"Shrek Trzeci", reż. Chris Miller
DOROTA SMELA • dawno temuNajlepiej zarabiający film animowany w dziejach właśnie wchodzi do polskich kin. Shrek Trzeci, z każdą częścią coraz bardziej zachłanny na pieniądze, pobił na świecie wszelkie rekordy kasowe. Nie jest to jednak ani najlepsza, ani nawet ostatnia część cyklu.
Najlepiej zarabiający film animowany w dziejach właśnie wchodzi do polskich kin. Shrek Trzeci, z każdą częścią coraz bardziej zachłanny na pieniądze, pobił na świecie wszelkie rekordy kasowe. Nie jest to jednak ani najlepsza, ani nawet ostatnia część cyklu.
Po raz pierwszy śmierć zabiera pozytywnego bohatera. To ojciec Fiony król Harold - "człowiek, który był żabą" - wydaje ostatnie tchnienie, domagając się wcześniej przejęcia tronu przez zięcia i córkę. Wzdychający do swoich bagien ogr nijak nie nadaje się na monarchę Zasiedmiogrodu. Jako "mentalny dresiarz" nie cierpi brania na swe barki odpowiedzialności, nie mówiąc już o etykiecie dworskiej i wymogach higienicznych, którym nie potrafi sprostać. Ostatnia nadzieja w Artiem — nastoletnim kuzynie Fiony, który obok Shreka jest jedynym prawowitym następcą. Ogr wyrusza zatem na Uniwersytet w Worcestershire po młodzika, którego zamierza namówić do zostania królem. Nie dość jednak, że ten okazuje się poniżaną przez kolegów fajtłapą z kompleksami, to jeszcze wszyscy mają problemy z powrotem na zamek. Tymczasem podczas nieobecności ogra Zasiedmiogród nawiedza żądny władzy Książę z Bajki, który zjednawszy sobie wszystkie czarne charaktery, które kiedykolwiek biesiadowały w karczmie Pod Zatrutym Jabłkiem, planuje zamach stanu. Teraz pomóc mogą tylko czary, pozytywne myślenie i moc przyjaźni.
Być może najbardziej ze wszystkich części najeżony cytatami Shrek Trzeci jest feerią gagów zaplanowanych tak, by zadowolić całą rodzinę, począwszy od nastolatków, na dziadkach skończywszy. Tym razem twórcy nie kryją zupełnie faktu, iż zależy im głównie na dorosłej publice, czyniąc z niegdyś uroczo przewrotnej i niepoprawnej politycznie bajki ponurą satyrę polityczną. Bo tematem numer jeden jest tu przecież, obok innych problemów dorosłego świata, polityka, a konkretnie sukcesja władzy. Konstrukcyjnie to niby nadal bajka magiczna z typową dlań galerią bohaterów, którzy pomijając oczywiście grupkę głównych postaci, są wypożyczeni od braci Grimm, Andersena i innych autorów dziecięcych, ale w środku to rozpolitykowany i pełen mrocznych refleksji na temat ludzkiej natury dramat, w którym słychać echa Hamleta czy Makbeta.
Podobnie jest z humorem — nie płynie on z serca opowiadanej tu historii, ale z pobocznych gagów i dowcipów, które bliźniaczo podobne do tych z dwóch poprzednich części mają neutralizować ponury ton fabuły. A ów gęstnieje, gdy mamy do czynienia z perfidnym księciem i jego intrygami pałacowymi (Książe z Bajki planuje mordy, lata na miotle w towarzystwie czarownic, wysługuje się zabójczymi drzewami), ale też być może przede wszystkim wtedy, gdy obcujemy z samym Shrekiem i jego lękami przed ojcostwem. Wspominając, jak niegdyś jego tatuś próbował go zjeść, ogr miewa wizje rodem z Egzorcysty, w których niemowlę leżące w wózeczku podobnym do tego z Dziecka Rosemary wybucha fontanną zielonkawych torsji.
Wobec braku chwytliwej fabuły trudno docenić największe smaczki humorystyczne, jak pogrzeb z żabim chórem śpiewającym "Live and Let Die", przesłuchanie Pinokia czy najzabawniejsze miny Kota w butach. Marnuje się też potencjał tłumaczenia Wierzbięty, który tym razem przeszedł samego siebie. Nie pomaga nawet ogromna sympatia do postaci zielonego ogra, który w tej części jakby nie jest sobą. Shrek Trzeci wykazuje niestety wiele oznak zmęczenia materiału. Dlatego nie sądzę, by dwa kolejne, planowane już odcinki były w ogóle warte pieniędzy za bilet. Twórcy najwyraźniej nie mają bajkowego wyczucia czasu i nie wiedzą, kiedy skończyć. Należy się spodziewać, że magiczne pozostaną wkrótce tylko kwoty na ich koncie bankowym.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze