Jestem zorganizowana, nie jestem szczęśliwa
KASIA KOSIK • dawno temuOrganizacja... Jeden z podstawowych punktów, który powinien być odhaczony w cv, z dopiskiem dobra. Przydaje się w pracy, ale gdy swoim rozmiarem ogarnia życie prywatne, może być różnie. Jestem perfekcyjna, ale nie jestem szczęśliwa.
Organizacja… Jeden z podstawowych punktów, który powinien być odhaczony w cv, z dopiskiem dobra. Przydaje się w pracy, ale gdy swoim rozmiarem ogarnia życie prywatne, może być różnie. Jestem perfekcyjna, ale nie jestem szczęśliwa.
Przyjaciel prosi:
Pomóż mojej znajomej. Wyrzucili ją z pracy, redukcja stanowiska, parzyła kawę i przerzucała papiery, z dnia na dzień została bez grosza. Musi szybko znaleźć pokój, na mieszkanie jej nie stać.
Pytam, co umie i szybko lokuję ją w niedużej gazecie, gdzie pisze niezbyt ambitne teksty. Pisze dobrze. Jest chwalona i już po kilku miesiącach sama znajduje inne zlecenia. Działa jako wolny strzelec. Może znów wynająć mieszkanie. Radzi sobie. Jestem zadowolona, przyjaciel dziękuje.
Trafia do mnie informacja o etacie dziennikarskim, niezbyt ambitne czasopismo, ale płacą 4000 netto. Trzeba jednak bite 8 godzin odsiedzieć, bo pisać można tylko stacjonarnie, czasem wpadać do redakcji w weekendy. Dzwonię do niej z propozycją, bo tyle kasy piechotą nie chodzi, a co etat to etat. I słyszę:
Ułożyłam sobie już jakoś życie zawodowe jako wolny strzelec, a praca na etat, stacjonarna nie pozwoliłaby mi na takie pisanie, nie miałabym czasu nawet na swojego bloga.
Musiałabyś pisać nocami – wypaliłam zupełnie naturalnie, bo u mnie taka praca to normalka.
I usłyszałam w słuchawce dźwięczące:
Wiesz, w nocy to ja wolałabym spać.
Pewnie niektórzy z Was podniosą głos krytyki. Jak mogła pogardzić taką kasa, etatem w czasach umów śmieciowych na rzecz pisania blogów i freelancera… Ale mnie to w ogóle nie przyszło do głowy. Szanuję jej decyzję. Bo wiele mi uświadomiła.
Dla mnie zarywanie nocy na rzecz rozlicznych prac dodatkowych to rzecz tak naturalna, że śmiałam zaproponować takie życie zupełnie nieznajomej dziewczynie. Organizacja i zarządzanie czasem to moje drugie imię. Potrafię zorganizować podróż, sposób zwiedzania, duże przyjęcie (wtedy krzyż mi odpada, ale potrawy są smaczne, a podane wytwornie), spakować walizkę o niczym nie zapominając, zorganizować czas wolny dla grupki dzieci w różnym wieku. Oczywiście prowadzę dom idealny. Wszystko schowane do szaf, nie ma niepotrzebnych rzeczy, klimat bardzo przytulny, lecz niech nikogo nie zwiedzie lekkość, jest wynikiem pieczołowitego dobierania kolorów, deseni, sprzętów. Efekt bardzo dobry, tak samo jak dobre były stopnie w szkołach. Obiady zawsze na czas, wychwalane, zdrowe i urozmaicone. Pazury robione choćby o 3 nad ranem. Pilingi wcierane, cera zadbana, makijaż szybki ale wyuczony. Nienagannie dobrane ciuchy, modnie, idealnie do figury. Zadbany, wypielęgnowany ogród. Dużo tego miodu. Niektórych pewnie już zemdliło. Mnie też.
Pracuję w dużej korporacji, po skończonej pracy, obiedzie i innych obowiązkach domowych, które wszystkie (a jakże) należą do mnie (sama to sobie zrobiłam), bawię się z dzieckiem, potem kąpię i kładę spać. Czasem odpoczywam z książką, przy filmie lub lampce wina. Ale prawie zawsze zarzynam się nocami przy pracach dodatkowych. Nie jestem samotną matką, mam męża zarabiającego, ale mniej ode mnie. Pracuję na zajęcia dodatkowe syna, na wakacje, na rozliczne kredyty. Praca nocą i niedosypianie jest dla mnie zupełnie naturalna, tak naturalna, że do głowy mi nie przyszło, że inni tego nie robią. Że wolą mniejsze, mniej pewne pieniądze niż godzenie kilku zleceń.
Nie wiem czy umiałabym z tego zrezygnować i żyć skromniej. Bardzo możliwe, że to pytanie zadaje sobie też parę moich koleżanek równie zanurzonych po łokcie w robocie. Łączymy się czasem w bólu na portalach społecznościowych. Pisząc kilka razy:
Dobranoc, Idę już spać, Idę bo już północ, Idź!, Ja też zaraz idę! I tak dalej.
W moim poukładanym świecie nie ma prawie mnie, nie ma też czasu dla siebie. Są inni, których z własnej woli opieram, którym gotuję i sprzątam, pomagam, bo na to się zgodziłam i nie wiem jak przestać lub nie umiem inaczej. Nie wiem. Prawie nie mam czasu na myślenie, na drobiazgi tylko dla siebie. Nigdy nie jestem sama. Jestem albo z pracą, obiadem, prasowaniem, albo z dzieckiem, nigdy ze sobą!
Uświadomiła mi to właśnie ta dziewczyna bez własnego domu i ogródka, bez męża, dziecka i samochodu, nieogarnięta, ale blisko swoich pragnień. Wyspana, szczęśliwa.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze