Trzymaj z Kardashianami. Ale ostrożnie!
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temu

Dotąd w historii amerykańskiej telewizji nie było jeszcze takiego kontraktu. Rodzina Kardashianów, znana za sprawą programu Keeping Up With The Kardashians, podpisała umowę na 40 milionów dolarów za 3 sezony emisji programu poświęconego ich codziennemu życiu. Jak to się stało, że telewizyjna produkcja, w której nie ma naprawdę nic konkretnego, przyciąga taką publiczność? Ślinimy się na widok ich wspaniałych rezydencji, samochodów i jachtów, zazdrościmy podróży dookoła świata i seksownych opalonych ciał. To wystarczy, by Kardashianowie mieli „roboty” na najbliższe kilka lat.
O celebrytach napisano tysiące artykułów. Profesor Wiesław Godzic, autor książki Znani z tego, że są znani. Celebryci w kulturze tabloidów, stwierdził: Zanurzeni po uszy w swojej nieprzeciętnej przeciętności, ludzie w blasku cudzej sławy szukają ujścia dla potrzeby potwierdzenia przed samym sobą swojej własnej indywidualności. Wzmaga się społeczne zapotrzebowanie na wielkość, wyjątkowość. Pragnienie potrzebuje materializacji, personifikacji. Jest zapotrzebowanie na ludzi–mity, ludzi–symbole superpomyślności i superumiejętności. Potrzeba pewnej ilości jednostek, które w nadmiarze dysponują niecodziennością i przeto wynagradzają obywatelom jednostajną codzienność ich własnego życia. Te jednostki są kochane, ubóstwiane, czczone na wzór bogów. Swego czasu Dominika Zasiewska, czyli słynna Wodzianka, była gościem Jolanty Pieńkowskiej w programie Dzień dobry TVN. Właśnie tam stwierdziła, że chciałaby żyć tak, jak Kim Kardashian.
Seks taśmy i powiększony biust
Kwintesencją celebryckiego życia jest posiadanie własnego programu, w którym sprzedaje się widzom swoją codzienność. Te produkcje, ciągnące się jak włoski makaron, nijak się mają do prawdziwego życia. Są pokraczne, przerysowane, surrealistyczne. Szczególnie dotyczy to życia żeńskich bohaterek, które z banału i płytkości uczyniły mistrzostwo świata. I o to chodzi, bo głupota lub seks pod każdą postacią sprzedaje się lepiej niż najciekawsza mądrość. Co zrobiła Kim Kardashian, kiedy jej akcje zaczęły spadać na łeb na szyję? Nagrała seks taśmę, która „przez przypadek” wpadła w niepowołane ręce. W ten sposób amerykańska celebrytka, kręcąc amatorski film (znany później jako Kim Kardashian fucked by Ray J), poszła w ślady niedoścignionej mistrzyni Paris Hilton.

Równie ciekawym fenomenem jest idiotyczny program Ice Loves Coco, czyli telewizyjna opowieść o amerykańskim raperze Ice-T i jego blond żonie, którą charakteryzuje przerośnięta pupa i duży powiększony biust. Nie możemy zapomnieć również o ich wspaniałym piesku buldogu, który świetnie zadomowił się w Hollywood i żyje niczym rasowy milioner. To, czy Coco jest inteligenta czy nie, tego nie poddajemy refleksji. Bo showbiznes albo robi ludziom wodę z mózgu, albo celebryci świadomie decydują się na idiotyzm i uwstecznienie, bo przecież trudno wyobrazić sobie, by intelektualiści mogli być gwiazdami programu rozrywkowego, zdobywając dla swojej stacji grube dziesiątki milionów dolarów. Jakie więc problemy życiowe ma Coco? I dlaczego niegłupi raper i aktor Ice-T decyduje się na podobne wygłupy? Oczywiście dla pieniędzy. Bo kwestie, o których dyskutują w programie, wcale do poważnych nie należą. A to kolekcja ubrań Coco nie wygląda tak jak powinna albo ich ukochany piesek dostał kolki. Fenomen polega na tym, że ludzie chcą to oglądać.
Brak granic, brak zahamowania
Czy są jakieś granice, których celebryci nie przekroczą, poszukując szans na zwiększenie popularności? Jak daleko posunie się współczesna popkultura w sprzedawaniu głupoty? Wydaje się, że tu żadnych granic nigdy nie będzie. Bohaterowie jednej z holenderskich produkcji zjedli na wizji kawałki własnych ciał (z uda i brzucha) podczas kolacji przy świecach. Również w tamtym kraju zrealizowano program, w którym śmiertelnie chora kobieta obiecała swą nerkę jednej z trzech osób oczekujących na przeszczep. Okazało się to później mistyfikacją, ale niesmak pozostał do dziś.
Można przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że już za kilka, kilkanaście lat w programach z udziałem celebrytów pojawią się np. sceny porodu (bez montażu!), zabijania lub polowania na przestępców (już teraz Steven Seagal robi to w programie Lawman). Granice wyznaczać będą słupki oglądalności.

