Jedna z rzeczy, których kompletnie nie umiem używać, to eye-liner. Średnio raz na pięć prób wychodzi mi coś podobnego do efektu, który widzę na zdjęciu. Dlatego więc kiedy tylko zauważyłam w ofercie Clinique komplet dwóch cieni, z których jeden jest stosowany na całą powiekę, z drugim rysuje się kreski, pognałam do sklepu. Po dłuższych dywagacjach zdecydowałam się na komplet o nazwie Black Icicle – jasnozłoty i czarny. Trochę bałam się tego czarnego, bo efekt pijanej gejszy to niekoniecznie jest to, co chcę pokazywać ludziom na ulicy, ale – ku mojemu wielkiemu zdumieniu i jeszcze większej radości – rysowanie sobie kresek czy tzw. kocich oczu przy użyciu cienia jest proste. Można też nanosić poprawki, a jeśli nawet przesadzi się z grubością kreski, można ją łatwo rozmyć przy użyciu cienia bazowego. Co więcej, cienie są ogromne i wydajne do obrzydzenia – po ponad dwóch miesiącach częstego używania udało mi się częściowo rozmazać wierzchnią warstwę z odciśniętą drobniutką krateczką. Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby firma Clinique (albo jakakolwiek inna, o ile trzyma jakość) wprowadziła mniejsze opakowania cieni – w ten sposób częściej można będzie bez wyrzutów sumienia testować nowinki albo leczyć chandrę.
Producent | Clinique |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w kamieniu |
Przybliżona cena | 110.00 PLN |