„Zaplątani”, Byron Howard, Nathan Greno
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuJubileuszowa, pięćdziesiąta już pełnometrażowa animacja Disney’a to adaptacja klasycznej baśni braci Grimm pt. Roszpunka. Jubileuszowy film tworzyli najlepsi. Nad produkcją czuwał czarodziej współczesnej animacji John Lasseter. Muzykę skomponował laureat czterech Oscarów Alan Menken. Reżyserował wsławiony Howard. Urodzinowa produkcja jest jednym wielkim hołdem dla Disney’owskiej tradycji. Barwna, dynamiczna, wciągająca i pełna swoistego uroku produkcja.
Jubileuszowa, pięćdziesiąta już pełnometrażowa animacja Disney’a to adaptacja klasycznej baśni braci Grimm pt. Roszpunka.
Gdzieś daleko, nad niedostępnym urwiskiem wyrasta magiczny kwiat, który leczy choroby i zawiera w sobie tajemnicę wiecznej młodości. Przez lata przed oczami świata ukrywa go opętana ideą nieprzemijającej urody Gertruda. Kiedy królewskie niemowlę zapada na śmiertelną chorobę, monarcha nakazuje odnaleźć legendarny kwiat. Uleczona przy jego pomocy Roszpunka przejmuje właściwości cudownej rośliny. Chwilę później Gertruda wykrada dziecko, ukrywa je w niedostępnej wieży i przejmuje rolę matki niczego nieświadomej królewny. Przez lata więzi dziewczynę karmiąc ją opowieściami o śmiertelnych niebezpieczeństwach, jakie czyhają tuż za wrotami samotni. I trwa to do czasu, kiedy w rzeczonej wieży ukrywa się uciekający przed pogonią przystojny złodziejaszek Flynn.
Jubileuszowy film tworzyli najlepsi. Nad produkcją czuwał czarodziej współczesnej animacji, wieloletni szef przełamującego wszelkie granice (ale finansowanego przez Disney’a) studia Pixar, John Lasseter. Muzykę skomponował laureat czterech Oscarów (za Małą syrenkę, Piękną i Bestię, Aladyna i Pocahontas) Alan Menken.
Reżyserował wsławiony Piorunem Howard. Wszyscy oni dostali jasne zadanie: urodzinowa produkcja ma być, owszem, odwołującym się do współczesnego języka, ale przede wszystkim jednym wielkim hołdem dla Disney'owskiej tradycji. I tak właśnie jest. Bo chociaż są tu ślady rewolucyjnych zmian Pixara, generalnie króluje nostalgiczna estetyka, która na każdym kroku przypomina nam o klasykach typu Śpiąca królewna, Pinokio, czy Królewna śnieżka i siedmiu krasnoludków. Pierwsze skojarzenia wywołuje już (wyśmienicie zrealizowana) synteza cyfrowej i tradycyjnej, tzw. ręcznie malowanej animacji.
Dalej dostajemy przegląd klasycznych zagrań: bohaterce towarzyszą przeuroczy, niesamowicie charyzmatyczni zwierzęcy przyjaciele (Koń Maksimus i kameleon Pascal), czarne charaktery są raczej groteskowe, niż groźne (Gertruda) i zawsze stoi przed nimi szansa na nawrócenie (kapitalni bracia Karczybykowie). Raz po raz bajka przeradza się w musical (świetna scena w wypełnionej typami spod ciemnej gwiazdy karczmie). Nie ma tu charakterystycznych dla Lassetera dwuznaczności, dobro i zło oddziela czytelna granica, opowieść nieuchronnie zmierza w stronę budującego finału z obowiązkowym morałem. Całość (dość skutecznie zresztą) uwspółcześniają świetnie spożytkowana animacja 3D, gnająca na złamanie karku akcja i odrobina przewrotnego humoru.
Amerykańscy krytycy okrzyknęli Zaplątanych arcydziełem współczesnej animacji. Jest w tym pewna przesada, ale też i specyfika: jankesi uwielbiają składać hołd swojej (umówmy się, że ograniczonej) tradycji. Dla nich wczesny Disney to tak jak dla nas Andersen, czy właśnie bracia Grimm. Co nie zmienia faktu, że Zaplątani są bardzo udaną produkcją. Barwną, dynamiczną, wciągającą i pełną swoistego uroku. Nie zachwycą może fanów Pixarowskiej przewrotności (Wall-E, Ratatuj) ale i dla nich z pewnością będą przyjemną ekranizacją. Dorosłym zaoferują wspomnienie dzieciństwa. I bez wątpienia trafią w gusta (nieco przytłoczonych mrokiem Wall-E, czy szaleństwem Ratatuj) najmłodszych widzów.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze