„Powrót nauczyciela tańca”, Henning Mankell
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuDobry kryminał. Proza Mankella łączy w sobie walory rozrywkowe ze wskazaniem na poczytność z precyzją wykonania, trafnością portretów psychologicznych swoich bohaterów i trafną diagnozą skandynawskiego społeczeństwa. Jeśli tematem książki jest powolne odradzanie się nacjonalizmu na Północy, to, w kontekście wydarzeń na wyspie Utoya, Menkell jest autorem bardziej aktualnym, niż byśmy chcieli.
Wstyd przyznać, ale do tej pory nie zetknąłem się z twórczością Henninga Mankella. Zewsząd dochodziły mnie zapewnienia odnośnie znakomitości literackiej sławnego Szweda, lecz ciągle nie było nam po drodze. Może dlatego, że nadmiar komplementów zawsze budzi podejrzenia? W konsekwencji, przygodę z Mankellem zacząłem z pominięciem kanonicznego cyklu o Kurcie Wallenderze. Z nieukrywaną radością przyznaję się do pomyłki. Dawno nie czytałem tak dobrego kryminału.
Herbert Molin to emerytowany policjant, zdrowo postrzelony. Wybrał życie odludka, czegoś wyraźnie się obawia, a bezsenne noce spędza tańcząc z lalką ludzkich rozmiarów. Pewnego dnia zostaje zabity w sposób tyleż brutalny, co pomysłowy. Morderca zatańczył z trupem, zadając sobie trud pozostawienia krwawych śladów wskazujących na… tango. Miejscowa policja jest w kropce. Molin żył w strachu, choć nie miał wrogów. Właściwie, przyjaciół także nie miał. Z domu nic nie zginęło. Wkrótce, ginie kolejny człowiek, starszy muzyk, a przy okazji jedyny sąsiad ofiary.
Miejscowa policja zyskuje nieoczekiwanego (i momentami niechcianego) sojusznika. Jest nim Stefan Lindman, wycofany, blady policjant z innej części Szwecji. Lindman niegdyś pracował z Molinem, niedawno dowiedział się, że choruje na raka, wynik radioterapii jest niepewny i generalnie, facet nie ma za wesoło. Pogrążony w ciemnych myślach, nie radzący sobie z perspektywą śmierci angażuje się w śledztwo, które w innej sytuacji niewiele by go obchodziło. Działa zresztą jak cyniczny prywatny detektyw, a nie policjant trzymający się procedur. Kłamie, śledzi i włamuje się do mieszkań kolejnych świadków. Niestandardowe metody pchają śledztwo w zaskakującym kierunku. Okazuje się, że Molin w czasie II wojny światowej wstąpił na ochotnika do Waffen SS i do końca życia działał w lokalnym kółku nazistowskim, czy czymś podobnym. Tajemnica jego śmierci sięga najprawdopodobniej pierwszej połowy lat czterdziestych. W kręgu podejrzanych znajduje się stary portrecista, córka denata oraz starsza już nazistka, których cudownym zbiegiem okoliczności mają w Szwecji zatrzęsienie.
I jeszcze jedno: Lindman odkrywa, że najprawdopodobniej obu zabójstw nie popełnił ten sam sprawca. Musi więc złapać nie jednego, ale dwóch morderców…
Popularność skandynawskiego kryminału napawa mnie głębokim optymizmem. Popularność powieści takich jak Powrót nauczyciela tańca, wielki komercyjny sukces Jo Nesbo, Karin Fossum i wielu innych pisarzy dowodzi, że współczesny czytelnik nie koniecznie musi być zainteresowany najtańszą pulpą, bzdurami serwowanymi przez Dana Browna, Stephanie Meyer; Paulo Coelho i szeregu innych grafomanów psujących gusta. Ludzie chcą dobrych książek i sięgną po nie, jeśli ktoś im je wskaże. Proza Mankella łączy w sobie walory rozrywkowe ze wskazaniem na poczytność z precyzją wykonania, trafnością portretów psychologicznych swoich bohaterów i trafną diagnozą skandynawskiego społeczeństwa. Jeśli tematem Powrotu nauczyciela tańca jest powolne odradzanie się nacjonalizmu na Północy, to, w kontekście wydarzeń na wyspie Utoya, Menkell jest autorem bardziej aktualnym, niż byśmy chcieli.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze