"Mężczyzna idealny", reż. Filip Renč
DOROTA SMELA • dawno temuCzwarta kinowa produkcja Filipa Renča okazała się w Czechach największym hitem końca ubiegłego i początku tego roku. Zrealizowana na podstawie bestsellerowej "Powieści dla kobiet" Michala Viewegha jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną (sama książka, okrzyknięta czeskim "Dziennikiem Bridget Jones", doczekała się właśnie drugiego polskiego wydania).
Przyzwyczailiśmy się przed laty, że czeski film, choćby był komedią, zawiera jakiś pierwiastek metafizyczny, zbliża widzów do poznania prawdy o nich samych, a przynajmniej pokazuje poezję codzienności na przekór mało poetyckim realiom geopolitycznym słowiańskiego świata. W końcu — jak powiedział Milan Kundera — to, co jest przekleństwem w życiu szarego człowieka, często staje się wdzięcznym tworzywem w rękach artysty.
Od dobrych kilkunastu lat w kinie naszych sąsiadów pozycji wyrastających z tej pięknej tradycji jest jak na lekarstwo. Do kontynuowania dzieła Miloša Formana, Jiřego Menzla i Věry Chytilovej młodzi jakoś się nie garną. Tworzy oczywiście Petr Zelenka, którego dokonania nie tylko bawią swoim absurdalnym humorem, ale i nieodmiennie przyprawiają nas o ów metafizyczny dreszcz. Zdarzają się również obrazy w rodzaju Samotnych Davida Ondřička — zrealizowane w bezpretensjonalnej kalejdoskopowej manierze, ale cechujące się niesamowitą humanistyczną głębią. Jednak przede wszystkim w Czechach powstają dziś filmy takie jak Mężczyzna idealny.
Czwarta kinowa produkcja Filipa Renča okazała się tam największym hitem końca ubiegłego i początku tego roku. Zrealizowana na podstawie bestsellerowej "Powieści dla kobiet" Michala Viewegha jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną (sama książka, okrzyknięta czeskim "Dziennikiem Bridget Jones", doczekała się właśnie drugiego polskiego wydania). Narratorką powieści i główną bohaterką filmu jest 23-letnia redaktorka Laura, na co dzień pracująca w fikcyjnym tygodniku "Zrównoważona Kobieta", która bez skrupułów opowiada o swoich licznych, niekiedy symultanicznych romansach. Najważniejszy ma z mężczyzną, który mógłby być jej ojcem, i to nie tylko dlatego, że tak się potocznie mówi. Kiedy otoczony aurą człowieka sukcesu Oliver okazuje się kłamliwym Pažoutem, który parędziesiąt lat wcześniej smalił cholewki do mamy Laury, sprawy nieco się komplikują. Wkrótce potem z dyrektora kreatywnego topowej agencji reklamowej wychodzi jeszcze alkoholik, cham i rasowy kobieciarz. Dla zdeterminowanej na związek z jakąś grubą rybą Czeszki to jednak wciąż zbyt mało, by z nim zerwać. Chyba że na horyzoncie pojawiłby się jeszcze większy boss…
Z poszczególnych postaci Mężczyzny idealnego można się niby pośmiać, ale ostatecznie biada nam, jeśli ich postawy miałyby okazać się prawdziwe w rzeczywistości pozaekranowej. "O tempora! O mores!" każe zawołać właśnie konwencja komedii romantycznej. Gdy patrzymy na podobne ludzkie fiksacje w do bólu poważnych obrazach Michaela Haneke, Patrice'a Chéreau czy wielkiego Bernarda Bertolucciego, jakoś w ogóle one tam nie rażą. Tu natomiast wydają się nie na miejscu, bo kryzys cywilizacji jest zabawny tylko wtedy, gdy wyśmiewamy patologie, a nie mówimy, że najważniejsze jest dobre samopoczucie nas wszystkich.
Film ratuje przyzwoite aktorstwo i… język czeski, w którym wszystko wydaje się śmieszniejsze.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze