Clinique przyzwyczaiło mnie do tuszów lekko podkreślających rzęsy. Ot, ociupinka koloru, drobne podkręcenie, minimalne wydłużenie i już. Kiedy więc w prasie pojawiły się pierwsze reklamy High Impact Mascara, momentalnie wpisałam ją na listę zakupów, jako pierwszy porządnie zmieniający wygląd rzęs tusz Clinique.
Fakt, na tle wszystkich innych tuszów Clinique High Impact wypada świetnie – wydłuża, pogrubia, wywija, rzetelnie zmienia kolor na jeden z kilku mniej oczywistych. Jeśli jednak oceniać ten tusz w porównaniu z innymi tuszami mającymi produkować rzęsy jak firanki, to nie jest już tak różowo. Fanka prawdziwie teatralnego efektu nie ma tu czego szukać – używam High Impact na co dzień i jakoś nikt nie skomplementował moich rzęs, nie obijają mi się też o szkła okularów. Niemniej jednak, jest to całkiem dobry tusz, dostępny w kilku nietypowych kolorach, idealny dla osób noszących szkła. Ale cudów nie należy się po nim, wbrew obietnicom z reklam, spodziewać.
Ciemny kolor,fajna szczoteczka,nie osypuje się,ale co z tego jak mnie strasznie szczypią od niego oczy!
Opakowanie: Zapach: Konsystencja: Działanie: