie Andrzej Towiańskiego. To szczery obraz emigracyjnego życia w ówczesnej Francji. Autor pokazuje to, co charakterystyczne dla biednej, pozbawionej sensu egzystencji Polaków, zmuszonych do opuszczenia kraju po klęsce Powstania Listopadowego. Pokazuje to z iście reporterską wnikliwością.
Mickiewicz, Słowacki, Krasiński – oto trzy nazwiska, które pojawiają się w każdym podręczniku do literatury polskiej. Trzy monumentalne, posągowe postacie, bez których nie wyobrażamy sobie zajęć z języka polskiego, apeli rocznicowych, wystaw w muzeach literatury i historii. Zapominamy niestety (z powodu źle skonstruowanych programów nauczania), że trójka wieszczów wcale do ludzi posągowych nie należała. Pokazują to książki, które w beletrystyczny sposób nawiązują do historii trzech zwykłych-niezwykłych postaci, obdarzonych typowymi wadami oraz błyskotliwym talentem do snucia historii. Do książek tych należy bez wątpienia powieść Pawła Goźlińskiego o znamiennym tytule Jul (to zdrobnienie od imienia „Juliusz”). Zanim jednak przejdziemy do Jula, kilka słów o autorze. Goźliński to postać wielce interesująca. Naukowiec (doktorat obroniony u słynnej profesor Marii Janion), prezes Instytutu Reportażu (założonego wraz z Mariuszem Szczygłem i Wojciechem Tochmanem), szef działu reportażu Gazety wyborczej oraz… jak się okazuje, interesujący powieściopisarz z zacięciem kryminalnym, doskonale orientujący się w polskiej historii i obyczajowości. Jego Jul to, jak twierdzą krytycy, polski kryminał romantyczny i wielka wojna z mesjanizmem. Zestawienie takich tematów gwarantuje naprawdę ciekawą literacką przygodę.
Akcja książki dzieje się w lipcu 1845 roku w Paryżu. Emigrant Adam Podhorecki uwikłany zostaje w mrożące krew w żyłach morderstwo: kiedy nad ranem spotyka biegnącego po ulicy płonącego człowieka, z litości chwyta za rewolwer i strzela mu w głowę. Policja uznaje Podhoreckiego za osobę podejrzaną, więc mężczyzna musi oczyścić się z zarzutów. Jego oniryczna wędrówka w poszukiwaniu zabójcy zaprowadzi go do najmroczniejszych czeluści Paryża. W trakcie śledztwa wyjdzie na jaw, że jedną z kolejnych ofiar może być Adam Mickiewicz. Podhorecki musi błyskawicznie znaleźć szaleńca, który czyha na życie wielbionego przez emigrantów poety.
Książka Pawła Goźlińskiego wnika głęboko w ponure strony Wielkiej Emigracji. Dowiadujemy się więc o konflikcie między Mickiewiczem i Słowackim oraz o ich działalności w sekcie Andrzej Towiańskiego. Jak wiemy, Mickiewicz i Słowacki zafascynowani byli Mistrzem. Autor Pana Tadeusza był nawet naczelnikiem paryskiego Koła, ale później z niego wystąpił, krytykując brak zaangażowania Towiańskiego w sprawy polityczne (Słowacki odszedł od Towiańskiego znacznie wcześniej). Może więc to Mistrz Andrzej próbuje pozbyć się niewygodnego człowieka? A może odpowiedzialność spada na Słowackiego, skoro morderca planuje zbrodnie kierując się treścią jego romantycznych utworów? Podejrzenia padają również na Braci Zmartwychwstania, kierowanych przez księdza Piotra Semenenkę, krąg podejrzanych rozszerza się z dnia na dzień. Czy Adam Podhorecki oczyści swoje dobre imię? Czy znajdzie pomocną dłoń?
Jul zainteresować nas może jeszcze z innego powodu: powieść Goźlińskiego to szczery obraz emigracyjnego życia w ówczesnej Francji. Autor pokazuje bowiem to, co charakterystyczne dla biednej, często pozbawionej sensu egzystencji Polaków, zmuszonych do opuszczenia kraju po klęsce Powstania Listopadowego. Nasi rodacy, utrzymując się z głodowych zasiłków, żyli w opłakanych warunkach, cierpiąc z powodu głodu i chorób (m.in. wenerycznych). Brak finansów zamykał im drogę do francuskich salonów (odwiedzał je bogaty Krasiński oraz utalentowany Mickiewicz, Słowacki i Chopin). Dlatego też na miejsca rozrywki wybierali średniej lub podłej jakości lokale, w których spotkać można było typów spod ciemnej gwiazdy. Goźliński pokazuje to z iście reporterską wnikliwością. I należy mu się za to uznanie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze