W czasie jednej z moich rutynowych wycieczek po Rossmannie, natknęłam się na ten oto tusz.
Normalnie pewnie nie zwróciłabym na niego uwagi, ale zaciekawiło mnie dość solidne i ładne opakowanie, które możnaby przyrównać do tych z wyższych półek.
”Nadaje efekt maksymalnie pogrubionych, wydłużonych rzęs w kolorze intensywnej czerni”. I jak tu nie ulec takiej obietnicy, na dokładkę za 6zł? Postanowiłam wypróbować, w końcu dużo nie tracę.
Efekt? Pięknie wydłużone, rozdzielone i podwinięte(!!!) rzęsy. Niestety żeby wypracować sobie taki efekt, musiałam się długo namęczyć. Gdy pierwszy raz się nim pomalowałam, załamałam się. Rzęsy były niemiłosiernie posklejane. Na szczoteczkę nabiera się zbyt dużo tuszu. Konsystencja wodnista, choć w tym przypadku trochę za bardzo. Żeby wyczarować sobie piękne rzęsy tym tuszem, trzeba niestety pozbyć się jego nadmiaru ze szczoteczki i bardzo precyzyjnymi ruchami, raz po razie, malować rzęsy. Jedna warstwa wygląda bardzo naturalnie, druga trochę bardziej wyraziście, ale dopiero trzecia daje pożądany efekt. Na koniec przeczesuję rzęsy specjalnym grzebykiem. Co cieszy mnie najbardziej - nie muszę używać zalotki.
Tusz ma też swoje wady. Nie nadaje się do oczu wrażliwych. Ja, co prawda takich problemów nie mam, ale czuję, że tusz trochę obciąża rzęsy i lekko podrażnił mi oczy.
Jednak gorąco polecam, za 6 zł można spróbować.