Za starzy na grzech?
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuO godzinie 18.00 w amerykańskim Salt Lake City, na trawniku przed kościołem katolickim pod wezwaniem Świętego Serca, beztroska para około sześćdziesiątki uprawiała seks oralny pod wpływem alkoholu. Widzieli ich goście weselni, w tym czworo dzieci. „Spóźnionych kochanków” aresztowano pod zarzutem obrazy moralności. Zbulwersowane media huczą.
O godzinie 18.00 w amerykańskim Salt Lake City, na trawniku przed kościołem katolickim pod wezwaniem Świętego Serca, beztroska para około sześćdziesiątki uprawiała seks oralny pod wpływem alkoholu. Widzieli ich goście weselni, w tym czworo dzieci. „Spóźnionych kochanków” aresztowano pod zarzutem obrazy moralności. Zbulwersowane media huczą.
Policjant usiłujący rozdzielić swawolnych zbereźników sporządził notatkę służbową, pisząc między innymi: Palec oraz język pana Bellany znajdowały się w (sic!) pochwie pani Kruser.
Komentatorzy tego zbrodniczego czynu podstarzałych Bonnie i Clyde’a nie mogą się zdecydować, co ich najbardziej szokuje: wiek przestępców (on 56, ona 60 lat), miejsce zdarzenia, stan nietrzeźwości? A może status społeczny, gdyż para pochodzi z tzw. marginesu i ma na koncie po kilkanaście pomniejszych wyroków? Wydaje się, że jednak najtrudniejsza do przełknięcia była obecność małoletnich, narażonych na szok i demoralizację. Zwłaszcza, że podjęto czynności erotyczne, że tak powiem, „nie po bożemu”.
Nie wnikając w meandry kodeksu karnego stanu Utah, warto przypomnieć, że w Stanach z seksem na widoku trzeba ostrożnie. Zakazany jest nawet wtedy, gdy się za niego zapłaci, o czym onegdaj przekonał się boleśnie beztroski gwiazdor Hugh Grant. Co oznacza, że seks generalnie jest OK, byle w domciu i pod kołdrą, podobnie jak OK jest picie, byle z papierowej torby.
Upublicznione przez brytyjską Daily Mail wizerunki aresztantów zaiste mogą budzić słuszną grozę. U mnie – z przewagą sympatii i zrozumienia. O ile bowiem młodzi ekscentryczni milionerzy mogliby dopuścić się czegoś takiego z nudów, o tyle pijani Sandra i Wilson prawdopodobnie nie mieli po prostu wolnej chaty. No spójrzcie tylko na te rozbrajające buzie!
Jestem kiepska z matematyki i nie umiem szybko obliczyć, ile tabu naruszyli zakochani, zatracając się na moment w przykościelnej trawie. Mam jednak nieodparte wrażenie, że nie kierowali się pragnieniem rozgłosu ani swoją prowokacyjną naturą. Być może całkiem nieświadomie podzielają pogląd George’a Michaela, który w piosence o wieloznacznym tytule „Outside” (jawnie, publicznie, w plenerze) śpiewał o tym, że człowiek składa się głównie z krwi i kości, myśli o ciupcianiu przez 24 godziny na dobę (czy się do tego przyznaje, czy nie) i czasem fajnie byłoby TO zrobić na świeżym powietrzu, bo kuchenny stół to już rutyna…
Czy w związku z tym człowiek jest zły? Odwieczne pytanie bez odpowiedzi.
Źródło informacji: dailymail.co.uk
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze