Miłość przeterminowana... Też tak czujesz?
ANNA PAŁASZ • dawno temuTakie ładne małżeństwo. Jak żywcem wycięte z kolorowej gazety! Sąsiadki klaszczą w dłonie, kiedy ich mijają – on kłania się wpół, ona posyła dyskretny uśmiech. Niech wszyscy widzą, jacy są szczęśliwi. Misja zakończona powodzeniem! Ale uwaga, to miłość na pokaz.
Takie ładne małżeństwo. Jak żywcem wycięte z kolorowej gazety! Sąsiadki klaszczą w dłonie, kiedy ich mijają – on kłania się wpół, ona posyła dyskretny uśmiech. Niech wszyscy widzą, jacy są szczęśliwi. Misja zakończona powodzeniem!
Szczypta iluzji
Malwina (39 lat, menadżerka z Bydgoszczy) jest mężatką od ponad piętnastu lat. Kiedy przestała kochać swojego męża? Nie wie. Inni też się nie dowiedzą.
— Takie jest życie, dopada nas rutyna. Wychodzisz za mąż, rodzisz dziecko, potem następne, zapominasz trochę o sobie, o tym co łączyło cię z mężem. On pracuje, wraca późno, kiedy ty jesteś zbyt zmęczona, żeby go kochać.
Łapię się na tym, że nie tęsknię za nim, kiedy go nie ma. Jest dobrym ojcem, mężem chyba też, jeśli miałabym brać pod uwagę jego użyteczność i to, jak dba o dom. Na zewnątrz jesteśmy idealną parą, czujemy presję sprawiania dobrego wrażenia, bo wszyscy wróżyli nam świetlaną przyszłość i miłość aż po grób. Poza tym, mamy dzieci, które zasługują na to, by mieć szczęśliwe dzieciństwo.
Nie rozmawiamy zbyt często o naszych uczuciach, nie wiem nawet, kiedy ostatnio mieliśmy chwilę dla siebie. Mamy taką niepisaną umowę, że w domu nie wchodzimy sobie w drogę. Na wyjazdach, u naszych rodziców, na zdjęciach jesteśmy idealną parą. Opanowałam swoją rolę do perfekcji, potrafię uśmiechać się nienagannie i rozwodzić nad tym, jaką to jestem szczęściarą, że mam takiego cudownego męża. Koleżanka mi kiedyś powiedziała, że męża nie trzeba kochać, trzeba po prostu go zaakceptować. Ja tak właśnie to widzę.
Małżeńska symulacja
Agnieszka (47 lat, organizatorka przyjęć z Warszawy) nie kocha swojego męża. Nie martwi się tym jakoś szczególnie, bo jej zdaniem na wszystko w życiu przychodzi czas – również na brak miłości.
— Mamy niemal dorosłe dzieci, jestem wdzięczna losowi za to, że spotkałam faceta, z którym mogłam je wychować na ludzi. Może to brzmi okrutnie, ale kocham go tylko za nasze dzieci, nic więcej. Nie czuję do niego tego, co czułam, kiedy ślubowałam mu miłość aż po grób. To chyba naturalna kolej rzeczy.
Nie wiem, czy on kocha mnie. To chyba nie ma znaczenia. Mieszkamy razem, ale nie spędzamy ze sobą zbyt wiele czasu – każde z nas ma swoją pracę, swoje pasje, swoje zajęcia. To taki układ, w którym oboje coś poświęcamy.
Kiedy byłam młodsza, wierzyłam w wielką miłość, która trwa aż do śmierci. Jako dorosła kobieta mogę śmiało stwierdzić, że to mit. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, jak to u nas wygląda, dlatego poza domem symulujemy szczęście. Tak chyba ma większość par, które znamy – trzeba udawać zgrane, zgodne i szczęśliwe małżeństwo, bo w końcu tyle lat jesteśmy razem, mamy dom na kredyt i dzieci, które wspólnie wychowaliśmy.
Nie wiem, co dzieje się z miłością, która kiedyś łączyła ludzi, przybiera dość dziwną formę. Jestem przywiązana do mojego męża, ale nie mogę powiedzieć, żebym go kochała – to musi być nieco inne uczucie, coś między przywiązaniem a sympatią, bo znamy się tyle lat. Brzmi dziwnie, a jeszcze dziwniej się to odczuwa.
Kochałam – czas przeszły
Marta (51 lat, nauczycielka z Wrocławia) przeżyła z mężem ponad ćwierć wieku. Do męża ma sentyment, o miłości nie wspomina.
— Było nam razem dobrze, przez większość czasu. Teraz też jest dobrze. Nie rozwiodę się, bo nie mam specjalnej potrzeby. Miałabym szukać innego faceta? Po co? Nie łudzę się, tak właśnie wygląda życie z kimś po wielu latach. Nie ma motylków, nie ma fajerwerków. Dobrze, jeśli się lubicie, bo łatwiej wytrzymać pod jednym dachem. Łączą was dzieci, wspólny dom, potrzeba poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Na początku jest taka złość, że już nie ma między nami ognia, nie ma nawet iskry, a potem człowiek automatycznie odwraca się plecami i zasypia.
Jest taka presja, żeby kochać na pokaz, żeby po latach było nadal tak, jak w romantycznych filmach. Więc przy znajomych jesteśmy małżeństwem modelowym. Mąż mnie obejmuje, ja opowiadam anegdoty. Żyjemy jak dobrzy przyjaciele, którzy znają się na wylot. To wystarczy, żeby wytrzymać razem kolejne ćwierć wieku.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze