Spodobała mi się jego nazwa, a kiedy zajrzałam do testera i zobaczyłam wydłużające włoski – stwierdziłam, że musi być mój. Zasadza działania tego tuszu ma przypominać rozwiązanie wykorzystane w niektórych tuszach dwuetapowych (tych z białą bazą), z tym, że tutaj mocno je uproszczono. Z grubsza, chodzi o to, żeby włoski przyczepiły się do końców rzęs i je wydłużyły, pogrubiły oraz nieco zagęściły.
Pomyślicie, że nie ma siły i za 5zł coś takiego nie zadziała. Zadziała i to z bardzo pozytywnym skutkiem, niestety tylko przez pierwsze 3 – 4 tygodnie.
Tusz ma dość dobrą konsystencję, głęboki czarny kolor. Szczoteczka jest dość duża i gęsta, ale ładnie rozczesuje i rozdziela rzęsy. Tusz się nie rozmazuje i sam w sobie nie kruszy. Demakijażowi poddaje się umiarkowanie łatwo, ale generalnie i w tej kwestii nie jest źle. Nie zabija zapachem. Opakowanie jest nawet ładne i poręczne.
Ale jest i kilka wad. Niestety tusz będzie służył dobrze tylko przez około miesiąc. Po tym czasie z konsystencją dzieje się coś dziwnego. Niby nie gęstnieje, ani nie wysycha, ale już nie chce trzymać włosków na rzęsach. Jakieś 2 godziny po pomalowaniu, włoski zaczynają sypać się na policzki. Nie trzeba mówić, że wygląda to nieestetycznie, do tego wpadają także do oczu (co mi osobiście bardzo przeszkadzało). Reszta pozostała bez zmian, co nie powstrzymało mnie wyrzucenia go.
Jeżeli potrzebujecie tuszu awaryjnego, na kilkudniowy wyjazd, lub boicie się, że zgubicie swój ulubiony to spokojnie możecie się zaopatrzyć w takie cudo – w końcu 5zł to nie majątek. Na dłuższe i bardziej zażyłe „znajomości” nie polecam.