„Córki, które zostały bez matki”, Hope Edelman
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuCzy można pogodzić się ze stratą matki? Wykorzystać ją, by zbudować silną, odporną na wstrząsy osobowość? Okazuje się, że tak, choć jest to piekielnie trudne. Pisze o tym Hope Edelman w swojej książce. Jest to zbiór opowieści o kobietach, które w swoim życiu doznały bolesnej straty. Hope Edelman jest jedną z nich, bowiem w wieku 17 lat pożegnała swoją matkę, chorą na raka.
Strata matki to dla dziecka niewyobrażalna tragedia. Mimo że ojciec pełni ważną rolę w życiu małego człowieka, to matka daje poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji, uczy przeżywania emocji i nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi. Wyobraźmy więc sobie sytuację, kiedy ktoś, kto traktowany jest jak wszechmogąca i nieśmiertelna istota, nagle umiera. Czy można pogodzić się z taką stratą? Wykorzystać ją, by zbudować silną, odporną na wstrząsy osobowość? Okazuje się, że tak, choć jest to piekielnie trudne. Pisze o tym Hope Edelman w książce Córki, które zostały bez matki. Jest to zbiór opowieści o kobietach, które w swoim życiu doznały bolesnej straty. Hope Edelman jest jedną z nich, bowiem w wieku 17 lat pożegnała swoją matkę, chorą na raka. Wtedy Edelman zadała sobie pytanie: Czy kiedykolwiek jeszcze coś sprawi, że będę szczęśliwa?
Dzieje się niestety tak, że żałoba, w przypadku dziecka, nie jest tak prosta i jednoznaczna, jak w przypadku dorosłych ludzi, którzy doświadczyli straty kogoś bliskiego. Po dwóch latach od śmierci matki dziecko przejawia dużo więcej problemów emocjonalnych i związanych z zachowaniem (lęk, wybuchowość, zaniżone poczcie własnej wartości i kompetencji itp.) niż dziecko, które straciło ojca – pisze Hope Edelman. Okazuje się, że córka, która traci matkę, przechodzi na początku przez etap zaprzeczania, później gniewu, dezorientacji i ustalania nowego porządku. Wszystkie te fazy nie mają jednak charakteru linearnego, tylko przeplatają się, powtarzają, nachodzą na siebie. Takie refleksje płyną z książki Edelman, skupiając się przede wszystkim na dziewczynkach. Okazuje się bowiem, że między matkami a dziewczynkami relacje są najsilniejsze. Autorka twierdzi, że Utrata matki nie była tylko faktem z mojej biografii. To był sam rdzeń mojej tożsamości, stan mojego bytu. Zbierając wspomnienia kobiet, które w dzieciństwie utraciły matkę, Edelman dochodzi do ważnych dla współczesnej psychologii wniosków: na każdym etapie życia kobieta doświadcza bolesnej straty. Ta strata […] powraca przy porodzie twojego dziecka, przy wyborze partnera. Jest z Tobą zawsze, jak matka jest częścią Ciebie - uważa pisarka Manuela Gretkowska.
Co więc należy zrobić, pyta w książce Hope Edelman? Jak mężczyzna po stracie partnerki powinien budować relacje ze swoim dzieckiem? Gdzie należy szukać pomocy? Odpowiedzi wcale nie są proste. Jeszcze na początku lat 90-tych XX wieku nie akceptowano poglądu, że żałoba po śmierci matki nigdy nie kończy się definitywnie. Wtedy żałobę uznawano za coś na kształt choroby, z czego można się wyleczyć. To z tego powodu brakowało w Stanach Zjednoczonych grup wsparcia dla osób potrzebujących, nie było również programów dla osieroconych dzieci. Dużo się zmieniło w tej kwestii m.in. za sprawą książki Hope Edelman, która ukazała się po raz pierwszy w 1994 roku. Stworzono wtedy obozy weekendowe dla dzieci przeżywających utratę rodzica, a rząd rozpoczął realizację programów szkoleniowych dla terapeutów. Książka Edelman była wtedy jedną z pierwszych publikacji poświęconych długotrwałej żałobie po śmierci matki. Zapotrzebowanie na tego typu refleksje było w USA ogromne, skoro po dwóch miesiącach od publikacji Córki, które zostały bez matki znalazły się na liście bestsellerów New York Timesa, a autorka długo po premierze dostawała setki listów od czytelniczek. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W USA funkcjonują m.in. grupy wsparcia Motherless Daughters oraz Dougy Center for Grieving Children. Wsparcie otrzymać można również w internecie. To właśnie w sieci funkcjonują tzw. online memorials, czyli strony www, gdzie zamieścić można epitafium (krótki nagrobny napis na cześć zmarłego) i zapalić wirtualną świeczkę. Tylko z pozoru wygląda to trywialnie, bo przecież każda forma dzielenia się swoim cierpieniem jest skuteczna. Poza tym dobrze jest zapoznać się ze wspomnieniami osób, które doświadczyły straty, i przekonać się, że w naszym cierpieniu nie jesteśmy osamotnieni. A możemy to zrobić dzięki książce Hope Edelman, bo jest to lektura, która wiele mówi o nas samych.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze