Samotność w kilku odsłonach
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuUczucie samotności dotyka każdego, w różnych okolicznościach i w każdym wieku. Jedni lubią samotność, a inni sobie z nią nie radzą i szukają więzi z drugą osobą. Jedno jest pewne: od samotności nie uciekniemy. Każdy musi się z nią zmierzyć, nauczyć się jej i ją zaakceptować.
Samotność dziecka
Michalina (30 lat, Nidzica):
– Wydawałoby się, że samotne czują się kobiety, gdy mąż odchodzi lub gdy straci się kogoś bliskiego. To nieprawdopodobne, że najbardziej samotna czułam się, gdy byłam dzieckiem. Moi rodzice poświęcali mi mało czasu, bo byli zapracowani. Wychodzili z domu o 7 rano, gdy jeszcze spałam, a wracali o 19, gdy byłam już wykąpana, po kolacji i oglądałam dobranockę. Miałam godzinę, żeby się nimi nacieszyć. Rozmawialiśmy, przytulaliśmy się, a potem mama układała mnie do snu i czytała bajkę. Tylko weekendy były dla mnie, i to też tylko częściowo, bo rodzice sprzątali, myli samochód, robili zakupy i załatwiali swoje sprawy. Brakowało mi ich.
Problem pogłębił się, gdy urodził się mój młodszy brat. Mama zrezygnowała z pracy, żeby się nim opiekować, bo był bardzo chorowity. Miałam do niej pretensje, że zrobiła to dla niego, a nie dla mnie. Cieszyłam się, że była w domu, ale bolało mnie, że nadal nie miała dla mnie czasu. Musiałam się przyzwyczaić, że być starszym to znaczy być mniej ważnym, rozsądniejszym, czyli ustępującym młodszemu. Nie winię jej za to, bo mój brat rzeczywiście wymagał stałej opieki. Staram się, by moje córki nie odczuły różnic w ich traktowaniu. Od czterech lat jestem na urlopie wychowawczym i mam nadzieję, że przez ten czas nie czuły się samotne. Czy mi się to udało, okaże się za kilkanaście lat, gdy je o to zapytam.
Samotność nastolatki
Emilia (24 lata, Koszalin):
– Pewnie nie wyróżnię się zbytnio, jeśli powiem, że okres dojrzewania wspominam jako koszmar. Kompletny brak zrozumienia. Moje ciało zmieniało się, a ja wcale nie pragnęłam tych zmian. Wstydziłam się odstających piersi i nie znosiłam głupich uwag kolegów z klasy. Zaczęłam się też wstydzić ojca, czułam, że nie jestem już jego małą dziewczynką. Nie mogłam przytulić się do jego ramienia i oglądać z nim telewizji, leżąc na kanapie. Głupio mi było, gdy chciał mnie połaskotać. A siadając mu na kolanach, czułam zażenowanie. Tata też zaczął traktować mnie inaczej – dziwnie, bo nie byłam już dzieckiem, ale nie byłam też kobietą. Moja mama czuła się zakłopotana, gdy musiała mi przekazać wiedzę o miesiączkowaniu i stosunkach damsko-męskich. Nie chciałam tego słuchać.
Do tego wszystkiego czułam się bardzo samotna i nierozumiana. Zwłaszcza w kwestii podniecenia. W moim rodzinnym domu seks był tabu, a masturbacja zbrodnią, która prowadzi do kary i chorób – ze ślepotą na czele. Przeżywałam więc katusze, gdy szłam do spowiedzi i musiałam się opowiadać, że bawiłam się swoim ciałem i sprawiało mi to przyjemność. Walczyłam ze sobą, bo z jednej strony wpajano mi, że robię źle, ale z drugiej strony było mi przyjemnie i to pozwalało rozładować napięcie. Hormony w moim młodym organizmie szalały i nie można było na to nic poradzić.Czułam też, że dorośleję, a moi rodzice nadal rozmawiają ze mną jak z dzieckiem. Potrzebowałam szczerych, partnerskich rozmów na różne tematy, a nie zakazów i oburzenia. Myślałam wtedy, że cały świat jest przeciwko mnie. Rodzice nie zdają sobie sprawy z osamotnienia ich dzieci. Pamiętam dobrze, jak to było ze mną, i dlatego moją roczną córeczkę zamierzam wychować inaczej: będę z nią rozmawiać na temat seksu, nie zabronię onanizmu, który jest w moich oczach rzeczą normalną, i będę z nią rozmawiać jak z dorosłą, żeby bezboleśnie i z miłością przeszła trudny okres dojrzewania.
Samotność kochanki
Basia (26 lat, Warszawa):
– Moje koleżanki mi zazdroszczą, bo mam duże powodzenie u mężczyzn. Jestem atrakcyjna, zwracam ich uwagę. Gdy kończę jakiś związek, natychmiast w moim życiu pojawia się nowy facet. Właściwie bez przerwy jestem zajęta. Wciąż zdarza mi się, że poznaję kogoś w pociągu, w windzie, na spacerze z psem, na lunchu, w pubie, na kawie z przyjaciółką. Dlatego właśnie moje koleżanki nie rozumieją, gdy żalę się im, że jestem samotna. Jak może czuć się samotna dziewczyna, która ma takie powodzenie, podoba się tylu mężczyznom i wciąż jest z kimś w związku?! Oczywiście, że może. Jestem tego najlepszym dowodem. Poznaję wielu mężczyzn, zakochuję się w nich, chodzę z nimi do łóżka, ale w głębi duszy jestem samotna, bo nie znalazłam jeszcze mężczyzny mojego życia – dobrego, wiernego, zdolnego do poświęceń, przy którym będę się czuła bezpiecznie, będzie moją podporą, przy którym będę zasypiać i budzić się rano, jeść z nim śniadania i czekać, aż wróci z pracy. Można mieć setki mężczyzn na każde zawołanie i być samotną.
