The Men Pen, czyli korektor dla mężczyzn mój mąż otrzymał w prezencie. Jak wszystkie tego typu nowinki, rzecz początkowo wywołała jego entuzjazm, ale szybko o niej zapomniał. To przekonuje mnie o tym, że większość mężczyzn nigdy nie sięgnie po makijaż – zapomną o nim rano, tak szybko jak zapominają o cieniach pod oczami, czy niedoskonałościach swojej skóry.
Jednak szkoda byłoby marnować tak ciekawy kosmetyk, zwłaszcza, że jestem fanką podkładów i korektorów w sztyfcie, więc ocena The Men Pena jest przede wszystkim moją.
O ile „pierwsze” opakowanie, czyli aksamitne etui, trochę jak do biżuterii, robi bardzo dobre wrażenie, to srebrny plastik skuwki korektora wywołał u mnie już nieco mieszane uczucia, do tego napis, a właściwie logo marki szybko zaczęło się ścierać. Ale załóżmy, że liczy się zawartość.
Korektor dostępny jest aż w 17 odcieniach, dla karnacji z całego świata. W Polsce można zdobyć co najmniej 14 z nich, co wprawiłoby w konsternację niejedną kobietę – a co mają powiedzieć mniej doświadczeni panowie? Mam odcień nr 3, który dla mojej bardzo jasnej cery jest odrobinę… za jasny, po roztarciu w miarę dobrze się wtapia, ale traci moc krycia. Mąż ma o ton ciemniejszą karnacje i u niego nawet po roztarciu widać jaśniejsze łatki, więc wbrew pozorom odpowiedni dobór koloru jest tu bardzo ważny.
Korektorem ukryć można trądzik, blizny, plamy, zaczerwienienia, podkrążone oczy i inne oznaki zmęczenia. W każdym zadaniu sprawdza się nieźle, choć aplikowany pod oczy nieco podkreśla zmarszczki – jest trochę za suchy, więc dobrze byłoby aplikować go na skórę potraktowaną kremem. Z kolei, gdy nakładany jest punktowo, warto go przypudrować dla wyrównania kolorytu całości. Dla mężczyzny to może za wiele, lecz bez tego niestety jest widoczny – a przecież nie o to chodzi.
Zaskakuje też nieco obecność filtra SPF 18 (czyli dość wysokiego) w kosmetyku, który nakłada się punktowo – po wystawieniu twarzy na słońce, różnica w kolorze miejsc chronionych i niechronionych może być widoczna.
Innych właściwości nie odnotowałam – kosmetyk nie wysusza skóry, ale też nie przyspiesza gojenia drobnych zmian i nie zapycha porów skóry. Trzyma się cały dzień, nie warzy i nie ściera. Sztyft jest bezzapachowy. Jest go 8 g, czyli trochę więcej niż przeciętnego korektora.
Nie jest najgorszy, ale bez wsparcia innych kosmetyków kolorowych nawet mi (osobie doświadczonej w wykonywaniu makijażu) używa się go dość niefortunnie. Jakość jest mocno nieadekwatna do ceny. Więc drodzy panowie, jeżeli już musicie się malować – podbierajcie kosmetyki swoim kobietom lub pytajcie koleżanki co wybrać.
Skład: ethylhexyl palmitate, caprylic/capric triglyceride, cetyl dimethicone, silica, beeswax (cera alba), ethylhexyl methoxycinnamate, nylon-12, euphorbia cerifera (cadelilla) wax, ethylhexyl salicylate, octldodecanol, ozokerite, benzophenone-3, butyrospermum parkii (shea butter), tocopheryl acetate, ascorbyl palmitate, retinyl palmitate [+/- titanium dioxide (77891, iron oxides (77491, 77499, 77491)]
Producent | The Men Pen |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Korektory |
Przybliżona cena | 99.00 PLN |