Jak pewnie większość osób, które niestety nie są niezależne finansowo a ich główne dochody pochodzą od rodziców czy dziadków, pod koniec miesiąca w portfelu hula mi wiatr. Wówczas, gdy mnie potrzeba przyciśnie, robię się specjalistką od tanich kosmetyków - cieni za dwa złote, pudrów za pięć itp.
Właśnie w ciągu takich dni skończyła mi się pianka do włosów. Żeby była jasność - nic bez niej nie zrobię, to obowiązkowy element mojej łazienki. Stanęłam w jednym z hipermarketów i szukałam czegoś, czemu mogłyby sprostać resztki z mojej przegródki na drobne. Nagle dojrzałam piankę pod tytułem „4 seasons”, w całkiem schludnej i pojemnej buteleczce. Karteczka z ceną wykrzyczała 4 złote tak, więc bez zastanawiania się wrzuciłam do koszyka.
Nie spodziewałam się cudów - pewna zbliżona cenowo pianka robiła mi z włosów ptasie gniazdo. Jednak... byłam bardzo mile zaskoczona. Pianka okazała się być o wiele lepsza od jej dużo droższych odpowiedników! Zaskakujące, prawda? Nie wiem, w jaki sposób działałaby na inne włosy, ale na moje długie, trudne do ułożenia i podatne na efekt siana - wprost idealnie. Po pierwsze, znakomicie je przygładza. Po drugie - podkreśla loki i ”zbija” je, podczas gdy wiele innych pianek je „rozwarstwia” (stąd te różne odstające pasemka). Fryzura trzyma się świetnie przez cały dzień (a nawet i noc, gdy zajdzie taka potrzeba). Poza tym bardzo ładnie pachnie.
Właśnie skończyła mi się. Ale teraz nie będę już kombinować i szukać cudów. Wiem, że gdy pójdę do sklepu znów kupię tę piankę, a co więcej - zamierzam wypróbować jeszcze lakier tej firmy.
Producent | Dramers |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Preparaty do stylizacji: pianki |
Przybliżona cena | 4.00 PLN |