„Imiona kwiatów i dziewcząt”, Elizabeth Gilbert
MAGDALENA SOŁOWIEJ • dawno temuKsiążka dla ludzi wrażliwych, spragnionych prozy, w której ważny jest także klimat. Autorka z dużą wrażliwością szkicuje ludzkie portrety. Robi to oszczędnie, a jej historie są celowo niedopowiedziane. Opowiadania przedstawiają głównie amerykańską prowincję, zawieszoną gdzieś w przestrzeni. Rzadko pojawiają się informacje, które pomagają umiejscowić historię w konkretnym czasie. Bo to nie czas jest tu ważny, lecz przeszłość, o której opowiada narrator.
Dla większości czytelników Elizabeth Gilbert to autorka bestsellerowej książki Jedz, módl się, kochaj. Jednak pisarka ta zyskała uznanie przede wszystkim jako dziennikarka, której artykuły były nominowane do prestiżowej National Magazine Award. I to właśnie dziennikarskie pióro nadaje charakter luźnym opowiadaniom zawartym w zbiorze pod osobliwym tytułem Imiona kwiatów i dziewcząt. Tytuł ten autorka wyjaśnia w opowiadaniu poświęconym starszemu mężczyźnie, którego w młodości zauroczyła piękna tancerka. To ona stała się jego inspiracją artystyczną i na całe życie wniknęła w duszę bohatera. Ale nie tylko ta opowieść zasługuje na naszą uwagę, bo Elizabeth Gilbert z dużą wrażliwością szkicuje ludzkie portrety. Robi to jednak bardzo oszczędnie, a jej historie są celowo niedopowiedziane i nie mają wyraźnego finału. Tak właśnie dzieje się w opowiadaniu Zabierajcie stąd te głupie dzieciaki. Jego bohaterami są młodzi ludzie, którzy mieszkają w domu na plaży. Kiedy postanawiają wybrać się nocą na plażę, nic nie zapowiada zbliżającego się nieszczęścia. Dopiero finał historii, opowiadanej delikatnie, trochę sennie, z wyczuciem, stopniowo odkrywa tragedią czwórki przyjaciół.
Bohaterami opowiadania Pielgrzymi są ludzie, którzy czują się więźniami swojego losu i podejmują wysiłek, by to zmienić. Martha – niezbyt urodziwa dziewczyna, ale w odpowiedni sposób korzystająca z tego, co posiada (jak określił to jeden z bohaterów), flirtuje z młodym kowbojem, z którym pragnie uciec z farmy, gdzie oboje pracują: Nazywała się Martha Knox, miała dziewiętnaście lat i była mojego wzrostu. Nogi miała grube, ale nie tłuste, a dopiero co kupione kowbojki wyglądały na najtańsze, jakie udało się jej znaleźć […] Mój stary powiedział o niej jeszcze jedno: - Nie jest piękna, ale wie, jak dobrze sprzedać to, co ma. Cóż, to prawda, że miałem ochotę potrzymać ten jej warkocz. Istotą opowiadania jest ukazanie relacji, jakie rodzą się między bohaterami, począwszy od erotycznej fascynacji, która realizuje się w pierwszym pocałunku młodych ludzi, a na emocjonalnej więzi skończywszy. Pielgrzymi to historia pozbawiona finału, ponieważ nie dowiadujemy się, jakie były dalsze losy bohaterów, czy udało im się dotrzeć do wymarzonego miejsca na Ziemi.
Opowiadania Elizabeth Gilbert przedstawiają głównie amerykańską prowincję, zawieszoną gdzieś w przestrzeni. Rzadko pojawiają się również informacje, które pomagają umiejscowić historię w konkretnym czasie. Bo to nie czas jest ważny, lecz przeszłość, o której opowiada narrator. Ta przeszłość ma kolor sepii, kolor starego zdjęcia, które budzi nostalgię i przywołuje wspomnienia: Scenę znienacka omiotło światło reflektora i tamto pytanie odeszło w niepamięć. Pojawiła się i zaczęła śpiewać Babette, aczkolwiek wtedy jeszcze mój dziadek oczywiście nie znał jej imienia. Kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do rozjarzonego białego światła, zobaczył jedynie kolor jej sukienki – dziś nazwalibyśmy go żółtozielonym.
Elizabeth Gilbert z dużą wprawą wyłapuje i przerabia popularne literackie toposy. Pojawia się więc m.in. motyw drogi i niespełnionej miłości. Najsłabszym opowiadaniem jest bez wątpienia tekst pod tytułem Alice jedzie na Wschód. Brakuje w tej opowieści intrygującej fabuły i ciekawych charakterów. Tę może niezbyt udaną historię rekompensują inne opowiadania, m.in. Najlepsza żona. Jego główną bohaterką jest Rose – kobieta, której burzliwe erotyczne życie poznajemy dzięki mistycznemu wydarzeniu. Mianowicie Rose już jako starsza kobieta pracuje na stanowisku kierowcy wożącego dzieci do przedszkola. Jej praca to rutyna. Codziennie te same przystanki blisko domu pasażerów. Ale pewien dzień okazuje się wyjątkowy. Rose w jednej chwili spotyka wszystkich mężczyzn, których poznała kiedykolwiek w swoim burzliwym życiu. Są wśród nich również ci, którzy już dawno pożegnali się z życiem. Czas nie oszczędził nikogo, a przestrzeń małego autobusu nabiera surrealistycznego charakteru. Staje się miejscem spotkania z pogranicza jawy i snu. Spotkanie z byłymi kochankami staje się dla Rose podróżą w przeszłość, w poszukiwaniu tajemnicy tego, co łączy dwoje ludzi.
Imiona kwiatów i dziewcząt Elizabeth Gilbert to książka przeznaczona dla ludzi wrażliwych, spragnionych prozy, w której ważna jest nie tylko fabuła, lecz także klimat. Nie jest to wprawdzie proza na miarę Prousta czy Balzaka, ale czyta się ją całkiem dobrze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze