Ostatnio, w trakcie swoich zakupowych wycieczek dostrzegłam coś, co mnie mocno zaintrygowało... Przede wszystkim, dlatego, że bardzo ładnie wyglądało i było niedrogie. A poza tym również, dlatego, że należy do jednego z moich ulubionych rodzajów kosmetyków - kremów do ciała. To cos stało sobie pięknie na poleczce sklepowej i czekało aż je dostrzegę. I wreszcie.... Jest! Mam cię! Ujrzałam ładne pudełeczko w barwach brązowo-złotawych. I nazwę na nim: Krem brązujący ze złotym pyłem. Producent - również mi do tamtej pory nieznany - Eveline. Ponieważ, jak wiadomo, częstokroć kobiety zaślepia się w cos i od razu chcą to mieć (choćby się waliło i paliło) tak i ja zapałałam chęcią posiadania. Nie byłabym również sobą, gdybym nie sprawdziła od razu nabytku.
Opakowanie - już stwierdziłam, że bardzo ładne i zachęcające. Po otwarciu specyfiku moim oczom ukazała się złotawa maź, zapachem przypominająca troszkę jakieś owoce - bardzo subtelne i miłe. Rozsmarowałam krem na sobie - nie jest niesamowicie gesty, dlatego czynność ta nie wymaga specjalnej gimnastyki. Przypuszczam jednak, że krem ten być może nie jest idealny dla bardzo suchej skory - właśnie ze względu na to, że nie jest zbyt tłusty. Dla mnie jednak okazał się strzałem w dziesiątkę!
Nadaje mojej skórze apetyczny kolor dojrzalej brzoskwini i na dodatek, rozświetla ja tysiącem złotych drobinek, które pięknie się mienią w słońcu. Przy tym, cóż za przyjemność nabierać krem z takiego rozkosznego pudełeczka! Same "ochy" i "achy". Zwłaszcza, że owo cudeńko jest do nabycia za śmieszną cenę. Zapomniałam dodać, że w nazwie kremu występuje słowo "spa”, jako, że aplikacja go na skórę ma nas jakby przenieść w dalekie czyste tereny, niemal jakbyśmy były w klinice w Vichy.
Miodzio. Polecam.
Producent | Eveline Laboratories |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Samoopalacze i balsamy brązujące |
Przybliżona cena | 11.00 PLN |