Bez siatki zabezpieczającej
CEGŁA • dawno temuRozpracowuję lekkoducha. Poszłam z nim na randkę specjalnie, wbrew ostrzeżeniom życzliwych. Trzydziestolatek po dwóch fakultetach mieszkający z mamusią może być dziwadłem albo wyzwaniem, a ja postanowiłam sprawdzić, która opcja ma miejsce. Chyba staram się unikać pełnego zanurzenia w tę znajomość, ponieważ napadają mnie idiotyczne babskie myśli, których u siebie nienawidzę, np. – a czy gdyby miał rodzinę, był za kogoś odpowiedzialny, to by się zmienił?
Droga Cegło!
Rozpracowuję lekkoducha. Poszłam z nim na randkę specjalnie, wbrew ostrzeżeniom życzliwych, podobno jestem z natury lis-przechera. Trzydziestolatek po dwóch fakultetach mieszkający z mamusią może być dziwadłem do zapomnienia albo wyzwaniem, a ja postanowiłam sprawdzić, która opcja ma miejsce.
Kiedy opowiedziałam troszkę o Nim swojej mamie, podsumowała krótko: Boski Toliboski. Wejdzie w białym garniturze po pas w błoto, żeby ci kwiatów nazrywać, bo taki jest ojej strasznie szalony, ale na słowo mu nie wierz. Może coś z tego jest. Aktualna filozofia, wyznawana przez badanego, jest dość mętna – trochę medytacji, trochę stoicyzmu, próba pogodzenia się z samym sobą bez próby pogodzenia się ze światem. Kłopot polega na tym, że ma to wszystko razem swój cholerny wdzięk.
Zainwestowałam w tyle spotkań, że wiem już o nodze złamanej podczas lądowania spadochronem — aby zrobić operację kolana, delikwent musiał sprzedać samochód, ponieważ zatrudnia się na umowę o coś tam i nie płaci ZUS-u. Wiem też o okradzionym mieszkaniu, które nie było ubezpieczone – złodzieje zabrali fanty i jeszcze puścili dla żartu wodę do wanny. Nie dość, że mieszkanie stoi puste od 2 lat i popada w ruinę z braku kasy na remont (On mieszka u rodziców), to jeszcze Jego była nie wytrzymała psychicznie takiej próby.
Może to głupio zabrzmieć, ale lubię słuchać Jego tłumaczeń. Karma, tak miało być, nie warto przywiązywać się do rzeczy, te klimaty. Jest w tym na swój sposób wiarygodny – nie żali się na los ani na innych ludzi, ani na urzędy czy polityków, a ta cecha szczególnie mnie drażni u facetów, wiecznych utyskiwaczy. Jest pogodny, zabawny, wyluzowany. Wygląda na szczęśliwego, ludzie też dobrze się czują w Jego towarzystwie, bo ma dla nich czas, a czas to dziś luksus (szkoda, że za plecami Go obgadują, hehehe, to też takie polskie). Nie słyszałam, żeby On oceniał innych. Ma swoje zdanie, ale nie jest to takie od razu wartościujące, potępiające – wiesz, o czym mówię.
Chyba rozumiem swój problem: staram się unikać pełnego zanurzenia w tę znajomość, ponieważ napadają mnie idiotyczne babskie myśli, których u siebie nienawidzę, np. – a czy gdyby miał rodzinę, był za kogoś odpowiedzialny, to by się zmienił? Na zegar biologiczny jeszcze u mnie za wcześnie, a zatem – musiałam zwariować. Wiem, że tacy faceci są fajni tylko w reklamach, roztrzepani, pogubieni, cudowni…
Foxylady
***
Droga Lisiczko!
Porównanie Twojej mamy jest o tyle nietrafione, że – jeśli pamięć mnie nie myli – pan Józef Toliboski żadnym lekkoduchem nie był, lecz dzieckiem swoich czasów: musiał ożenić się z posagiem, nie z Basią… Nie najgorszy efekt tej mimikry to kilka obszernych domostw (nie wiem, czy ubezpieczonych), w których udzielał schronienia uchodźcom z Kalińca, a zatem – był prawym z ducha człowiekiem, dożywotni sentyment Barbary zaś wydaje się uzasadniony. To tyle z mojej strony, jeśli idzie o literaturoznawstwo:). Wracając do współczesności i realiów – tak racjonalna osoba jak Ty nie prosi mnie chyba o rozstrzygnięcie, czy ma się zakochać? Zresztą, jest już chyba po czasie, jak sądzisz?
Podniosłaś – i słusznie – dwie ważne kwestie: odpowiedzialności oraz przystawalności. Istnieją ludzie, którzy — czy to ze słabości psychicznej, czy wręcz przeciwnie, w wyniku świadomej decyzji – wyrzucają się na margines, rezygnując zarówno z obowiązków, jak i przywilejów, wynikających z życia w stadzie. Są to jednak przypadki krańcowe i według mnie Twój nowy przyjaciel nie jest jednym z nich.
On raczej bierze siebie i swoje doświadczenia w duży nawias, co daje Mu pewien spokój wewnętrzny, dystans, paradoksalne poczucie harmonii. Jest to wielka i pożyteczna umiejętność – takie czerpanie z filozoficznego miszmaszu i wybieranie na bieżąco tego, co pomaga czuć się w miarę dobrze w rzeczywistości. W danym momencie. No bo wyobraź sobie hipotetycznie sytuację, w której każda mniejsza lub większa klęska wpędza Go w czarną rozpacz i paraliżuje wszelkie działania… Ta choroba jest bardzo kosztowna w leczeniu, dosłownie i w przenośni, a Ty spotykałabyś się z wrakiem człowieka i w tej chwili zastanawiałabyś się, jak Mu pomóc, zamiast rozwodzić się nad Jego „zgubnym” urokiem.
Nie jest chyba na tym etapie takie ważne, co by było, gdyby… Domyślam się, co Cię niepokoi: różnica pomiędzy pechem a zaniedbaniem. Ten człowiek nie myśli „do przodu”, nie przewiduje skutków swoich działań lub ich braku, nie żyje profilaktycznie. Prawdopodobnie nie ma tego we krwi. Zdziwiłabyś, jak wielu ludzi ma podobny mankament – wydają się poukładani i zapobiegliwi, tymczasem dzień w dzień łatają dziury, które zlekceważyli wczoraj. Ale traktują to jako naturalny element egzystencji – i dzięki temu zachowują równowagę.
Jeśli nie zaśniesz, póki nie sprawdzisz, czy zakręciłaś kran – prawdopodobnie zanurkowanie w tę relację nie będzie łatwe, dla żadnego z Was. Ale jest też tak, że dwoje ludzi o bardzo różnym podejściu do życia może sporo sobie dać, np. umiejętność planowania tydzień naprzód w zamian za chwilę beztroski i wyrozumiałości dla samego siebie.
I tego Ci szczerze życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze