"Gwiazdy epoki lodowcowej", Renata Serelyte
MAGDA GŁAZ • dawno temuBeznadziejna egzystencja w małym litewskim miasteczku, gdzie rytm dnia wyznaczają kolejne kubki wypitego samogonu lub taniego wina, a ludzie żyją według kościelnych obrzędów na równi z zabobonami. Absurd rzeczywistości, bezsensowność działań, nuda i zwątpienie. Taki jest świat opisywany przez Renatę Serelyte w debiutanckiej powieści „Gwiazdy epoki lodowcowej”.
Autorka stosuje chwyt często wykorzystywany w literaturze: opisuje okres dojrzewania z pozycji osoby już dorosłej i świadomej. Chociaż temat powieści nie jest specjalnie oryginalny, to siła tej książki tkwi w warstwie językowej. Zmetaforyzowana historia, liryczna narracja, surrealistyczne sytuacje, fikcja pomieszana z rzeczywistością, realizm z magią – wszystko to sprawia, że „Gwiazdy epoki lodowcowej” stają się prawdziwą literacką ucztą. Świat pozornie brudny, otumaniony wódą, który zmierza do degradacji, nabiera niezwykłej siły, co jest możliwe tylko w sferze podświadomości, albo właśnie w literaturze. Renata Serelyte doskonale wykorzystuje słowo pisane i opowiada nieciekawą pozornie historię w bardzo interesujący sposób. Muszę przyznać, że z żalem odkładałam tę książkę. Słowa uznania należą się tłumaczce Alicji Rybałko, bo to dzięki jej przekładowi polski czytelnik może rozkoszować się tą urokliwą powieścią. To ona wydobyła z „Gwiazd epoki lodowcowej” magię w zwyczajnych sytuacjach.
Książka dzieli się na dwie części. Pierwsza obejmuje czas, który bohaterka spędziła w Paliekne, małej mieścinie na Litwie. To jest właśnie pierwsza „epoka lodowcowa” - samogon chlany bez miary, brak perspektyw rozwoju, sowiecka beznadzieja i marzenia o lepszym życiu. Świat na granicy snu i realności, fikcji i prawdy, w którym na równych prawach egzystują ludzie i zjawy. Z jednej strony to miasteczko w stanie rozpadu, gdzie wszyscy sprawiają wrażenie jakby na niczym nie zależało, a życie zaczyna nabierać sensu tylko po wypiciu alkoholu, z długiej strony to świat magiczny, gdzie nawet spódnica kobiety pod wpływem wiatru przypomina skrzydła anioła. Jednak bohaterka traktuje życie w tym miasteczku jak męczący ją sen, z którego chce się obudzić. Jak refren brzmią słowa Calderona „życie to tylko sen”, które są jedynym pocieszeniem, a nauka coraz bardziej przybliża realizacje marzenia o wyjeździe. Dokąd? Do największego miasta na Litwie, gdzie, jak się wydaje, wszystko się zmieni i które jest symbolem świetności i powodzenia. Ale to mrzonki. Tam bowiem zaczyna się druga „epoka lodowcowa”, tym razem w stolicy niepodległego już kraju, Wilnie, o czym traktuje druga część powieści Renaty Serelyte. Bohaterka dostaje upragnioną pracę w skomercjalizowanym wydawnictwie i próbuje sił w literaturze. Ale reguły rządzące życiem wielkiego miasta niewiele różnią się od tych, które obowiązywały w takiej drziurze, jak Paliekne. Tutaj też pełno zwidów, duchów, tutaj także bohaterka doświadcza samotności.
„Gwiazdy epoki lodowcowej” to książka niezwykle urokliwa, liryczna, momentami surrealistyczna. Wciąga i sprawia, że razem z bohaterką najpierw przechadzamy się po sowieckim miasteczku a potem po stolicy niepodległej Litwy.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze