„Odbicie zła”, Sean Ellis
RAFAŁ BŁASZCZAK • dawno temuIntrygująco się zaczyna. Scenariusz ma ciekawe założenia. Od pierwszych scen zwracają uwagę świetne zdjęcia Angusa Hudsona. Pomysłowo umieszczony rekwizyt, sprytna gra świateł, lustrzane odbicia - to wszystko pokazuje, że autorzy mieli ambicje artystyczne. Do tego bardzo dobre aktorstwo.
Od kilku lat w dziedzinie horroru zachodzi intrygująca zmiana. O dziwo nie pokoleniowa czy jakościowa, ale kontynentalna. Przez dziesięciolecia liderami tego rynku niezmiennie byli Amerykanie. Obecnie na pierwszy plan wysuwają się horrory europejskie. Czyli przede wszystkim hołdujące naprawdę idiotycznej estetyce torture porn filmy francuskie (Martyrs) i będące ich przeciwwagą nowatorskie, nierzadko artystyczne produkcje hiszpańskie (Sierociniec, Rec). Teraz zainteresowani tematem polscy widzowie będą mieli okazję poszerzyć perspektywę: na nasze ekrany wchodzi właśnie będący hitem After Dark Horror Fest 2008 film angielski.
Na pierwszy rzut oka Gina (Lena Headey) wiedzie idealne życie. Bardzo atrakcyjna, zamożna, ma przystojnego narzeczonego i wymarzoną pracę (jest radiologiem). Przeglądając setki zdjęć rentgenowskich, zauważa dziwaczną prawidłowość: coraz częściej docierają do niej fotografie osób z lustrzanym przemieszczeniem organów wewnętrznych. Co gorsza, dostrzega takie samo zjawisko na własnych zdjęciach. Niewinne odkrycie inicjuje całą serię niepokojących zdarzeń: wokół naszej bohaterki coraz częściej pękają lustra, najbliżsi wydają się jej niezrozumiale obcy, wreszcie wychodząc z pracy, dostrzega na ulicy swojego sobowtóra. Chwilę później ulega poważnemu wypadkowi samochodowemu.
Odbicie zła bardzo intrygująco się zaczyna. Od pierwszych scen zwracają uwagę naprawdę świetne zdjęcia autorstwa Angusa Hudsona. Widać, że Hudson miał oddzielny pomysł na niemalże każde ujęcie. Pomysłowo umieszczony rekwizyt, sprytna gra świateł, lustrzane odbicia: to wszystko pokazuje, że autorzy Odbicia zła mieli ambicje nie tylko zarobkowe, ale także artystyczne. Do tego (a to już w horrorze naprawdę wielka rzadkość) spotykamy się tutaj z bardzo dobrym aktorstwem. Osaczona, ale silna Headey, sympatyczny i charyzmatyczny Newman, sugestywny Jenkins — wszyscy wypadają naprawdę wiarygodnie.
W dodatku scenariusz ma ciekawe założenia. Po pierwsze idea istnienia sobowtórów od zawsze była naturalnym źródłem ludzkich lęków. Po drugie Ellis stosuje tutaj (zwykle charakterystyczną dla kina z o wiele wyższej półki) przewrotną narrację: przez większość czasu nie wiemy, czy obserwujemy rozwijającą się w umyśle bohaterki chorobę, czy może autentyczną interwencję nadprzyrodzonego zła w jej życie.
Ale niestety wszystkie te ciepłe słowa odnieść można tylko do pierwszych dwudziestu minut filmu. Dalej boleśnie odczuwamy brak koncepcji. Młody reżyser najwyraźniej wiedział, jak zacząć, ale kompletnie nie miał pomysłu, jak całą tę historię rozwinąć. I tak po intrygującym otwarciu dostajemy (z czasem coraz bardziej nużącą) serię wyświechtanych i od dawna już nieświeżych patentów (uchylające się drzwi, wspomniane pękające lustra, nie do końca przezroczyste kabiny prysznicowe, w pobliże których zakrada się "coś" itd.).
W efekcie film bardzo szybko traci napięcie; dalej ogląda się go już z coraz większą obojętnością. Całe ubóstwo koncepcji najsilniej uwydatnia zakończenie. Bo też i Ellis przez cały film mnoży dwuznaczności, operuje tajemnicą itd. Ale wyjaśnić, o co mu tak naprawdę chodziło, jakby zapomina. I nie jest to koncepcja w stylu Hitchcocka (czy choćby Polańskiego). Pytania, na które nie udzielono odpowiedzi, nie dają efektu w postaci wyniesionego z kina dyskomfortu czy niepokoju. Wprost przeciwnie. Pozostaje wrażenie najzwyczajniej słabo opowiedzianej historii.
I stąd Odbicie zła budzi we mnie tak dalece ambiwalentne odczucia. Bo z jednej strony widać tutaj (zawsze godne pochwały) szersze ambicje i inspiracje klasyką thrillera, nie horroru. Z drugiej strony twórcy najwyraźniej nie udźwignęli własnego pomysłu; mimo całego bogactwa formalnego nie potrafili osiągnąć spójnego i kompletnego efektu. Chyba że rozpatrywać Odbicie zła jedynie na tle innych horrorów (nie od dziś wiadomo, że tworzący w obrębie tego gatunku filmowcy nie stawiają przed sobą zbyt wysokich wymagań).
Ale i ten argument jest już nieaktualny. Odwieczny monopol głupoty w kinie grozy skutecznie przełamali w ostatnich latach Hiszpanie. Chciał go przełamać także i Ellis, ale nie do końca mu się to udało. I stąd konkluzja: Odbicie zła z czystym sumieniem można polecić jedynie fanom gatunku. A szkoda, bo wydawało się, że tym razem dostaniemy o wiele więcej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze