Kosmetyki nawiązujące swoim kształtem do słodyczy to nie nowość, ja jestem już nimi nieco zmęczona i w drogeriach zwykle z niechęcią odwracam od nich wzrok. Do zakupu tego błyszczyka skłoniło mnie jednak jego wizualne podobieństwo do rewelacyjnego, słodkiego błyszczyka sprzed lat.
Forma lizaka to oczywiście zmyłka. Po zdjęciu folii patyczek można spokojnie wyrzucić – do niczego się nie przyda. Główna część to pudełeczko z klapką – identyczne są często stosowane do cieni. Gramatura nie jest podana. Do wyboru były różne, pastelowe wersje kolorystyczne – błękit, pomarańcz, róż... Ja zdecydowałam się na piaskowo żółty. Każdy złożony jest z dwóch odcieni ułożonych w serpentynę – biało-perłowego z maleńkimi pigmentami i kolorowego, w moim przypadku żółtego. Można starać się nałożyć je osobno (raczej palcem, bo pędzelek nakłada go za dużo) – biały daje delikatny połysk i lekko rozjaśnia usta, natomiast część kolorowa pozostawia stanowczą perłę, nienaturalną jeśli przesadzimy z ilością. Pociesza fakt, że kolor szybko blednie i ogólnie nie trzyma się długo.
Błyszczyk ma miękką, jakby maślaną konsystencję, dzięki czemu na ustach pozostaje jedynie cieniutka, prawie niewyczuwalna warstwa. Chociaż trwale nie nawilża to jednak same usta stają się na chwilę zdecydowanie gładsze a dzięki perłowemu połyskowi wyglądają na pełniejsze. Kusi więc do częstego nakładania. Smaku nie posiada, natomiast pachnie waniliowo (trudno powiedzieć jak to wygląda przy innych kolorach, bo producent nie wspomina o tym ani słowem na opakowaniu).
Choć sposób aplikacji może pozostawiać nieco do życzenia, to kosmetyk jest całkiem sympatyczny i miły w użyciu. Polecam kolekcjonerkom błyszczyków.
Kupiłam go w Smyku.
Producent | Valentina Dolfi by Kejal |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Błyszczyki |
Przybliżona cena | 10.00 PLN |