Przy realizacji tego typu programów trzeba sprytnie wykorzystać pewien mechanizm charakterystyczny dla współczesnej kultury, czyli mówić np. o brudnych sekretach stosując autoironię, dystans i zabawę w stereotypy. Powiedzenie o swoich seksualnych doznaniach w cztery oczy komuś na ulicy byłoby przestępstwem, ale dokonanie tego w programie oglądanym przez kilkanaście milionów osób – to już inna sprawa (przypomina się w tym miejscu polsatowski program Moment prawdy prowadzony przez Zygmunta Chajzera, który znikł po dwóch edycjach). Na tym właśnie polega paradoks najlepiej widoczny na przykładzie amerykańskiego społeczeństwa. Amerykanie to jeden z najbardziej pruderyjnych narodów, a to właśnie tam przemysł pornograficzny funkcjonuje na najwyższych obrotach. Amerykanie są w stanie mówić o swoich najintymniejszych sekretach (np. w awanturniczym programie Jerry'ego Springera), a nie mogą chodzić ulicą bez koszulek, bo policja uzna to za nieobyczajne zachowanie (przynajmniej w Nowym Jorku – najbardziej europejskim z amerykańskich miast).
Z oglądaniem tego typu produkcji jest jak z seksem. W pewnym momencie coś ekstremalnego stanie się klasyką i widzowie będą poszukiwali nowych doznań. Znamy już programy, w których mężowie wymieniali się żonami, rodzice wymieniali się niesfornymi dziećmi, może więc przyjdzie czas, by bajecznie bogata celebrytka zamieszkała z przeciętniakiem, który w nosie będzie miał jej miliony, bo będzie chciał wreszcie napić się dobrego piwa i popływać w basenie.
Chlubny wyjątek?
Jest w kablówce równie banalny program Moje życie z księżniczką, w którym aktorka Catherine Oxenberg opisuje swoje codzienne perypetie małżeńskie (jej partnerem jest przystojny Casper Van Dien, z którym ma dwie córeczki). W jednym z ostatnich odcinków Oxenberg przyznała, że była zdradzana przez męża, ale mu wybaczyła, dla dobra dzieci i małżeństwa. Cóż, taka spowiedź w dzisiejszych czasach nie ma już siły rażenia porównywalnej z seks taśmami Kim Kardashian, lecz pokazuje, że swoją intymność można sprzedawać w nieco bardziej spokojny, zrównoważony sposób (jeśli jej sprzedawanie może w ogóle być rozsądne!).

Charlie Sheen
Do zabawnych, choć totalnie szowinistycznych, produkcji zaliczyć można serial Dwóch i pół. Nie przez przypadek jego główny bohater, kompozytor Charlie Harper, to klasyczny kobieciarz, którego zainteresowania sprowadzają się wyłącznie do erotycznej mapy kobiecego ciała. Swojego czasu ta produkcja osiągała rekordy oglądalności, bo Dwóch i pół, jeszcze zanim Charlie Sheen nie został wyrzucony z serialu za pijackie ekscesy, oglądały dziesiątki milionów widzów (za jeden odcinek aktor otrzymywał 1,2 miliona dolarów). Piszemy o tym wyłącznie dlatego, że w serialu Two and a Half Man Charlie Sheen gra samego siebie: utracjusza, kobieciarza i pijaka. Co nie przeszkadza mu grać w reklamach i zbijać majątek na swoim podejrzanym wizerunku. Ale przecież w dzisiejszym świecie kochamy ludzi żyjących niebezpiecznie na krawędzi, łamiących wszelkie tabu. Nie przeszkadza nam więc seksizm i niepoprawne politycznie przekonania.
Luksus, pikanteria, banał
Im bardziej pikantnie, tym lepiej. Na tej fali unoszą się słynne Kardashianki, które seks i dobry wygląd uczyniły swoim przesłaniem. Czy coś się w najbliższej przyszłości zmieni? Na pewno nie. Trzymajmy więc z Kardashianami, ale ostrożnie, bo żeby sprzedawać na ekranie swoją głupotę, trzeba mieć na koncie dobrych kilkadziesiąt milionów dolarów lub więcej. A z tym się trzeba urodzić.

Najnowsze

Złoty naszyjnik w codziennych stylizacjach – jak go nosić, by wyglądać stylowo?
MATERIAŁ PROMOCYJNY
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze