Faceci SPA są seksowni?
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuSiedząc w sterylnej bieli SPA, ze zdziwieniem skonstatowałam, że świat hotelowego relaksu jest przede wszystkim męskim światem. Czy to przypadek, czy moje szczęście, że w ciągu dwudziestu minut oczekiwania na manicure do recepcji podeszło czterech mężczyzn?
Zdarzyło mi się ostatnio przebywać w hotelu ze SPA. Wykorzystując wolną chwilę, w którym jedno dziecię spało, a drugie grało w swoją ulubioną grę i chwilowo nie marudziło, postanowiłam zadbać o swoje paznokcie (dobrze byłoby w moim przypadku zadbać też o twarz, uda, plecy, pięty i wszystko inne, ale coś musiałam wybrać). Ponieważ nienawidzę zmagań z pilniczkiem i jeszcze nigdy w życiu nie rozprowadziłam równo lakieru na paznokciach, uznałam, że ktoś to zrobi dużo lepiej ode mnie i jeszcze będę miała dowód na to, że byłam w SPA. Obawiałam się, że gdybym dała się wymasować czymś pachnącym lub pozwoliła wklepać w siebie odżywczą maseczkę, kiedy tylko starsze dziecię upomniałoby się o kąpiel w morzu, natychmiast zmyłabym z siebie drogocenne kremy. Jak każda matka muszę myśleć ekonomicznie i dlatego wybrałam paznokcie.
Z powodu nadmiaru ekscytacji w SPA zjawiłam się za wcześnie. Oto ja, zapracowana matka i wyrobnik korporacyjny, uważający za wyjściową kreację T-shirt wolny od śliny i śladów marchewkowej zupki, jestem w krainie relaksu i piękna i w końcu zrobię coś dla siebie. Cieszyłam się na tę myśl od rana. Nie zmartwiłam się ani odrobinę, kiedy miła pani ze sztucznymi rzęsami zakomunikowała mi, że mają lekkie opóźnienie i mogę ten czas wykorzystać na lekturę i filiżankę egzotycznej herbaty. Lekturą wzgardziłam, wybierając obserwację. Nie to, żebym była przesadnie ciekawska, ale kiedy od dłuższego czasu ogląda się twarze swoich dzieci i ich nieletnich kolegów, to ze zdziwieniem stwierdza się, że świat jest pełen bardzo interesujących ludzi. Siedząc w sterylnej bieli SPA gapiłam się więc na ściany, kosmetyki równiutko poukładane na półkach i przede wszystkim na ludzi. Ze zdziwieniem skonstatowałam, że świat hotelowego relaksu jest przede wszystkim męskim światem. Czy to przypadek, czy moje szczęście, że w ciągu dwudziestu minut oczekiwania na manicure do recepcji podeszło czterech mężczyzn?
— Jestem umówiony na rytuał ujędrniający – powiedział pierwszy pan i po chwili zniknął w jednym z gabinetów.
— Chcę się zapisać na masaż gorącymi kamieniami — rzekł drugi pan w białym szlafroku klapiąc czarnymi japonkami. Jego czerwona twarz mówiła o tym, że przed chwilą wyszedł z sauny.
— Ja i kolega chcemy zapisać się na jakiś fajny zabieg. Co pani poleca? - kolejni dwaj młodzi mężczyźni oparli się o ladę recepcji. Dziewczyna rozłożyła przed nimi menu i zaczęła opowiadać o poszczególnych zabiegach.
— Tutaj używamy rozmarynu - wyjaśniała - a tutaj dominuje zapach owoców egzotycznych.
— Rozmaryn odpada, nie lubię kuchni w Spa - zdecydował jeden z mężczyzn - tobie Robert też odradzam.
Pani z recepcji zaprosiła Panów do wąchania słoiczków. Odkręcała kolejne i opowiadała o zaletach poszczególnych kosmetyków. Panowie słuchali z uwagą godną zgłębiania wiedzy tajemnej.
Patrzyłam na to coraz bardziej zaciekawiona, kiedy tuż obok mnie stanęła dziewczyna w kusym uniformie i zatrzepotała sztucznymi rzęsami. Zapraszam panią do gabinetu. Mam nadzieję, że miło spędziła pani czas?
O tak, bardzo miło – pomyślałam. Popatrzyłam sobie na ładnych mężczyzn i jutro podczas śniadania nie będę się dziwić ich równomiernej opaleniźnie. W końcu w hotelu do dyspozycji gości jest również solarium.
Czekając aż purpurowy lakier wyschnie na mych równych paznokciach, zaczęłam składać fakty. Przypomniałam sobie zaparkowane przed hotelem sportowe auta. Stały tak blisko głównego wejścia, że miałam problem, aby przejechać między nimi dziecięcym wózkiem. Karoserie dwuosobowych kabrioletów były tak wypucowane, jakby dopiero wyjechały z salonu. Do takiego auta nie wypada wsiąść z niewydepilowanemu ciałem. Czyżby to „sportowcy” okupowali hotelowe SPA?
Mężczyźni zapisujący się na zabiegi mieli pewien wspólny rys. Pewni siebie, idealnie ostrzyżeni w nieokreślonym wieku. Wyglądali na dwadzieścia kilka lat, ale równie dobrze mogliby mieć czterdzieści. Reprezentowali świat zdobywców i dobrobytu, w którym wygląd jest tak samo istotny jak lodówka zapełniona ekologicznym żarciem.
Przypomniał mi się znajomy, który przed każdym ważniejszym służbowym spotkaniem szedł do kosmetyczki na maseczkę oraz manicure.
— Muszę dobrze wyglądać, bo to mi dodaje pewności siebie – mówił.
A ja starałam się nie pokazywać po sobie zaskoczenia, że ważny pan dyrektor ze studiami MBA buduje poczucie swojej wartości przy pomocy pilnika do paznokci i alg na twarzy.
Ponieważ z biegiem lat zaczęłam spotykać coraz więcej panów lubiących wizyty u kosmetyczek i traktujących je jak relaks dużo zdrowszy od drinka w barze, musiałam przewartościować swój, może zbyt ciasny kobiecy umysł.
Niech już faceci chodzą do kosmetyczek, czemu nie. Tylko jakoś nie mogę pogodzić się z myślą, że chodzą tam częściej niż ja. Mimo wszystko wolałabym pogadać z jakimś miłym panem o ciekawym filmie niż o kremie na zmarszczki. A Wy?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze