Są rzeczy, które lubię robić i takie, których nie lubię – a co za tym idzie, nie umiem. Pedicure to jedna z takich czynności. Zazwyczaj oddaję swoje stopy w ręce specjalistki, a w chwilach między wizytami używam pumeksu oraz peelingu do stóp. Jednak bardziej skomplikowane zabiegi są dla mnie czarną magią. Pedicure in a minute Sally Hansen wydało mi się interesującym rozwiązaniem – zwłaszcza na wakacje. Jako że wybierałam się właśnie na dłuższą wycieczkę po Polsce, zabrałam tubkę specyfiku – po codziennych spacerach i wycieczkach rowerowych moje stopy miały pełne prawo domagać się dobrego traktowania, a ja liczyłam na ich nieskazitelny wygląd.
Wydobycie cud-peelingu z tubki nie jest łatwe – jest on bowiem piekielnie gęsty i ścisły. Kiedy już się go wydusi, należy go wmasować w stopy. Uczciwie, co najmniej przez minutę. Najprościej ocenić, czy już wystarczy, po zmianie konsystencji preparatu – kiedy cukrowe drobinki się rozpuszczą, a stopa zrobi śliska od oliwki zawartej w preparacie, jest OK. Teraz trzeba stopę dobrze opłukać, bo inaczej nietrudno się poślizgnąć w brodziku czy wannie.
Co do działania – fakt, peeling świetnie wygładza stopy, nawilża skórę i przywraca nogę do świetnego stanu – o ile od porządnego, prawdziwego pedicure nie upłynęło zbyt wiele czasu. Wiadomo, że najlepszy specyfik nie zdziała cudów, jeśli stan wyjściowy był opłakany. Tak więc, warto mieć ze sobą „Pedicure in a minute” na wakacjach czy używać go między jednym a drugim pedicure w domu czy w salonie. Nie zastąpi on jednak regularnie wykonywanego, klasycznego zabiegu.
Aha – pomimo tego, że tubę da się postawić, radzę trzymać ją w pozycji leżącej – wtedy rozdzielenie faz (gęstszej i bardziej płynnej) nie objawi się płynącą z tubki rzadką oliwką.
Producent | Sally Hansen |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Stopy |
Przybliżona cena | 30.00 PLN |