Samotność żony
Danka (40 lat, Ciechanów):
– Teraz wszędzie – w prasie, w telewizji, w Internecie mówi się o samotnych kobietach, które nie mają partnera i nie są w formalnym związku. Dlaczego nikt nie pisze o mężatkach? One są w gorszej sytuacji, bo nie dość, że samotne, to jeszcze nie mają wyjścia, nie pójdą się przecież zabawić, nie wolno im się zakochać, cieszyć się z czyjejś adoracji, spędzić z kimś nocy. Po dwudziestu latach małżeństwa jestem bardzo samotną kobietą. Codzienność i rutyna kompletnie zniszczyły nasze małżeństwo. Nie mamy wspólnych spraw oprócz tych dotyczących dzieci. Nie mamy już żadnego tematu do rozmów oprócz spraw organizacyjnych związanych z domem i pieniędzmi. Moje życie toczy się samotnie – przyzwyczaiłam się do ciszy w domu. Nie lubię nawet jeździć z nim po zakupy, bo musimy się silić na słowa. Nie przepadam za odwiedzinami rodziny, bo kiepsko mi wychodzi udawanie, że wszystko jest w porządku. Nie zależy mi już na nim. Oboje jesteśmy temu winni. Marzę o mężczyźnie, który choć raz rozpali we mnie ogień, będzie patrzył na mnie z pożądaniem, miłością i będzie mnie rozumiał.
Samotność matki
Aleksandra (45 lat, Mława):
– Silne uczucie osamotnienia przyszło, gdy dzieci wyjechały na studia. Wtedy poczułam się naprawdę samotna. Najgorsze były obiady – w ogóle nie chciało mi się gotować tylko dla mnie i męża. Jedliśmy cokolwiek. Wena do gotowania wracała, dopiero gdy dzieci miały przyjechać na weekend. Wypytywałam, czego sobie życzą. Alicja zazwyczaj prosiła o krupnik, a Mateusz wolał rosół i pierś kurczaka z ziemniakami. No i oczywiście jabłecznik. Czekałam na te przyjazdy. Dzieci opowiadały mi wszystko ze szczegółami – zwłaszcza Alicja. Syn wolał skoczyć z ojcem na grzyby. Gdy wracali na studia obładowani smakołykami domowej roboty, u nas znów było pusto i cicho. Wpadałam w szał, kiedy słyszałam, że trzeba sprzedać dom lub zamienić na mniejszy, bo nam niepotrzebne są cztery pokoje.
Wieczorami oglądałam ich zdjęcia z dzieciństwa i wspominałam. Kończyło się to płaczem. Wcześniej dzieci były dla mnie wszystkim, sensem życia. Teraz nie wiedziałam, co mam zrobić ze swoim czasem. Nagle miałam go bardzo dużo… za dużo. Musiałam się przestawić, przyzwyczaić do innego życia. Trwało to długo, ale wreszcie znalazłam sobie inne zajęcie i pogodziłam się z tym, że moje bliźnięta wydoroślały. Zaczęłam odwiedzać koleżanki, umawiać się z nimi na kawę, nauczyłam się robić swetry na drutach, czytałam książki, na które wcześniej nie miałam czasu. Razem z mężem remontowaliśmy mieszkanie. Dużą radość sprawiało mi urządzanie wnętrza. Przyzwyczaiłam się do nieobecności dzieci w naszym domu. Teraz nie mogę się doczekać wnuków.
Samotność staruszki
Jadwiga (68 lat, Toruń):
– Po śmierci męża poczułam się bardzo samotna. Byliśmy udanym małżeństwem, szanowaliśmy się. Gdy umarł, odeszła jakaś część mnie. Dzieci i wnuki daleko. Odwiedzają mnie tylko dwa razy w miesiącu. Codziennie jestem sama w domu. Czuję, że moje życie też dobiega już końca. Nie jestem na to przygotowana. W środku nadal czuję się młoda i chcę żyć. Moi bliscy powoli odchodzą z tego świata: siostra, mąż, koleżanka. Inne osoby idą do domu spokojnej starości. Radzą mi to samo. Mówią, że tam będę mieć opiekę i swoich rówieśników do rozmów. Nie chcę iść do tej umieralni. Nie jestem jeszcze taka stara, żeby resztę życia spędzić w domu starców. Przyszedł taki moment, że zaczynam robić bilans własnego życia: czy dobrze wychowałam dzieci, czego dokonałam, a na co nie starczyło mi sił i odwagi, jaka byłam? Z jednej strony czuję samotność, a z drugiej jestem z nią pogodzona. Nieważna liczna rodzina i rzesze przyjaciółek. Jest takie przysłowie: gdy zamykasz oczy, i tak jesteś sama. Samotności człowiek uczy się całe życie. Nie jest to łatwe, ale możliwe i niezbędne, by radzić sobie w życiu, zwłaszcza na starość.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze