Ach, mieć taką skórę, jak modelki w reklamach! Chyba każda z nas tak wzdychała. Oczywiście, życzenie to jest całkowicie niemożliwe do spełnienia – konieczna byłaby jeszcze obsługa Photoshopa w czasie rzeczywistym, prosto na naszej twarzy. Skoro więc nie można wyglądać idealnie, dobrze byłoby mieć coś, co prawie samo robi makijaż, bez zbędnego cyzelowania. Podkłady w sztyfcie to dobre rozwiązanie. Mój wybór padł na City Stick Clinique, zapewne z uwagi na nienormalnie dużą liczbę jasnych odcieni, dostosowanych do karnacji osób nie będących posiadaczkami kart stałego klienta na solariach.
Podkład jest podobno beztłuszczowy, ale mimo to w dotyku przypomina coś tłustawego. Na twarzy jednak tego nie widać. Jeśli chodzi o technikę malowania, to wystarczą dwa maźnięcia na policzkach, jedno na czole, jedno na nosie i ewentualnie jedno na szyi. Potem wystarczy rozmazać to ręką i gotowe. Oczywiście, to wszystko przy założeniu, że odcień jest dobrze dobrany. Dobrym pomysłem jest wykończenie makijażu pudrem w kamieniu albo sypkim, wedle uznania.
Nie ma szans na to, żeby City Stick wytrzymał na twarzy cały, zwłaszcza ciepły i wilgotny, dzień, ale spokojnie można mieć go w torebce i w razie konieczności dosztukować makijaż. Co więcej, podkładu można użyć jako korektora - całkiem nieźle sprawdza się w tej roli.
Producent | Clinique |
---|---|
Kategoria | Twarz |
Rodzaj | Podkłady w sztyfcie |
Przybliżona cena | 120.00 PLN |