"Gdzie jesteś Amando?", Ben Affleck
DOROTA SMELA • dawno temuBen Affleck zaskoczył nas wszystkich! Nagle objawił się jako subtelny mistrz reżyserii. Ważne nagrody, których Gdzie jesteś... zebrał bez liku, mówią same za siebie. Jest to poruszający i autentyczny film o mrokach ludzkiej natury, wysmakowany i świetnie dawkujący napięcie, skromny i wolny od manieryzmów oraz autorskiego nadęcia. Jest wart więcej niż niejeden oscarowy zwycięzca.
Ben Affleck zaskoczył nas wszystkich! Kojarzony w ostatnich latach głównie jako nieumiejętnie lokujący uczucia bohater prasy brukowej, a przez ludzi establishmentu niemal spisany na straty aktorzyna, nagle objawił się jako subtelny mistrz reżyserii. Ważne nagrody branżowe, których Gdzie jesteś… zebrał bez liku, mówią same za siebie.
Przypomnijmy: skutecznie wylansowany przez kultowego reżysera generacji X Kevina Smitha, Affleck zawsze dobrze się zapowiadał. Do spółki z Mattem Damonem napisał przecież w 1997 roku oscarowy scenariusz do Buntownika z wyboru, w którym także zagrał jedną z ważniejszych ról. To było dawno temu i od tamtego czasu ze zmiennym szczęściem pracował jako aktor. W jego portfolio pojawiały się wielkie szmiry takie jak Pearl Harbor, wielkie klapy takie jak Daredevil i filmy, za które dostawał Złote Maliny. Dla wszystkich było jasne, że ze starego tandemu to Damon lepiej pokierował swoją karierą.
Gdzie jesteś Amando jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wymazuje wszystkie wtopy Bena Afflecka. No bo kto będzie pamiętał o Gigli i romansie z Jennifer Lopez, kiedy objawił nam się reżyser i scenarzysta na miarę luminarzy amerykańskiego kina.
Słusznie mówi się, że historia się powtarza. Powieść Dennisa Lehane'a, autora Rzeki tajemnic, po raz kolejny przyniosła jakiemuś reżyserowi sukces. Mówimy tu nie tylko o podobnym typie kina — poważnym, medytacyjnym, odwołującym się do moralności, ale i o podobnej historii.
Na robotniczych przedmieściach Bostonu wybucha skandal związany ze zniknięciem dziecka. Czteroletnia Amanda jest poszukiwana przez wszystkie oddziały miejskiej policji. Mimo to jej ciotka postanawia dodatkowo zatrudnić Patricka Kenzie — prywatnego detektywa, który ponoć dobrze zna ludzi z dzielnicy. 30-letni detektyw i jego partnerka dotąd zajmowali się ściganiem ukrywających się dłużników i nie mają doświadczenia w szukaniu dzieci. Tymczasem matka zaginionej dziewczynki to heroinistka, alkoholiczka oraz — jak się wkrótce okaże — szmuglerka narkotyków. Para młodych detektywów będzie musiała zanurzyć się po szyję w bagnie ludzkich szumowin — dilerów, narkomanów, kapusiów, pedofilów i złych gliniarzy, tylko po to, by stwierdzić, że największym wrogiem dobra jest chaos. Nie ma tu jasnych odpowiedzi, prostych rozwiązań czy moralnych wyborów. Chaos rządzi nie tylko w śmierdzących zaułkach i melinach przestępców, ale także w państwowych instytucjach i naszych mieszkaniach. Tylko nielicznym udaje się wyciąć sobie maczetą ścieżkę w gąszczu etycznych komplikacji, by po wszystkim skończyć jako pełen wątpliwości samotnik.
Nie ma w fabularnym debiucie Afflecka ani jednej fałszywej nuty — od pierwszego do ostatniego kadru jest to poruszająca symfonia o mrokach ludzkiej natury. Wszystko, począwszy od — niestety bardzo aktualnej — problematyki, poprzez prowadzenie historii, rysunek postaci — wypada bardziej autentycznie niż materiały newsowe w telewizji. Jednocześnie jest to wysmakowany, świetnie dawkujący napięcie film fabularny. Ośmielę się stwierdzić, że to obraz znacznie lepszy od Rzeki tajemnic Eastwooda. Ten wolny od manieryzmów i autorskiego nadęcia, skromny film uderza nie tylko prosto w odpowiedzialny za etykę ośrodek mózgu, ale i uniwersalny typ wrażliwości.
To film przykry i wymagający od widza zajęcia stanowiska w kwestii, którą zna. Wobec niezdecydowania i pluralizmu poglądów bohaterów to my musimy odpowiedzieć na pytanie jak pomagać innym, by ich nie krzywdzić. Film Afflecka znacznie wykracza poza ramy thrillera o wykorzystywaniu dzieci. To film o wykorzystywaniu po prostu. I może jeszcze o uszczęśliwianiu na siłę.
Wszystko toczy się tu w sposób przypominający życie — powoli, bez hollywoodzkich zwrotów akcji. Obok wyważonej, pozbawionej wielkiego ego reżyserii. Paliwem Gdzie jesteś… jest galeria sugestywnych postaci, które tworzą ramię w ramię gwiazdorzy tacy jak Morgan Freeman, Ed Harris, Casey Affleck (brat reżysera) i mniej znani, ale znakomici aktorzy (Amy Ryan) oraz naturszczycy — jak niewymieniona w obsadzie sąsiadka problematycznej matki.
Mamy ostatnio na ekranach całkiem sporo dobrego kina, oby nikomu nie umknął ten film. Jest wart więcej niż niejeden oscarowy zwycięzca.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze