„List Marii”, Laurie R. King
ŁUKASZ ORBITOWSKI • dawno temuKobieta natrafia na papirus: najprawdopodobniej napisała go Maria Magdalena. Ta tytułuje się apostołem Jezusa. Kobieta dekuje cenne znalezisko u znajomych, po czym niezwłocznie umiera w samochodowej kraksie. Wypadek oczywiście żadnym wypadkiem nie jest. Rusza prywatne śledztwo, prowadzone przez Sherlocka Holmesa… I jego żonę, Mary Russel.
Wyobraźmy sobie taką opowieść: prawie sto lat temu pewne dzielna kobieta natrafia na papirus szczególnego rodzaju: najprawdopodobniej napisała go Maria Magdalena. Ta tytułuje się apostołem Jezusa, co w latach dwudziestych zakrawa na skandal, przy którym zamysł Kodu da Vinci wygląda na niewinną zabawę. Kobieta dekuje cenne znalezisko u znajomych, po czym niezwłocznie umiera w samochodowej kraksie. Wypadek oczywiście żadnym wypadkiem nie jest. Rusza prywatne śledztwo, prowadzone przez Sherlocka Holmesa…
I jego żonę, Mary Russel.
Punkt wyjścia sugeruje, że mamy do czynienia z jubileuszowym, bo milionowym nawiązaniem do powieści Dana Browna. Nieprawda: List Marii powstał wcześniej i poza zamysłem niewiele ma wspólnego z tamtym bestsellerem. Brak tu spisków i tajnych stowarzyszeń, sam list szybko traci znaczenie na rzecz standardowej intrygi kryminalnej. Laurie R. King, choć doskonale rozumie wymogi nowoczesnej literatury, odrobiła lekcję u Conan Doyle’a i wrzuca Holmesa (wraz z żoną) w przygody, których oczekuje czytelnik. Przebierają się, dedukują i tylko żona nieustannie gasi błyskotliwe monologi małżonka.
Sherlock Holmes już dawno został zawłaszczony przez popkulturę, rozbity, przemielony i poddany najróżniejszym przeobrażeniom. Był nastolatkiem, niedojdą, homoseksualistą, a ostatnio arcy bystrym zabijaką w Hollywoodzkiej superprodukcji. Laurie R. King śni najczarniejszy sen Artura Conan Doyle. Holmes, w oryginale odurzający się kokainą samotnik, używający świata (konkretnie Watsona) jako lustra dla swoich własnych dedukcji zostaje zderzony z równorzędnym partnerem. Gorzej, partnerką! Mary Russel jest młoda i piękna (choć sama gnębi się za niedostatki w urodzie), przejmuje wiele umiejętności Holmesa i jeszcze zaraża entuzjazmem. Starzejący się detektyw złości się na fakt, że ktoś dorównuje mu kompetencją, jeszcze spiera się i narzuca własne pomysły. Ale kocha swoją żonę na swój zdystansowany sposób. Gdyby jednak rzekł, że powinna zostać w kuchni, dostałby po głowie.
W ten sposób feminizacji uległa jedna z najbardziej męskich ikon popkultury. Laurie R. King wcale nie utrzymuje, że Holmes zdurniał, skapcaniał i potrzebuje pomocy. Zniknął przecież doktor Watson, w zamian pojawiła się żona. Zmianie uległy też same zagadki: detektyw funkcjonuje w szybko zmieniającym się świecie, który rozumie coraz gorzej, nie nawykł też do pędu. Żona odwrotnie. Charakter kryminalnego zagadnienia jest już inny, nowoczesny, do niego trzeba dwojga, Holmes nie dostrzegłby wagi listu Marii Magdaleny. Idea kobiety — apostoła byłaby dla niego zwyczajnie niedorzeczna. Kawałek papirusu z pierwszego wieku symbolizuje nieuchronność zmian. Jezus zaufał kobiecie. Mary Russel, dziewczyna wykształcona i pełna werwy, zdolna dotrzymać mężczyźnie kroku, a nawet go przegonić jeszcze budzi zdumienie. Niedługo będzie wzorem. Kiedyś standardem.A ja czekam na dekonstrukcję innych ucieleśnień wyniosłej męskości, najlepiej zaczynając od Conana Barbarzyńcy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze